Zawsze przypominam sobie o nim, gdy zaczyna się jesień. A w zasadzie to nawet wcześniej, gdy sierpień robi się lekko wysuszony i zmęczony zielonością. Gdy oświetlenie zmienia się powoli, przychodzą pierwsze mgły i nagle nie wiedzieć skąd pojawiają się te wszystkie jesienne owoce i warzywa. Wtedy zazwyczaj łapie mnie przedwczesna nostalgia za latem, a zaraz za nią przyłazi natrętna potrzeba zrobienia tego placka.
To prosty placek. Naprawdę, napisałam to? Bo czyż kiedykolwiek zamieściłam tu przepis na placek trudny? Wszyscy stali Czytelnicy doskonale wiedzą, że najbardziej w pieczeniu lubię spożywanie świeżo wyjętych z piekarnika pyszności. Samo pieczenie jest tylko drogą do celu, więc ma być najszybsze i najłatwiejsze z możliwych. Tym razem będzie chyba jeszcze prościej niż zazwyczaj.
Ilości podane w przepisie (który dostałam od Przyjaciółki) musiałam podwoić, by wypiek pasował do mojej dużej blachy. Bo musicie wiedzieć, że kategorycznie nie piekę ciast małych. Z przyczyn ideologicznych oczywiście. Jeśli jednak wolicie najpierw spróbować, czy Wam smakuje, albo nie macie w domu brygady głodnych miłośników śliwkowych placków, to oczywiście możecie zmniejszyć ilość wszystkich składników o połowę (używając 4 jajka) i zrobić sobie wersję mini.
Placek ze śliwkami
Składniki suche
4 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
2 łyżki proszku do pieczenia
2 łyżki cukru wanilinowego
1 łyżka cynamonu
Składniki mokre
7 jajek
1 szklanka oleju słonecznikowego
Sok z 1 cytryny (opcjonalnie trochę skórki startej z cytryny)
Owoce (śliwki lub jabłka, gruszki, morele) pokrojone w plasterki lub kostkę
Wykonanie
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni. W dużej misce łączymy składniki suche, osobno mieszamy składniki mokre, a następnie dokładnie mieszamy wszystko razem aż do uzyskania jednolitej konsystencji.
Wykładamy na dużą blachę (mniej więcej 25×35 cm), a na wierzchu układamy owoce. Owoców ma być dużo. Na tyle dużo, by nie tylko poukładać je na całej powierzchni ciasta, ale też powpychać do środka, dzięki czemu wypiek będzie bardziej wilgotny.
Pieczemy przez mniej więcej 50-60 minut aż się zarumieni, sprawdzamy przy pomocy patyczka, czy środek jest dobrze upieczony. A potem? A potem jemy. Najlepiej ciepłe, bo na drugi dzień już nie jest takie pyszne!
Smacznego :)
P.S. Na zdjęciach jest pierwszy tegoroczny placek, do którego użyłam trochę za mało śliwek. Wszystkie kolejne miały na bogato powpychane śliwki w miękkie ciasto oraz dość dużą warstwę śliwek poukładaną na powierzchni, dzięki czemu całość smakuje o wiele lepiej. A jesień robi się dzięki temu całkiem znośna!
Po inne smakowite i proste przepisy serdecznie zapraszam do archiwum bloga, zakładka “Kulinaria” do usług!
Mniaaam. Uwielbiam ciasta ze śliwkami, między innymi za ten właśnie wczesno jesienny klimacik. Ja robię na ogół takie z nieprzyzwoitą ilością masła ?i kruszonką na dobitkę
Takie robi mąż. Chociaż zamiast kruszonki robi taką krateczkę z ciasta.. mmmm
Cudne są te kubeczki z muminkami!
Mnie wyszło strasznie twarde to ciasto. Musiałam dac 1,5szklanki oleju słonecznikowego bo w ogóle nie mogłam rozmieszać masy. No i kolor miało inny nie tak apetycznie żółciutki jak u Pani tylko cynamonowy ? Gdzie popełniłam błąd? Na marginesie dodam ,ze i tak zostalo w krótkim czasie zjedzone ?
Ojej, nie mam pojęcia! Może rozmiar jajek? To jedyne, co przychodzi mi do głowy, jeśli masa była za gęsta.