Strona główna » Rozmowy poranne. Keep calm, rodzicu, it’s only przedszkole!

Rozmowy poranne. Keep calm, rodzicu, it’s only przedszkole!

Zwyczajny jesienny poranek. Wchodzę do dziecięcego pokoju i widzę zaspane i aspołeczne oblicze mojego pierworodnego. Całą swoją postawą wyraża niechęć do świata znajdującego się poza ciepłą pościelą. Tymczasem za godzinę mamy być w przedszkolu.

Mamo, ja nie chcę dzisiaj wstawać! Ja nie chcę iść do psedskola! – mówi Młody żałośnie.

Nie chcesz iść do przedszkola? Naprawdę? – odpowiadam.

Tak! Chcę zostać w moim łózecku.

Fajnie się tak leży w łóżeczku, prawda? Naprawdę ciężko jest wstać!

Tak! Lubię moje łózecko.

Ja też je lubię kochanie. To bardzo fajne łóżeczko. Widzę, że jesteś jeszcze trochę zaspany i smutny. I naprawdę nie masz ochoty iść do przedszkola. Myślę, że kubek mleka z miodem poprawi ci nastrój.

IMGP2358

Taaaak! – Młody wykazuje pierwszą tego dnia iskierkę entuzjazmu.

To ja idę zrobić mleko. Tu masz swoje ubranka, ściągaj szybciutko piżamkę i przebierz się w nie, gdy ja będę podgrzewać mleko – mówię chytrze, mając nadzieję, że dzieciak nie skojarzy faktów. Ale kojarzy.

Ale ja nie chcę iść do psedskolaaa! – buntuje się on.

O, zobacz, widzisz: to twoja nowa metka z pieskiem. Masz je teraz naklejone na wszystkie ubranka do przedszkola. Na każdym ubranku ten sam radosny piesek. Ubierzesz się?

Lubię tego pieska – rozjaśnia się Młody zdejmując gacie od piżamki i mocując się ze skarpetkami. Ja w tym czasie idę do kuchni. Podgrzewam mleko, gdy wpada Młody z koszulką wciśniętą na głowę.

Poczekaj, pomogę ci z tą koszulką. Wiem, że to nie jest łatwe to wszystko tak dobrze na siebie założyć. Trafić rączkami w te rękawki i w ogóle. To bardzo trudne dla takiego małego człowieka. Ale zobacz jak sobie świetnie poradziłeś! Oto twoje mleko.

W tym momencie Młody wraz z Kropką pakują się na kanapę. Każde ze swoim kubkiem mleka. Kilka minut później żałosny nastrój wraca jednak do łask.

IMGP2362

Mamo juz wypiłem. Ja chcę sobie tutaj siedzieć na kanapie. Ja nie chcę do psedskola. Ja chcę się bawić w mokjim piasku i być chojy!

Aż tak nie chcesz iść? Wolałbyś być chory? – pytam schodząc z nim po schodach.

Chcę zepsuć to psedskole. Młotkiem mu zjobić buch buch! – kontunuuje on machając rączkami zapamiętale.

Młotkiem powiadasz? 

Tak! I jozwalę to psedskole!!

Całe rozwalisz? Naprawdę? – dopytuję wkładając mu buciki – nawet kuchenkę, w której panie kucharki robią dla was jedzonko?

Kuchenkę tez!

A tę jadalnię, gdzie sobie zjadacie wasze śniadanka?

Tez!! Młotkiem!!

No to naprawdę musisz dzisiaj nie lubić przedszkola. Wiem, że czasem je nawet lubisz, ale dzisiaj to w ogóle.

Tak!

To jak przyjedziemy do przedszkola weźmiemy taki nibowy młotek i zrobimy mu wielkie buch buch.

Tak zjobimy – cieszy się Młody, podczas gdy ja zapinam mu pasy w aucie.

IMGP2361

No to jedziemy. Ale będzie buch! buch! – mówię i ruszam w stronę jaskini lwa. Na parkingu przed przedszkolem sama mam ochotę wyć i rzucać przekleństwami, bo parkowanie tyłem zupełnie mi nie wychodzi. Co za obciach przed innymi rodzicami! Zrezygnowana wyjeżdżam z miejsca, na które próbuję bezskutecznie wjechać od dziesięciu minut, zarzynając przy okazji skrzynię biegów. Na szczęście po chwili znajduję inne. Przodem.

Mamusiu, ja wolę jeździć autkiem tatusia, wies? – Młody jest ze mną zupełnie szczery. Po chwili przypomina sobie jednak po co tu przyjechaliśmy – Ale ja nie chcę iść do psedskola!!

