Ta zima nie rozpieszczała nas zbytnio. Przewlekłe przeziębienia, gorączkujące Stwory, Młody łapiący coraz to nowe infekcje w przedszkolu i szczodrze obdzielający nimi naszą niewielką komórkę społeczną. Kropka z nieustannym katarem, kichający mąż, smarkająca ja.. i tak w kółko przez cały grudzień i połowę stycznia.
Byłam przygotowana, że tak to będzie wyglądało, gdy pierworodny pójdzie do przedszkola, że będzie budował odporność i my wszyscy wraz z nim. Ale mimo wszystko bywało ciężko, gdy siedzieliśmy odcięci od towarzyskich kontaktów, w wiecznej kwarantannie, by nie narażać dzieci przyjaciół na nasze wirusy. Patrząc tęsknie na krajobraz za oknem, marząc o spacerze, placu zabaw.. czymkolwiek poza siedzeniem w domu!
Ale w międzyczasie trzeba coś robić, skanalizować dziecięcą energię, sprawić, by młodociani się nie nudzili, a rodzice nie zwariowali doszczętnie. Zająć stado jakąś sensowną, konstruktywną zabawą, by nie rozniosło naszego domu w pył, gdy zabawki zostaną już rozplądrowane po powierzchni salonu, obiad rozpaćkany, a bajka obejrzana. Na szczęście znaleźliśmy na to jeden niezawodny sposób, z każdym miesiącem coraz bardziej pochłaniający nasze małe Stwory, zajmujący je na coraz dłuższe chwile przy biurku.
Prace plastyczne!
Młody to typowy przedszkolak – uwielbia rysowanie, które do niedawna przypominało jakiś neo-abstrakcjonizm i dopiero zaczyna nabierać (odrobinę) realistyczniejszych form.
Mógłby godzinami wycinać malusieńkie karteluszki nożyczkami, obklejać kartki nalepkami oraz.. strugać kredki. Malowanie farbami też jest na topie, ale ze względów praktycznych zdarza się nieco rzadziej – zabezpieczanie połowy stołu i dziecka folią, by nie ufajdało wszystkiego w zasięgu swoich rączek to nie jest coś, na co mam ochotę codziennie.
Nie tak dawno powiększyła się lista ulubionych artystycznych zabaw Młodego – wreszcie nauczył się używać kolorowanek zgodnie z przeznaczeniem i pracowicie wypełnia białe przestrzenie kartek. Potrafi jak siedzieć godzinę zamalowując kolorowanki, prawie nie wyjeżdżając za linię i używając całkiem realistycznych barw. A jak cicho jest wówczas w domu!
Kropka nie lubi zostawać w tyle i we wszystkim naśladuje brata, było więc do przewidzenia, że zaakceptuje taki rodzaj rozrywki. Rysuje swoje bohomazy i dość często prosi nas o asystę: żąda kolejnych kółek, kwadratów, trójkątów i ślimaków. Czasem prosi o pisanie jej literek, skrycie marzy o tym, by dorwać się do kredek brata, ale on nie pozwala jej ruszać zestawu, który dostał od Mikołaja w przedszkolu.
Na szczęście niedawno w kąciku plastycznym dzieciaków pojawiła się nowość.
Kredki Crayon Rocks przyjechały do nas prosto z zaprzyjaźnionego sklepu Tublu.
Zapakowane w gustowne woreczki, które już same w sobie są atrakcją, zwłaszcza dla Kropki: mała dziewczynka uwielbia je wysypywać i pracowicie pakować z powrotem. Kształt kamyków idealnie pasuje do małych rączek i ułatwia malowanie, zwłaszcza dużych powierzchni. Dzieciakom podobają się intensywne kolory, a mnie to, że kredki są bezpieczne dla środowiska, bo wykonane w 100% z wosku soi.
Od pewnego czasu codziennie rano, jeszcze przed śniadaniem słyszę stanowczy komunikat: “Chcem pjezenta. Pjezenta chcem!”. Wyciągam wtedy kredki, sadzam Kropkę przy kuchennym stole i mam pół godziny z głowy na szykowanie posiłku. Po powrocie z przedszkola do siostry dosiada się Młody i znów na dłuższą chwilę oddają się sztukom plastycznym. Ostatnio zauważyłam, że dzieciaki mają świetną pamięć odnośnie swoich zestawów i NIGDY ich nie mieszają. Kropka ma zestaw wiosenny, a Młody klasyczny. Pedantycznie dbają, by w każdym woreczku był tylko jeden kolor pomarańczowy, czerwony, czy niebieski. A gdy jakaś kredka zginie lub – co gorsza – znajdzie się w zestawie brata/siostry podnoszą straszny lament :).
Rysowanie to świetna sprawa dla takich maluchów. Uczy je koncentracji i precyzji, ćwiczy manualne możliwości w czasach, gdy wiele przedszkolaków ćwiczy jedynie kciuk i przesuwanie obrazków na ekranach.
