Strona główna » W krainie Ch’ti

W krainie Ch’ti

Region Nord-Pas-de-Calais* to bardzo ciekawe miejsce na mapie Francji. Takie zupełnie nie-francuskie! Najbardziej wysunięty na północ koniuszek kraju, wciśnięty klinem między Kanał La Manche, Morze Północne i terytorium Belgii na mapie nie sprawia zbyt nęcącego turystycznie wrażenia.

Trudno się dziwić, że z perspektywy słonecznej Prowansji, czy Akwitanii musi się wydawać niemal Syberią! Spędziłam w północnej Francji kilka uroczych lutowych dni, w samym środku mroźnego niżu i meteorologicznych ostrzeżeń o wielkich śniegach. Wakacje pod palmami to raczej nie były, ale miejsce okazało się niezwykle interesujące do – jakby to powiedzieli na studiach – obserwacji uczestniczącej.

Ch’ti.

Francuz z Południa zapytany o region Nord zapewne odpowiedziałby stereotypowo. Że to nieprzyjazna, zimna kraina, w której ciągle pada, że jada się tam obrzydliwe, prostackie jedzenie, a ludzie? O rety.. tu Francuz z Południa pewnie splunąłby z grymasem zniesmaczenia. Mieszkańcy tych terenów, czyli Ch’ti, to przecież nieuki i nieroby! Alkoholicy, ludzie małomówni i brutalni, notorycznie bez pracy, ze skłonnościami do kazirodztwa. No i oczywiście bijący swoje żony.

Legenda głosi, że moja siostra dowiedziała się o tych stereotypach z filmu.. będąc pierwszy raz w kinie ze swoim nowym wówczas chłopakiem Ch’ti.

Oczywiście mieszkańcy Północy nie pozostają dłużni “ciepłym kluchom” z Lazurowego Wybrzeża! Rewanżują się nazywając ich drażliwymi tchórzami, którzy dużo gadają, a niewiele robią. Nawet typową dla kultur słonecznych miejsc otwartość uważają za pozorną i fałszywą, twierdząc, że ludzie z Południa zadzierają nosa. Dodatkowa szpila dotyczy wierności małżeńskiej, której południowcy rzekomo nie dochowują. No jest to dylemat.. skoro typowy mąż z Marsylii zdradza, a ten z Lille “tylko” pije i bije to wybór może być naprawdę ciężki ;).

Co tak bardzo różni Ch’ti od reszty Francji?

Podczas, gdy przeciętny Francuz kojarzy się raczej z konsumpcją wina, mieszkaniec Północy wybiera piwo. Reszta narodu do gotującego makaronu dodaje kroplę oliwy,  Ch’ti dorzucają masła. Gdy na Południu jada się wyrafinowane dania, owoce morza, sałatki i wytrawne tarty, w okolicach Lille najchętniej zaproszą Cię na.. frytki z kiełbaską (fricadelle) i sosem na bazie majonezu. Bardzo lubię frytki, kiełbaską również nie pogardzę, ale ktoś nastawiony na romans z haute cuisine w kraju o wybitnej kulinarnej reputacji może tu jednak przeżyć spory dysonans.

Podczas, gdy francuska mowa ma dla reszty świata brzmienie wybitnie romantyczne, i nawet gdy ktoś zapytuje o bilet parkingowy mamy wrażenie, że ćwierka do nas poezją Rimbauda, to język Północy zdecydowanie nie narzuca nam żadnych poetycznych skojarzeń. Dialekt regionu ma w sobie silne wpływy starego języka pikardyjskiego i brzmi.. specyficznie.

Gdy Ch’ti mówi: “biére”, czyli “piwo”, to brzmi to bardziej jak: “buueeeeghrl”, czyli co najmniej jakby rzeczone piwo już wypił i zechciał zwrócić.

Piwo jest tu zresztą ważnym elementem kultury i pija się je w szklankach na wysokiej nóżce. Pamiętacie Colina Farrela w “In Bruges” który komentował, że to “gay beer”? Brugia leży całkiem blisko Lille, a pogranicze belgijsko – francuskie, czyli historyczny obszar Flandrii łączy wiele podobieństw.

Sztuka kulinarna z tego regionu to czysty przypał.

Mówię to z pełną świadomością, chociaż nie stronię od konkretów i nie przestraszy mnie byle porcja z milionem kalorii na talerzu. Podobnie jak moi ukochani Czesi, którzy całą kuchnię skonstruowali tak, by pasowała pod browar, mieszkańcy Północy lubują się w ciężkich, mięsnych daniach. Tradycyjny gulasz Carbonade flammande gotuje się na piwie i z dodatkiem piernika. Gotowe danie podaje się w towarzystwie frytek i .. piwa naturalnie. Ale to jeszcze nic! Weźmy taki Welsh, czyli coś w rodzaju grzanki namoczonej w piwie, którą zapieka się w foremce z dużą ilością sera cheddar, z szynką, a na wierzchu dopieka się jeszcze jajko. No, pyszności, chociaż zapewne ciężko potem się podnieść z krzesła. Fajny opis tej potrawy znalazłam tutaj. Autorka twierdzi, że to danie nasenne, które najlepiej kosztować tylko raz do roku. Nie muszę chyba dodawać, że Welsh również serwuje się z górą frytek, majonezem, a do popicia tylko i wyłącznie dobry browar (na zdjęciu poniżej: Carbonade na pierwszym planie, Welsh na drugim).