Ja wiem kochanie. Zupełnie nie masz dzisiaj na to ochoty, prawda? Czasem się tak człowiek czuje, że wcale ale to wcale mu się nie chce iść do przedszkola. Albo do pracy.

Tak! Właśnie tak!

Ale pamiętasz? Robimy buch buch! – przypominam mu.

BUCH BUCH! – Młody macha rączką obok przedszkolnej bramy, chwilę później niewidzialnym młotkiem rozsadza w pył przedszkolne ściany.

No pięknie. I jeszcze może koło tych drzwi – pomagam w destrukcji jak mogę.

BUCH BUCH! – Młody radośnie roznosi drzwi na drzazgi.

Super, a teraz wejdźmy do środka. Tam też zrobimy buch buch koło tej ławeczki, gdzie się zmienia buciki.

BUCH BUCH! Młody macha rączką, ale jednak czegoś mu brak (być może odgłosu burzących się ścian i pękających szyb) – Mamo, ale ja to bym chciał zjobić takie pjawdziwe buch buch, a nie tylko nibowe!

Wiem, kochanie. Wiem, że naprawdę dziś nie lubisz tego przedszkola. Chodźmy do środka.

IMGP2359

W tym momencie wszelkie metody przestały działać. Młody musiał popłakać i się przytulić. Zachowałam spokój, powiedziałam mu, że przyjadę tuż po podwieczorku. Powiedziałam, że bardzo go kocham, ale on nie słuchał, tylko płakał. Przytuliłam go mocno i po prostu czekałam aż się uspokoi. Nie uspokoił się, więc zaniosłam go do sali. Podeszłam prosto do pani wychowawczyni, ona od razu zaczęła opowiadać o planach na dzień, bajeczkach, które obejrzą, o śniadaniu i zabawach. Młody rozpogodził się, gdy usłyszał o Kubusiu Puchatku i Śwince Peppie. Ucałował mnie na pożegnanie i już zupełnie uśmiechnięty wytarł buzię i ruszył do zabawy.

Ileż to razy chciało Wam się płakać, wyglądając przez szare okno w poniedziałkowy poranek? Idąc na autobus/tramwaj/parking, czekając na przystanku w deszczu, odśnieżając swoje auto przy minusowych temperaturach?

Nie jest łatwe prowadzić ryczącego potomka do przedszkola. Wiedząc, że on – zupełnie jak my czasem (co ja mówię: zawsze!) może nie mieć ochoty wygrzebywać się z pościeli. Nasze dzieci też się czują źle z tym, że dopadły je te pierwsze życiowe obowiązki. Po kilku dniach euforii i ciekawości nagle okazuje się, że nowe miejsce to nie wybór, to nie opcja spędzania czasu, ale powinność, konieczność. Szara codzienność! “Psedskole to taka moja pjaca” – mawia Młody, gdy jest w dobrym humorze. I to jest prawda. To pierwszy krok dziecka w społeczeństwo, w obowiązki, w świat innych ludzi. Ciężko tak po prostu to rodzicowi zaakceptować, ciężko nie wzruszyć się czasem, nie martwić jak sobie mały Stwór poradzi. Są różni rodzice – jedni płaczą, inni się stresują, jeszcze inni są podenerwowani, bo już czas do pracy a dziecko się tak grzebie z tymi butami. Warto jednak dać na luz.

Dzieci – te idealne papierki lakmusowe – w mig podchwytują nasze nastroje. Wiedzą, że coś jest nie tak, skoro my się stresujemy i mamy łzy w oczach. Czego oczekujemy więc od nich? Jak mają być dzielni, skoro my nie potrafimy?

Dać na luz to jedno. Ale wykazać się zrozumieniem to drugie. Wczytajcie się w powyższy dialog. Może jest monotonny, może jest irytujący. Za to jest prawdziwy – z grubsza oczywiście, bo nie chodzę za dzieckiem z dyktafonem. Postanowiłam zachować spokój i wykorzystać wszelkie wskazówki pedagogiczne, którymi licznie faszerują mnie ostatnio mądre księgi o rodzicielstwie. Nie negować uczuć dziecka, nie mówić “eee, co ty, przedszkole jest super fajne! Zobaczysz jak się tam dzisiaj będziesz dobrze bawił!” “Wiem, że nie chcesz, ale i tak musisz”– po tych tekstach macie gwarantowany ryk od domowego progu, aż po przedszkolną salę. Zamiast tego proponuję utożsamić się z małym człowiekiem, zdobyć się na empatię, zrozumieć, że on – tak samo jak my – ma ochotę wyć, gdy musi wyjść z ciepłego domu w jesienny poranek. Pozwolić wypuścić mu z siebie złe myśli, wyżyć się trochę. Pomóc mu nawet (to o tym młotku) zwizualizować sobie zemstę na przedszkolu. To wszystko daje ulgę i pomaga.