Warto zachęcać dzieci do takich aktywności i podsycać co jakiś czas zainteresowanie tematem przy pomocy nowych kolorowanek, kredek lub zestawów papieru kolorowego. Gdy już wkręcą się w plastyczne hobby, to potrafią siedzieć po cichutku przy stole bardzo długo, a miny mają przy tym taaakie skupione, że aż miło popatrzeć! Raz na jakiś czas pojawiają się tryumfalne okrzyki w stylu: “mamo, zobac, ja juz umiem malować gwiazdki!”. I fajne jest to, że nagle nie muszę już udawać, że owe gwiazdki widzę, bo one faktycznie wyglądają jak całkiem normalne gwiazdki.
Kredki Crayon Rocks – do kupienia tutaj.
Zapraszam też do obejrzenia reszty asortymentu w sklepie Tublu. Mają teraz fajne wyprzedaże (tutaj).
Wow! Ciekawe te kredki i piękny kącik dzieciaków!
Mój prawie trzylatek również uwielbia takie zabawy :) kocha nożyczki, plakatówki , akwarele, kredki, plastelinę… no jak nic, przydałoby mu się to przedszkole ^^
Taaak, przedszkole jest super, bo dodatkowo inspiruje dzieci do prac plastycznych i jakby.. trochę cywilizuje.Młody naprawdę dużo się tam nauczył – ostatnio od jednego z kolegów jak rysować rakiety, a to przecież istotna wiedza ;)
Ohoho, rysowanie rakiet to wiedza zupełnie niezbędna jest!
Dogadaliby się z moim, który od dawna ogląda na jutube starty i lądowania spacex a potem rysuje rakiety i wielonogie krowy, które uciekają, bo się przestraszyły hałasu;)
Mamy te kredki, już kolejny zestaw, kupiliśmy je jeszcze dla Wilczka, jak był malutki. Też je bardzo lubimy, i mam wrażenie, że miały wpływ na to synek prawidłowo trzyma także klasyczne kredki. U nas niestety pałętają się wszędzie i naszym dzieciom daleko do pedantyczności w tym (nie tylko w tym oczywiście) względzie, i pełnią funkcję towarów w pociągu, wypełniaczy przeróżnych pudełek, i w ogóle wzbudzają masy kreatywności(np na ścianach;)) aha, i oczywiście Iskra niestrudzenie ich próbuje;)
Fajną macie tę ścianę tablicową, myślę, że musimy taką rozważyć:)
I zdrówka dla Was!
Świetna jest, aż żal, że za jakiś miesiąc będziemy musieli ją zamalować na biało, bo przecież przenosimy dzieciaki do naszej sypialni, a my musimy się zmieścić z dużym łóżkiem w ich małym pokoiku. No ale gdybyśmy wiedzieli rok temu, że będziemy mieć trzeciego Stwora, to nie robilibyśmy im tego remontu, tylko zrobili wcześniejszą przeprowadzkę, a tak.. no cóż. trzeba będzie organizować tablicę na nowo!
a to ciekawa jestem, jak to się zachowa przy zamalowywaniu;)
Zagruntujemy najpierw, to może zniknie :)
Uwielbiamy te kredki :) jak dla Nas powinni sprzedawać oddzielnie kamyki czerwone. To ulubiony kolor mlodego i kończy się jako pierwszy. A z tym zapałem do cięcia i temperowania – mamy to samo ;)
Świetne te kredki, cena nieco bolesna, ale mały zestaw chyba wytrzymam :) I ładnie u Was, kolorowo i wesoło, tylko zupełnie nienowocześnie – powinno być w bieli albo szarości z dodatkiem wzorów w wąsy albo czarne trójkąciki. Chevron ewentualnie. Nie wiem, czy to trochę nie siara pokazywać wnętrze, które nie jest pseudoskandynawskie. Czy to się nie odbije negatywnie na dzieciach? ;)
Haha :)
A jak ich przeniesiemy do nowego pokoju będzie jeszcze mniej skandynawsko – dla Kropki planuję dużo wzorów w kwiatki. Mamy jeden miętowo-szary ochraniacz do łóżeczka w chevrony. Od dłuższego czasu nie mogę na niego patrzeć! :D
Ech, to trudno będzie z takim pokojem o karierę w blogosferze ;) Chyba że w jakimś podziemnym, opozycyjnym nurcie…
Tak po cichu – mam nadzieję, że wzory w kwiatki pokażesz, bo też planujemy zamianę sypialni z małymi, a przecież na szaro im nie pomaluję ;)
Lubię mój podziemny nurt! I nawet planuję wpis wnętrzarski :)
Też lubię Twój podziemny nurt :)
Dzięki, miło mi :))
To mówisz,żeby nie zamawiać tych wąsów, chevronów, trójkątów i czarnych krzyżyków na białym tle?
Bo wiesz.. po Twoich poprzednich komentach uznałam, że może poprawi to moją pozycję w blogosferze..
