Jesień czaruje aromatami, sprawia, że sami chcemy (przynajmniej my!) zaszyć się w przytulnej kuchni i zabrać do dzieła. Dzieł przybywa z dnia na dzień, chociaż nie wszystkie jesienne „the best of’y” udało nam się zrobić w tym roku. Ale mamy jeszcze trochę czasu. Zacznę od .. a jakże! Pomidorów. Odmiana „lima”, podłużne, wąskie, mięsiste pomidorki o wyraźnym smaku, zazwyczaj polskie. Pojawiają się tylko w lecie i jesienią, bo są to zacne, prawdziwe, sezonowe pomidory. Należy je jeść na surowo i przetwarzać, bo świetnie się nadają – i do pierwszego i do drugiego zastosowania. Co można z nimi zrobić?
Przede wszystkim upiec. Pieczone limy są wspaniałe. Wprawdzie inne odmiany też można potraktować piekarnikiem, ale limy biją je na głowę. Wystarczy przekroić pomidory na pół, ułożyć na blaszce (możemy ułożyć dość ciasno, bo znacznie się zmniejszą), skropić oliwą, każdą sztukę doprawić świeżo zmielonym pieprzem, szczyptą soli morskiej i cukru oraz odrobiną oregano. Piekarnik nastawić na 180 stopni i piec przez około godzinę. Czasem trwa to trochę dłużej, zależy od wielkości pomidorów i od ustawień piekarnika.
Gdy zaczną tracić jędrność i „klapną”, to znak, że są prawie gotowe. Wtedy możemy postawić „kropkę nad i”:- otwieramy piekarnik i na każdą połówkę pomidora kładziemy plasterek sera – może być żółty, mozarella, feta. Mi najbardziej smakuje z niebieską pleśnią oraz z bryndzą.
Potem pieczemy jeszcze kilka minut, aż ser się stopi. I powiem Wam, że takie proste jedzenie smakuje wspaniale na śniadanie, albo jako przystawka – w zasadzie to chleb i masło wystarczą jako dodatek. A tak potraktowane pomidory smakują jak .. skondensowany sos pomidorowy – słodkawy, z nutką oregano – po prostu pyszny. Naprawdę polecam!
Zwyczaj pieczenia jesiennych pomidorów funkcjonuje w naszym domu od kilku lat, wiadomo więc że pojawiły się różne warianty. Z braku lim – inne odmiany pomidorów przygotowujemy i doprawiamy w ten sam sposób. Do tego cieciorka z puszki z dodatkiem sproszkowanej kolendry, kuminu, chili i odrobiny oliwy..
A to wszystko po upieczeniu smakowało i prezentowało się naprawdę wspaniale.
Limy dają nam dużo więcej możliwości niż to, co zaprezentowałam powyżej – możemy je na przykład przerabiać na sosy i zupy. Najprostszy sos nie wymaga żadnej kucharskiej wprawy: pomidory nacinamy, zalewamy wrzątkiem, obieramy ze skórki i drobno kroimy. Na odrobinie oliwy podsmażamy czosnek, wrzucamy pomidory i dusimy z odrobiną soli, pieprzu i cukru. Mieszamy z dowolnym makaronem, świeżymi lub suszonymi ziołami i ulubionym startym serem. Szlachetna prostota .. po prostu :) A wspominałam, że pomidorki możemy również nadziewać i zapiekać?
Jesienią pojawiają się też zielone pomidory, które nie są żadną szczególną odmianą – są to po prostu niedojrzałe pomidory. Niejadalne w surowej postaci nabierają smaku poddane obróbce cieplnej. Poniższe zdjęcia pochodzą z zeszłego roku, bo w tym akurat jeszcze nie trafiłam na nie w warzywniaku. Zeszłej jesieni usmażyliśmy je z małżonem i spożyliśmy podczas oglądania filmu. No chyba domyślacie się, że była to produkcja pod tytułem „Zielone smażone pomidory”. Chyba nawet nie muszę podawać instrukcji smażenia – wszystko widać na zdjęciach – klasyczna panierka z jajka, mąki i bułki tartej, masło roztopione na patelni i jedziemy!