Dzięki tej rozmowie doprowadziłam go dzisiaj do przedszkola niemal bez łez. Sam się ubrał, umył zęby. Sam wpakował się na fotelik w aucie.

Zamiast wierzgającego dziecka na rękach, któremu w dobrej wierze wmawiacie czasem “będzie super, uspokój się tylko” niosąc siłą do wychowawczej placówki lepiej zachować się właśnie tak. Nie gwarantuję, że skutek będzie natychmiastowy, ale warto spróbować. W obliczu przedszkolnej jesiennej nawałnicy tylko spokój może nas uratować.

Howgh.

1

25 comments

  1. F. says:

    Ha ha. No nam jeszcze trochę do przedszkola brakuje ale też żłobek wcześniej nas raczej nie ominie. Ciekawa jestem jak to będzie. A Ty i tak nieźle się trzymałaś w opisany przez Ciebie ranek. Ładnie rozegrane :)

    • Agata / Ruby Times says:

      Zaznaczam, że nie zawsze jestem taka super hiper.
      Akurat miałam ten luksus wystarczająco dużej ilości czasu by nie być zdenerwowaną szarpiącą i niecierpliwą matką.
      Mam mocne postanowienie, by pielęgnować te nowe umiejętności :) Ułatwiają życie.

  2. coverbaby says:

    Ehhh… dobrze powiedziane. A raczej napisane :) przerabiamy bardzo podobne rozmowy. Mam ogromną nadzieję ze to tylko trudne dobrego początki :) pisz kobieto bo lubię tu do Ciebie zaglądać .

      • Fantazzja says:

        Od dawna czytam, pierwszy raz komentuje. Rewelacyjny wpis i świetne podejście do dziecka. Gratuluję! Ps. co to za lektury o RB podczytujesz?

        • Agata / Ruby Times says:

          Dziękuję Ci bardzo. Nie ma czego gratulować, to codzienna walka, raz wychodzi lepiej, raz gorzej, ważne by pracować nad sobą i swoimi strategiami radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych :):)
          Lektury to: “Dziecko z bliska” Agnieszki Stein, i Książki Adele Faber i Elaine Mazlish “Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły” oraz bardzo na czasie “Rodzeństwo bez rywalizacji”. Polecam wszystkie!

          • Fantazzja says:

            Dzięki, te akurat znam, no może bez rodzeństwa, bo póki co ten temat mnie nie dotyczy ;)

  3. kluscka says:

    Oj to nie zazdroszczę tego poranka. U mnie wręcz odwrotnie. Dziecko za mną nie tęskni, nie płacze, można powiedzieć, że w głębi duszy mam do Córy “żal”. U nas dialog o przedszkolu wygląda tak: -Czy jutro chcesz jechać do Babci czy iść do przedszkola. – Iść do przedszkola. -A płakałaś za mamą trochę? -Nie, ale myślałam sobie o Tatusiu. -Jutro chcesz jechać z Dziadkiem czy z Tatusiem. -Z Tatusiem, ale wcześniej musi wstać, bo Pani powiedziała, że przyjechałam za późno i nie zdążyłam się pobawić kuchenką. SZOK! Byłam gotowa na takie poranki jak u Ciebie. Może taki lekki start, bo od jakiegoś czasu Mąż opowiadał Córce historię z przedszkola i mówił, że “Tatuś bardzo, baaaardzo lubił chodzić do przedszkola, bo tam nauczył się rysować samochód.” Poza tym znów wsparliśmy się Franklinem “Franklin idzie do szkoły” i też zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie przed pierwszym wyjazdem do przedszkola jak Franklinowi zrobili rodzice:D Gratuluję stanowczej postawy. Moja Koleżanka zawsze miękła i wracała z Synem do domu.

  4. Karolina says:

    Przeczytałam, podoba mi się bardzo. Wydrukuje sobie tę rozmowę i pokażę mężowi. Zdecydowanie musimy przepracować nasze postepowanie w różnych sytuacjach, bo u nas jest tak prawie codziennie, ale z tą różnicą , że syn chce iść do przedszkola tylko nie omieszka narzekać, popłakiwać, denerwować się właściwie nie wiadomo dlaczego … czas zmienić strategię :-)

    • Agata / Ruby Times says:

      Ja też dopiero się uczę, każdego dnia trzeba modyfikować teksty, bo dzieci to jednak są mądre i dwa razy pod rząd tego samego nie łykną :)
      Ale warto próbować i się podszkalać :) Powodzenia!