Przemyśl sprawę… Na pewno byś miała z 1000 lajków więcej, jakbyś kupiła trochę wąsów i chevronów plus koniecznie paskudną, ale hand-made przytulankę i do tego dla dzieci pumpy z ekodresówki (musowo szare z czarnym wzorem). I może jeszcze te takie małe laleczki-króliczki, co kosztują po dwie stówy, a łóżeczko dla nich trzecią stówkę. W sumie dzieci nie muszą się tym bawić. Dajesz do ręki, robisz focie, wrzucasz, gdzie trzeba, ludzie widzą, że weszłaś na właściwą ścieżkę i doceniają, a Ty opychasz towar na allegro, a Stworom dajesz z powrotem kolorowe mandoliny :D
Wieeeem, kojarzę te lalki króliczki, od dawna mnie zastanawia ich fenomen, bo ceny mają z kosmosu!
No i paskudną przytulankę hand made muszę wykombinować. Dzięki za cynk, teraz już wiem czego mój blog potrzebuje :D
Ech, chyba powinnam zostać doradcą zawodowym ;)
Super! Jak ja Ci zazdroszczę tego czasu, który Stworki pożytkują na malowaniu i zajmowaniu się sobą. Mój niespełna dwulatek ma wprawdzie zwykłe kredki ale pomimo delikatnej sugestii do czego owe kredki służą, namiętnie wrzuca je do rury od odkurzacza…. Bardziej rajcuje go zwykły długopis i ważne dokumenty :-)
(dyskretnie przemilczę, co robi rura od odkurzacza i w zasadzie sam odkurzacz w pokoju od świtu do zmierzchu – poza tym, że po prostu z nami mieszka).
No tak – odkurzacz najlepszym przyjacielem kobiety! (pomyśleć, że kiedyś to były diamenty ;)
A gdzie mozna kupic takie malowanki?
Kolorowankę przywiozła Młodemu ciocia z Francji, nie jest żadnej znanej firmy, więc nie mam pojęcia gdzie takie znaleźć :(
A w innym temacie – czy na tej pięknej gitarze Djeco faktycznie można choć trochę grać? Czy nie wydaje żadnych dźwięków? I jak oceniasz delikatność jej wykonania? Myślisz, że mogłaby przetrwać działania ekspansywnej prawie dwulatki? Od dłuższego czasu zastanawiam się nad kupnem, bo starsza córeczka uwielbia gitary, ale nie wiem, czy nie jest jeszcze za mała. Wiek Kropkowy minus tydzień.
Gitara jest u nas od roku i wygląda dalej tak samo, mimo że dzieciaki jej nie oszczędzają. Jedna struna się trochę luzuje i nie da się jej tak porządnie dokręcić, ale to chyba jedyny mankament. Ona nie jest cała z drewna, pudło jest z plastiku, ale i tak wygląda bosko. Co do grania.. no cóż, dzieci coś tam grają, ale z pewnością nie jest to profesjonalny instrument. Nie jesteśmy muzykami, więc nie wiem, czy da się z niej coś na serio wykrzesać (w sensie melodię:)
Ogólnie jak na produkt Djeco jakość jest bardzo fajna. Bardzo lubię wzornictwo tej firmy, ale mamy ze 2-3 produkty, które jakościowo okazały się beznadziejne, a przecież do tanich nie należą.
Dziękuję :)
Zawsze do usług :)
Super. kredki trafią na pewno na wishlistę moich niespełna dwuletnich bliźniaków :), na razie eksperymentujemy ze zwykłymi kredkami świecowymi :). A i jeszcze jedno pytanie – kolorowanka Młodego tez z tego sklepu?
Kropka wygląda prześlicznie w czarno – białek sukience/ tunice? mogę zapytać gdzie ją kupiłaś?
Dużo zdrówka.
Ps. zainspirowani wcześniejszymi wpisami w weekend planujemy muzeum śląskie) i tort bezowy (przyznam się, że mam tremę bo nigdy bezy nie piekłam :) pozdrawiamy
Kolorowanka Młodego nie jest z Tublu – przywiozła ją ciocia z Francji, także niewiele mogę tutaj pomóc.
Sukienka Kropki z H&M, jedyne 19,99 :)
Cieszę się, że mogłam zainspirować w kwestii muzeum i bezy. A beza serio nie jest trudna, dasz radę! Trzymam kciuki!
świetne są te kredki! Tak dawno u Was nie byłam przez zmianę nazwy :) a tu tyle zmian! Gratuluję!!! :)
A ja jeszcze poproszę o pełen tytuł i wydawnictwo tej kolorowanki Młodego, bo tak grubych konturów jeszcze nie widziałam. Rewelacja! :)
A, już widzę – z Francji. :( Wczoraj nie wyświetlały mi się komentarze. Pozostają nasze, polskie, nieco cieńsze kontury.
Cześć, no właśnie nie zdążyłam wczoraj odpisać. Książeczka z Francji, ma jedynie napis “Bloc” na odkładce, faktycznie fajna bardzo.