Zakładam, że jesteś czyjąś mamą, względnie czyimś tatą, bo taka targetowa grupa w większości mnie czyta. Zakładam, że szukasz tutaj zrozumienia, ukojenia, albo podoba Ci się, że ktoś myśli tak jak Ty. Prawdopodobnie masz czasem dość domowego kieratu i cieszysz się, że ktoś ubrał Twoje myśli w słowa.
Dziś chciałam napisać Ci jaką postawę rodzicielską możesz przyjąć, by nie zwariować w natłoku obowiązków i wymagań stawianych przez potomstwo.. i społeczeństwo. A zwariować wcale nie trudno!
Pamiętaj, że nic tak nie rozpala ludzkiej wyobraźni jak wtrącanie się do cudzych sposobów radzenia sobie z dziećmi – jakiej strategii wychowawczej byś nie przyjął, i tak zostanie ona wielokrotnie skomentowana i skrytykowana. Co ja mówię! – nasłuchasz się już na etapie wyboru imienia, a potem będzie coraz ciekawiej. W związku z tym..
“Nie przejmuj się tym, co mówią/myślą inni. Rób swoje.”
Wychowuj tak, jak podpowiada Ci intuicja. Jasne – czytaj, obserwuj, ucz się. Nie bądź betonem, ani krową, która nigdy nie zmienia zdania, przyznaj się do błędu jeśli się zdarzy. Wychowanie potomstwa to poligon doświadczalny, na pewno wielokrotnie coś spieprzysz i wdepniesz na niejedną minę, zanim zrozumiesz jak prawidłowo zachować się w różnych sytuacjach. Albo i nie zrozumiesz. Istnieje spora szansa, że za dwadzieścia lat Twoje dziecko z jakimś podręcznikiem pedagogicznym w punktach wytknie Ci wszystkie potknięcia. Nic na to nie poradzisz!
“Myśl o sobie.”
Czyli bądź czasem egoistą.. oh, pardon. Chciałam przez to napisać: “bądź pragmatykiem!”. To najlepsze, co możesz zrobić dla siebie i swojej rodziny. Myśląc o sobie uczysz dzieci, że nie są pępkami świata. Że muszą czasem poczekać na Twoją reakcję, że nic nie spada z nieba. Że rodzic też ma swoje potrzeby, i to nie tylko fizjologiczne.
“Wyjdź z domu.”
Nikt nie jest niezastąpiony, nawet Matka Polka. Dlatego warto dać mężowi, dziadkom i ciociom możliwość przekonania się o tym jak wspaniale sobie radzą z obsługą dzieci. Matka nie jest przecież nadczłowiekiem, nie ma supermocy, ani pięciu rąk.. Chociaż może jej się tak wydawać, gdy zostawia swój narybek w posprzątanym domu, z obiadem w lodówce do podgrzania, pod opieką co najmniej dwójki dorosłych osób.. przerażonych faktem, że każde ma (AŻ!) jedno dziecko do ogarnięcia przez całe trzy godziny. No, faktycznie.
“Nie zatracaj się w macierzyństwie”
To w zasadzie rozwinięcie poprzedniego punktu – Twojego macierzyńskiego trudu nie umniejsza ani puder na twarzy, ani lakier na paznokciu. To, że umawiasz się z koleżanką na basen i z kuzynką na koncert nie oznacza, że nie kochasz własnych dzieci. Podobnie jak posiadanie hobby, jakaś siłka, czytanie książek, w których nie ma obrazków i oglądanie wystaw innych niż sklepowe. Nie musisz też cały czas nawijać o dzieciach, by wszyscy widzieli jaka jesteś troskliwa. Dzieci są spoko, ale.. serio, jest też wiele innych tematów do rozmowy.
“Ucz dzieci samodzielności..”.
Warto przeorganizować dom tak, by dzieci łatwo sięgały do swoich półek w szafie, jest szansa, że będą wówczas ubrane zanim rano wstaniesz. Jest też opcja że zastaniesz w ich pokoju pasmo górskie usypane z gaci, majtek i koszulek, ale.. fascynacja wywalaniem ciuchów z szafy kiedyś minie, a umiejętność ubierania zapewne zostanie. Można też skombinować podnóżek do łazienki, by mogły uczyć się mycia i wycierania rąk. Warto poświęcić chwilowy komfort na rzecz długofalowych skutków. Dwuletnia Kropka myje ręce sama, chociaż czekam na ten moment, gdy zajawka na mydło i wodę minie.
“.. i odpowiedzialności.”
Mali ludzie mogą dostać niewielką dawkę odpowiedzialności i najczęściej jest to dla nich duża frajda. Przykładowo: od pewnego czasu pakujemy starszym dzieciom plecaki, gdy idziemy do ogrodu i nie są to żadne książeczki, zabaweczki, czy inne pierdoły. Same konkrety: kapelusze i okulary słoneczne, bluzy na wypadek ochłodzenia, nawilżane ściereczki, bidony z wodą. Czasem jakieś jabłka lub muffinki, które Stwory muszą rozpakować dosłownie w 3 sekundy po dotarciu do ogrodu (bo przecież droga jest naprawdę męcząca, można zgłodnieć!). Dla nich to duża atrakcja nieść własny plecak, a dla nas ułatwienie, bo mieszkamy dość wysoko, a do zabrania jest zawsze duża ilość rzeczy.
“Wykorzystaj chwilę”.