  5. Karolina says:

    Muszę się podzielić wrażeniami z wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka. Mąż podszedł do sprawy sceptycznie, twierdził że się nie da, że nasz syn po prostu nie lubi poranków o tak wczesnej porze . Zapowiadało się, że będzie jak zwykle ale matka wzięła sprawy w swoje ręce. Szepnęła synkowi czy chciałby pójść sprawdzić z którego okna zagląda do nas słońce, syn chwycił matkę za szyję i wyszeptał , że tak, gdy już znaleźliśmy słońce syn kichnął i zaczął się śmiać, następnym krokiem miało być wyglądanie i słuchanie koguta który niestety piał zawzięcie ale do momentu aż nie zbliżyliśmy się do okna. Postanowiliśmy więc przejść do innego okna i popatrzeć na park i wsłuchać się w śpiew ptaków, ucieliśmy sobie miłą , krótka pogawędkę i to wystarczyło, z uśmiechem na twarzy weszliśmy do łazienki i dalej było już tylko lepiej. Zresztą wczoraj uświadomiliśmy sobie z mężem , że my też nie tryskamy humorem z rana także dlaczego żądamy tego od dziecka, zaczęliśmy więc od siebie :-) A tak nawiasem Twój styl rozmowy ten co to się mógł wydawać ” monotonny i irytujący ” zastosowałam wczoraj jak syn nie chciał wyjść z przedszkola, po 8 godzinnym pobycie jeszcze nie miał dość , zadziałało. Liczy się spokój i pomysł .

    • Agata / Ruby Times says:

      Cudownie! Gratuluję! MAsz rację – liczy się spokój i pomysł.. i dużo cierpliwości.
      O ile łatwiej jest zacząć się irytować i rozkazywać. Tymczasem opanowanie i wysilenie się na codzienną kreatywność jest tak naprawdę.. szybszą drogą. I przyjemniejszą dla całej rodziny.
      Bo niestety codziennie musimy się wykazać. Każdego dnia jest trochę inaczej i znów musimy zaczynać od początku. Ale myślę, że gdy już sobie wyrobimy dobre nawyki będzie tylko lepiej :)
      Powodzenia (dla Ciebie i dla mnie też!)

  6. Zuzi Clowes says:

    Kolejny cudowny wpis. Inspiracja na przyszłość. Mama dzwoni ostatnio do mnei i mówi ‘Czytałaś już Ruby? Ja ją podziwiam, ja bym nie miała cierpliwości! Ja bym na pewno powiedziała że będzie fajnie i masz się przestać mazać i iść… A widzisz, to wcale by nie było dobre. Człowiek czasami nie może ufać instynktom. Fajnie się czegoś nowego nauczyć. To mądra kobieta jest!’. A ja, mimo że przedszkole i w ogóle mówiące dziecko wydaje mi się baaaaardzo odległą wizją – już zapamiętuję na przyszłość. Świetny wpis podparty świetną wiedzą i praktyką, która jak wiadomo, czyni mistrza. Ruby mistrz! :)

    • Zuzi Clowes says:

      Hahahhaha! Aga, przekażę! Ja podejrzewam że ona by nawet pisała do rzeczy! :)
      Mama nauczyła się obsługować iPada żeby czytać mojego bloga a skończyło się pełną inwigilacją :D

  7. Kinga says:

    Postanowiliśmy, że nasz synek pójdzie do żłobka (chociaż więcej przesiaduje zasmarkany u babci no ale..) i w domu nie ma protestu, jest ubierany, wychodzi. Problem zaczyna się w drodze, kiedy poznaje, gdzie jedziemy i na parkingu. Już wtedy mówi cichutkie “nie nie”, a mi serce pęka. Kiedy go rozbieram, nie płacze, tylko powtarza to swoje “nie nie” i ma już wyraźnie spuszczoną głowę i dziwnie nie chce się ode mnie odlepić… A mi pęka serce. Bo ten mój mądry i śliczny chłopczyk nie robi scen, nie ryczy, nie wierzga, tylko cichutko mówi “nienie” i jest tak bardzo smutny… Czy byłoby mi łatwiej, gdyby dał mi taki popis, że z przyjemnością zatrzasnęłabym drzwi sali??

    A potem oglądam zdjęcia i widzę jak słucha z zainteresowaniem bajek, jak tańczy z innymi dziećmi, jak próbuje złapać za rączkę dziewczynkę, by utworzyć koło… Mój synek.. dzielny, mądry i mój…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.