W klasycznym konflikcie Północ kontra Południe bardzo łatwo znaleźć kontrasty i na ich bazie zbudować całą koncepcję wpisu, ale..

W rzeczywistości Ch’ti to ludzie serdeczni i otwarci, a największe miasto regionu – Lille – nie różni się aż tak bardzo od innych miast kraju. Ma bardzo ładną architekturę i rozległą starówkę, która nie jest jeszcze zupełnie zaanektowana przez turystów – w wielu miejscach są po prostu mieszkania. Duże wrażenie robią muzea – zwłaszcza Palais des Beaux Arts de Lille – galeria, w której znajduje się druga w kraju kolekcja dzieł sztuki zaraz po Luwrze. Jest oczywiście pełno knajpek i kawiarenek, z których korzystałyśmy z siostrą ile wlezie. Zresztą.. zawsze zastanawiała mnie ta francuska umiejętność cudownego eksponowania cukierniczych dzieł na wystawach. Nikt nie robi tego tak, jak oni!

W okolicach miasta Lens znajduje się duży ośrodek górniczy, a w nim sporo polskich emigrantów. I chyba właśnie wtedy, gdy usłyszałam tę informację w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. I tak wędrując mozolnie po mroźnych uliczkach starego miasta poczułam nagle, że to wszystko dziwnie jest znajome i doszłam do zaskakującej konkluzji.

Mocno brzmiąca gwara? Konkretne jedzenie podawane z piwem? Górnicy? Serdeczni ludzie, takie swojskie chłopy? Cholera. Widzicie, pojechałam do Francji..

A trafiłam na Górny Śląsk.

Na zdjęciach urokliwe Lille, a w tym wózku na samym końcu galerii zdjęć schowany jest mój przecudowny mały Chrześniak <3. Zresztą na jednym z wcześniejszych zdjęć z kawiarni widać jego idealne małe ucho. Przywitajmy Go na blogu owacją na stojąco.

Na zakończenie wpisu dodaję zwiastun francuskiej komedyjki, o mieszkańcu Południa wysłanym (a raczej “zesłanym”) do pracy na Północ. Wszelkie stereotypy, jakie można mieć o Ch’ti są tu jeszcze bardziej przerysowane. Jeśli nie macie planu na wieczór zapraszam do obejrzenia.

* Po ostatniej reformie administracyjnej region znany jest jako “Hauts-de-France”, ale stara nazwa jest wciąż bardzo popularna.

10 comments

  1. algo says:

    Zdjęcia z tego wyjazdu są tak fantastyczne, ze naprawdę musiałas tam poczuć “wiatr w skrzydłach” :-)

  2. e-milka says:

    Wyspac sie porzadnie z noworodkiem mozna chyba tylko nie bedac jego mama. Ani ojcem rzecz jasna, zeby nie bylo, ze dyskryminacja :) Super pointa z tym Gornym Slaskiem. :) Ale fryty na jednym talerzu z tym miechem i grzanka, no nie wiem, wciagnelabym, ale osobno. Za bardzo fusion jak dla mnie, a nie jestem wybredna. :)
    Aha, rozumiem, owczesny narzeczony zaprowadzil Twoja siostre na film, zeby uniknac zbednych pytan. Na wszelki wypadek udzielil juz odpowiedzi, zanim w ogole padly pytania. A na co zaprowadzila go Twoja siostra? Spontanicznie to mi sie nasuwa “Dzien Swira” :)))

    • Agata / Ruby Times says:

      Haha, no oczywiście, że jako ciocia noworodka mogłam się perfidnie wysypiać, bo cóż ja mogę w nocy pomóc dziecku, które chce tylko i wyłącznie mamy i jej mleka!
      Z tym filmem to chyba był przypadek. Wiem, że akurat pojawił się tam dość wyrośnięty, czarnoskóry pan z nieciekawych przedmieść Paryża (czyli stereotypowo człowiek, którego wszyscy się boją) i on obawiał się Francuzów z okolic Lille. Że to brutale, pijaki :) No taki żarcik scenarzysty :)
      Dzień Świra chyba faktycznie byłby idealny na edukację, chociaż kilka innych dobrych też by się znalazło :D

      • e-milka says:

