To była wyjątkowo mroźna niedziela. Mieliśmy wyjechać tuż po śniadaniu, by dzieciaki miały dużo energii i nie były głodne po pierwszym kwadransie zwiedzania. Mąż poszedł odpalić auto, bo z tymi dieslami na mrozie nigdy nic nie wiadomo. Ja zajęłam się szykowaniem licznych warstw odzieży dla całej rodziny.