Inna moja jesienna miłość to papryka. Przez większą część roku może dla mnie nie istnieć, natomiast teraz wreszcie ma ten aromat i smak. Odmiana biała świetnie nadaje się do nadziewania farszem takim jak na gołąbki – u nas składa się on z mięsa mielonego, podsmażonego z cebulką oraz mieszanki ryżu i kaszy – jaglanej i gryczanej. Połączenie smaku kilku kasz daje o wiele ciekawszy efekt niż sam ryż. I zdrowiej pewnie też jest..
Do papryk zawsze robię gęsty i mocno pomidorowy sos, a same papryki zapiekam w piekarniku. Inne odmiany również świetnie smakują po upieczeniu. Czerwona lepiej smakuje z mocno mięsnym farszem, a podczas pieczenia warto podlewać ją czerwonym winem. Piecze się ją dużo dłużej, ale opłaca się poczekać.
A oto nasze papryki na talerzach, może nie wyglądają szałowo, ale lubimy właśnie takie miękkie i dobrze upieczone.
Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do kulinarnego działania! Wkrótce kolejne wpisy z serii „Jesienne smaki”, bo naprawdę mam wenę ostatnio na kucharzenie. Lodówka już zapełniona produktami, więc wkrótce znów będzie wielkie gotowanie.
Ojej ale mi narobiłaś ochoty.
A przecież w tytule jak byk napisałaś ” NIE CZYTAĆ NA GŁODNO” ojej….
Zrobię to dziś na kolację ale z malinówek bo nie mam limy. A mam już taką wielką ochotę, że nie wytrzymam.
Papryki nadziewane – hmmm…też muszę spróbować zrobić, na obiad.
Same jesienne inspiracje.
Ja uwielbiam jesienią robić zupę dyniową, ciasto marchewkowe…
pyszności…..
Malinówki mogą wymagać dłuższego pieczenia. Trzeba po prostu poczekać aż „klapną”, ale uważać, by nie zaczęły się spiekać. Powodzenia i smacznego:)))
Zrobiłam dopiero dziś i jestem mega, mega zachwycona !!!!
Pomidorki są pyszniutkie, takie delikatne..rozkosz dla podniebienia.
Jutro robię pomidory do słoika – będę się zimą zajadać :)
A po niedzieli zabieram się za papryki :))))))))))
Cieszę się, że się udały:) Bez nich nie wyobrażam sobie jesieni. Ty pewnie już też nie :))))))
No i ładnie to tak smaka na pomidory na wieczór mi robić?!
Ta papryka z farszem ala gołąbki mnie zaintrygowała. Muszę wypróbować przepis i z miłą chęcią przeczytam więcej :)
pomidory na 100 sposobów :)
jutro dokupię jeszcze limy, bo kolejna partia suszonych się kończy ;)
a pieczonych z pleśniowym serkiem też bym spróbowała :)
czekam na dalsze inspiracje :)
ależ smaki masz ;) przy Młodym też takie były czy zgoła inne?
:)
Przy Młodym były proste smaki: chleb z szynką i chrzanem lub bułka z serkiem topionym – ale to tylko w pierwszym trymestrze. Potem moje kulinarne rozpasanie wróciło do normy:)))
Że też nie zastosowałam się do nagłówka!
Obłędne dania
O matko! A w tytule uprzedzałaś, by nie czytać na głoda…. Że też nie posłuchałam :-)
wow, no to się nazywa inspiracja!
Czy da się zapiekać obrane pomidory? Chętnie bym wypróbowała, ale nie jadam pomidorów ze skórką – skórka włazi w zęby i drażni okropnie.