        W takim kontekscie stereotypy sa zabawne. :) Pewnie taki jak Omar Sy. :)
        To znaczy ze stereotypami to jest tak, ze interesuja mnie jako pewien przejaw kultury, choc w zyciu codziennym staram sie bardzo nie patrzec przez ich pryzmat. Na przyklad, gdyby taki film nakrecono w Niemczech, to tym wyrosnietym typem nie bylby raczej czarnoskory, tylko Turek albo Libanczyk. :) Na studiach mialam zajecia ze stereotypow o Polakach w niemieckich mediach (kiedys nie mialam pojecia, ze Polak tu sie kojarzy z … kradziezami samochodow, bo przeciez my myslimy o sobie raczej w kontekscie naduzywania alkoholu, ulanskiej fantazji czy pieniactwa i malkontenctwa), a na niemieckim uniwerku mialam o ksiazkach podrozniczych, mowiacych o podrozy do Polski i dowiedzialam sie, ze stereotyp “pieknej Polki” ma swoje odbicie w literaturze. Dlatego na metaebenie uwazam ten temat za bardzo ciekawy.
        Przypomina mi ta anegdote o pewnym panu, ktory kiedys szedl przez jakis no-go-area i widzac podejrzanych typow zblizajacych sie w jego kierunku, powiedzial im, ze bardzo sie cieszy, ze kogos widzi, bo juz bylo mu nieswojo. Tak ich rozbroil, ze nic wyszedl z tej sytuacji bez szwanku. No i kogo nie rozwali zdjecie “pakera” w tatuazach z niemowleciem na reku? Dlatego wyobrazam sobie, ze moglo byc to zabawne zestawienie, z reszta film francuzki jest czasem cudownie politycznie niepoprawny. :)

        • Agata / Ruby Times says:

          Też mieliśmy na studiach coś o stereotypach. Z tego, co pamiętam nie są takie złe jak nam poprawność polityczna dzisiejszych czasów wmawia.
          Upraszczają nam świat, który jak wiemy ma dość duże spektrum zjawisk – nie jesteśmy w stanie wszystkich poznać szczegółowo.
          Dzięki stereotypom nasz mózg może zamienić je w symbole ułatwiające identyfikację i powrzucać do różnych szufladek i ..mieć względny porządek :)
          Także dobrze jest ich nie demonizować, ale jednak pamiętać, że tylko cząstkę prawdy w sobie mają i mogą kogoś urazić :).

          • e-milka says:

            Oj, wlasnie wzionam i obejrzalam tego trailera, hi, hi, hi… Konwencja znana – przybysz z innego “lepszego” w swoim mniemaniu swiata laduje tam, gdzie psy doopami szczekaja. :))) Pewnie z czasem przekona sie, ze “dalej niz polnoc” to stan umyslu, a nie geograficzny fakt. Ale mimo, ze czlowiek to wie, na pewno super sie to oglada, tak chichotalam przy tych napisach :))) (a poza tym i tak najlepiej lubimy historie ktore znamy ;))
            Agato – moze napiszemy taki scenariusz, politycznie niepoprawny, o ambitnej (???) ladujacej w Polsce B (albo C) z zadaniem zbudowania, bo ja wiem, fabryki czy przeprowadzenia badan terenowych, w jakims celu (???). No wiesz, taka z botkami za srednia krajowa, lamaiaca obcasy na resztce chodnikow w jakiej “polsce w ruinie”. :) Bez kawki na wynos, bez veggi etc. :)))

    • French Kate says:

      Film “Bienvenue chez les Ch’tis” obejrzałam na długo przed poznaniem mojego własnego Ch’ti. Natomiast film ze stereotypem to “Intouchables”( z Omarem Sy w jednej z głównych ról), na który poszliśmy już razem. Postać, która wypowiada się o mieszkańcach regionu Nord jest postawnym czarnoskórym chłopakiem nie dlatego, że to film francuski, a dlatego że film powstał na podstawie prawdziwej historii. Dlatego też reżyser nie mógł sobie do tej roli wybrać Turka, czy Chińczyka. Swoją drogą film godny polecenia.

      • e-milka says:

        Znam “Intouchables”, ale postac w ktora wcielil sie Omar Sy to przeciez pierwotnie Algierczyk? Wiec w sumie do Turka nie byloby tak daleko…Chociaz z drugiej strony Sy ma tez mauretanskie korzenie, wiec po sasiedzku z Algieria. Mysle, ze rezyserowi chodzilo tez o kogos, kto oprocz “warunkow” bedzie mial tez aure, wlasnie takiego z jednej strony zabijaki, a z drugiej pelnego radosci zycia, mimo nielatwej historii. :) Ale zupelnie nie zwrocilam uwagi na ten stereotyp o polnocnej Francji, ale to pewnie dlatego, ze… gdyby nie tekst Agaty nawet bym nie wiedziala o tym regionie (przepraszam za ignorancje). :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.