Bosman zakręcił wyimaginowanym kołem sterniczym i turkusowy okręt odbił w prawo. Dziewczyna na bocianim gnieździe zakrzyknęła gromkim głosem: “Tam płynie jakiś statek! Szybko, to nasi wrogowie, pospiesz się, będziemy robić.. A B O J D A Ż”.

Bosman zakręcił wyimaginowanym kołem sterniczym i turkusowy okręt odbił w prawo. Dziewczyna na bocianim gnieździe zakrzyknęła gromkim głosem: “Tam płynie jakiś statek! Szybko, to nasi wrogowie, pospiesz się, będziemy robić.. A B O J D A Ż”.
Gdybym zrobiła spontaniczne fotografie do wpisu sponsorowanego (a propos, na końcu wpisu rabat dla Was, wytrwajcie w czytaniu:), zobaczylibyście zapewne rozgardiasz na podłodze i ciemne kłaczki na dywanie. Szybę w oknie, którą naprawdę WIDAĆ na zdjęciu oraz smętną szczotkę na kiju, leżącą nieszczęśliwie na środku balkonu, niejednokrotnie w towarzystwie worka z pieluchami, który został tam wystawiony “tylko na chwilę”.
„Trzecie dziecko zawsze ma pod górkę”. Tezę łatwo udowodnić na przykładzie miejsc do spania naszych latorośli. Dawno temu wyremontowaliśmy dla pierworodnego cały pokój, ozdabiając go nalepkami, a nawet robiąc sobie sesję ciążową na tle tych żyraf i palm. Do porodu było jeszcze kilka miesięcy, ale my wszystko mieliśmy przygotowane na przybycie nowego Człowieka.
To był taki dzień jakby huragan, mordor, stado diabłów tasmańskich i hiszpańska inkwizycja przetoczyły się wespół przez nasz salon. Dzieci dokazywały i czyniły zwyczajową rozwałkę, krzycząc ile sił w młodych gardłach, biegając ile sił w młodych nogach. Gdy płakały to tak, jak gdyby największe nieszczęścia świata zwaliły się im na głowy, a gdy się śmiały to tak, jakby skakanie po łóżku było najcudowniejszym doświadczeniem ich dotychczasowego życia.
Jakiś czas temu tworzyłam całkiem ambitne teksty – wiecie, o architekturze, o korporacjach, o zanieczyszczeniu środowiska. Fajnie mi to szło i dobrze się czułam w tematyce. I nagle coś się stało – mój mózg przestawił się na ciążowo-porodowe tory i zaczął podejrzanie zwalniać. “Publicystyka wykraczająca daleko poza tematy macierzyństwa”, którą ochoczo deklaruję na fan page’u zamieniła się w parenting w najczystszej postaci. Bo wlazłam z powrotem w tematy okołodziecięce, całkiem głęboko wdepnęłam między niemowlęce gadżety, kocyki i pieluchy.
Przed nami nie lada wyzwanie. Nasza rodzina, którą już niedługo śmiało będziemy mogli nazywać “wielodzietną”, wkrótce przeżyje prawdziwą rewolucję przeprowadzkową. Rodzicom przypadnie niewdzięczny los przeniesienia się do małego dziecięcego pokoiku, do którego ledwo upchniemy małżeńskie łoże, z kolei dzieciaki otrzymają naszą wielką, 33-metrową sypialnię.