Czasem zdarza się taki zaskakujący moment, w którym dzieci nie płaczą i bawią się zgodnie, nie robiąc sobie krzywdy. Dobrze wykorzystać chwilę, porzucić ścierę, czy obieraczkę i poświęcić chociaż dwadzieścia minut na swoją rozrywkę i kulturę, higienę.. lub sen, jeśli akurat taki masz priorytet. Od razu człowiekowi raźniej z kolorowym pedicure lub świadomością przeczytania kolejnego akapitu książki. A dom się od tego nie zawali.
“Jedz jak człowiek”.
To, że masz dzieci nie znaczy, że masz jeść zimną zupę i roztopione lody. I kawę z opadniętą pianką. Nie widzę powodu, by matka miała kogoś karmić łyżeczką (chyba że ten ktoś jest bardzo mały) i zajmować swój czas w jakiś inny sposób, niż delektowanie się świeżym posiłkiem tak jak reszta populacji. Matka to nie niewolnica Isaura, ma prawo siedzieć przy stole i spożywać ciepłe żarcie w tym samym czasie co wszyscy.
“Nie musisz się dzielić ostatnim kawałkiem ciasta”.
Tak naprawdę to nie wiem dlaczego dodaję ten punkt do listy, sam/a musisz sobie odpowiedzieć na pytanie jak często dochodzi u nas do takich sytuacji. Wyobraź sobie, że ostatni kawałek ciasta został w lodówce. Tylko Ty o tym wiesz, jest wieczór, dzieci kładą się do snu. Nie ma sensu unieszczęśliwiać rodziny podziałem wypieku. A jeśli jest wczorajszy i z kremem, to zawsze bezpieczniej zjeść samemu, bo może się zepsuł. Trzeba chronić dzieci, po co robić aferę, lepiej pozbyć się słodkości dyskretnie, bez świadków. Czego oczy nie widzą..
“Olej poczucie winy. Wiem, że i tak się poświęcasz!”
Jeśli zachowujesz się zgodnie z powyższymi punktami, to wcale nie oznacza, że jesteś wredną zołzą, która za nic ma uczucia swoich dzieci, która je zaniedbuje. Wiem jak jest. Gdy jest ciepło oddajesz im ostatnie łyki wody z butelki, chociaż sama masz gardło wyschnięte na wiór. Gdy wyjadają żółtka z jajek na twardo, ty pokornie dojadasz stosy białek, chociaż miałaś inne wyobrażenie o dobrym śniadaniu. Gdy pilnie chcą do łazienki, przepuszczasz je w kolejce, chociaż w normalnej sytuacji Twoja potrzeba wydawałaby się priorytetowej wagi. Gdy budzą się z płaczem w środku nocy, tulisz je do snu, chociaż czasem sama masz ochotę wyć ze zmęczenia. Gdy już ledwo trzymasz nerwy na wodzy bierzesz trzy głębokie wdechy i zwracasz się do nich kulturalnie, chociaż głos Ci drży, a przekleństwa masz na końcu języka.
To ciężki kawał chleba być mamą (i tatą), wie każdy kto co rano od nowa zaczyna swoją przygodę z nieobliczalnymi małymi ludźmi. Dlatego warto dać na luz, przejmować się mniej, przymykać oko. Śmiać się z własnych błędów wychowawczych, nie zadręczać się masochistycznymi pytaniami w stylu “Czy jestem bardzo złym rodzicem?” “Czy mogłabym być lepszą mamą?”.
Ponoć jesteśmy najlepszymi potencjalnymi rodzicami dla naszych dzieci.
Właśnie dlatego oni trafili na nas, a my na nich. Innej opcji nie mają, więc siłą rzeczy jesteśmy najlepszą – tak to sobie tłumaczę. Ale zawsze można ich spytać by się upewnić, jestem przekonana, że odpowiedzą soczystym przytulasem i spojrzeniem, które roztopi serca.
Podobał Ci się ten tekst? Udostępnij go, by inni też mogli przeczytać. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mamy!
No i super! Święte słowa, Matka tez człowiek! A zdrowy egoizm tez z korzyścią dla dziecka, więc w sumie korzyść podwójna.
Najlepszego Ruby:)
Wzajemnie :D
No to wszystkiego najlepszego droga Mamo. Nie tylko matki zagladaja, ale te bezdzietne koduja rady na przyszlosc :))))
Nie będzie tyle zaskoczeń, jak przyszłe matki poznają wersję macierzyństwa bez lukru :)
Dziękuję <3
Kawa z opadniętą pianką jako najgorsze, co się może przydarzyć- made my day :P
Trzeba mieć w życiu priorytety :D
Kawie z opadniętą pianką mówimy stanowcze NIE!
Widzę, że nie jest ze mną/u nas tak źle. Muszę tylko popracować nad dwoma punktami związanymi z myśleniem o sobie-wychodzeniem z domu , nie zatracaniem się w macierzyństwie:-) Szkoda, że nie mam z kim realizować tych punktów ( nie licząc męża), bo większość “dzieciatych” koleżanek,(jak nie wszystkie) po prostu nie wychodzi z domu bez dzieci a i z dziećmi rzadko, bo nie mają czasu, bo to za skomplikowane, zbyt czasochłonne…serio! Szok, prawda?!
Naprawdę szok! Ja rozumiem, jak się ma trójkę tak jak my – to jest trochę skomplikowane, ale nie można się poddawać :)
Świetne i mądre podejście do macierzyństwa. Gratuluję i pozdrawiam. Będę zaglądała do Pani częściej.
Pozdrawiam Dorota