Hamuję moje książkoholiczne i zakupoholiczne zapędy jak tylko mogę. Jak mantrę powtarzam samej sobie frazę, że moje dzieci nie potrzebują nowych książek – one potrzebują dorosłego lektora, który siądzie wraz z nimi na dywanie i przeczyta więcej niż jedną lekturę na dobranoc, nie padając po tym na twarz bez życia (jak to cyklicznie mamy w zwyczaju robić – ja lub mąż).
Bywa, że dzieci muszą cucić nas, szarpać i wspinać się na nasze nieprzytomne truchła.
I prosić: “Tato, tato! Ale obudź się! Jeszcze nie skończyłeś czytać!”
Albo:
“Mamo, mamo, wstań! Mamooo, a co tu jest napisane?”
W związku z naszym zmęczeniem, które ma tak permanentny charakter, że zasadniczo przestałam na ten temat tworzyć blogowe posty, bo ileż można. W związku z owym zmęczeniem całe półki z książkami czekają i czekają. Prawie codziennie udaje mi się poczytać dzieciom, ale wiem, że to kropla w morzu potrzeb, że oni chętnie wysłuchaliby dziesięć razy tyle.
Ale czasem jest tak, że nie mogę się powstrzymać i kupuję nową książkę, co przynajmniej mobilizuje mnie do czytania jakby częściej. Tym razem książki są dwie i to absolutnie nadzwyczajne!
Vojtěch Kubašta. Pisałam o nim dawno temu przy okazji książeczki o Mrówkach i Świerszczu. Jestem wielką fanką jego twórczości ilustratorskiej, więc gdy tylko dowiedziałam się o reedycjach książek “Czerwony Kapturek” oraz “Jaś i Małgosia”, to czym prędzej pobiegłam do taniej internetowej księgarni, gdzie znalazłam je przecenione niemal o połowę.
Czytamy i oglądamy, bo to ksiażki przestrzenne – nie wiem na ile udało mi się to uchwycić na fotografiach.
W “Czerwonym kapturku” cudowne małe detale, które tworzą atmosferę lektury: kredens Babci, który otwiera się wtedy, gdy wilk jest w pobliżu. Genialnie zrobione łóżko, z wilkiem, którego głową można poruszać. Świetny domek Babci i wiele innych wspaniale dopracowanych szczegółów i szczególików.
Z kolei w książeczce “Jaś i Małgosia” sugestywny domek z piernika, którym objadają się moje dzieci (“nibowo”, rzecz jasna) przy każdym czytaniu. Jest też klatka z Jasiem i można próbować go sekretnie uwalniać. A gdy Czarownica wreszcie ląduje na łopacie, dzieci zgodnie krzyczą: “i do pieca!” – po czym bez krztyny współczucia ładują szuflę prosto w ogień. Co wrażliwsze matki mogą się czuć oburzone, ale tak właśnie było w oryginalnej książce, którą pamiętam z własnego dzieciństwa. Również wciskałam złą Babę Jagę do pieca, i nie skrzywiło mnie to .. aż tak bardzo.
Jeśli jakieś książki dla młodocianych mogę naprawdę, ale to NAPRAWDĘ polecić, to właśnie te. Te bajki to prawdziwa klasyka i pewnie macie w domu z dziesięć wersji każdej z nich, ale nie takie. Piękne, jednocześnie idealne na prezent dla każdego dziecka w wieku post-destrukcyjnym (powyżej 3 lat). Nie, to nie jest wpis sponsorowany. Ale jeśli ktoś z wydawnictwa “Entliczek” to czyta, bo pięknie Was proszę o ciąg dalszy! Wiele cudnych książek Vojtěcha Kubašty czeka na reedycję. Liczymy na Was!
Alfabetyczny spis naszych ulubionych książek dziecięcych znajdziecie tutaj, a najnowsze prezentacje lektur są w tym miejscu. Serdecznie polecam!
Znam przeciez, u dzieci mojej chrzestnej byly te cudenka, ale poniewaz wtedy niepismata bylam, to sie nawet ostatnio zastanawialam, czy wtedy ktos ich nie przywiozl z zagramanicy. Dzieki wielkie, milo zobaczyc starych znajomych. Tez jestem bibliofilka nienawracalna, ale u nas to genetycznie uwarunkowane. Jak ongis moj tata, teraz ja czasem ukrywam zakupy ksiazkowe, tak jak niektore laski nowe buty: “Nowe? A nie, stare jak swiat”. :)
Haha, no tak, ja też mam szufladę wstydu z zapasowymi książkami. Chociaż ostatnio to głównie takie dla dzieci :D
Ja to już nawet nie chowam przed mężem bo jak kupuję to jest tych książek kilka i nie da się ich nigdzie skutecznie schować i też oczywiście dominują tytuły dziecięce. Pozdrawiam serdecznie Dorota :-)
Ps. Poproszę o nazwę księgarni, w której jest tak atrakcyjna cena książeczek.
Obecnie dobre ceny na te książki mają m.in. Aros, Czytam.pl., Merlin.
Około 25 zł plus dostawa.
Pozdrawiam również :)