Strona główna » Radio

Radio

Wchodząc do kuchni machinalnie ruszam pokrętłem. Z głośnika wydobywają się dźwięki jakiejś ABBY, czy innego Boney M, a lutowy nieprzytulny poranek natychmiast wypełnia się optymistycznym, tropikalnym pląsem.

“Mamo, zatańcymy?” – pyta ona.

“Nie kochanie, nie teraz. Widzisz, ja mam dużo pracy.” – odpowiadam.

“Ale mozes pseciez tańcyć tat jat zwytle, mamo.” – odpowiada – “tat podcas pjacy!”

Napiszę wyraźnie, bo może nie rozumiecie “kropkowego” dialektu. Powiedziała: możesz tańczyć jak zwykle – podczas pracy.

Tak – to prawda. Tajemnica ujrzała światło dzienne i okazała się być oczywistością dla postronnych. Otóż tańczę podczas wykonywania obowiązków domowych, jak zauważyła mała Kropka, mój bystry obserwator codzienności domowej.

Czasem jestem naprawdę bliska obłędu, muzyka to jedna z rzeczy, która trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Za dnia słucham radia, bo – po pierwsze – jest to jakaś łączność ze światem, źródło informacji, z którego mimochodem dowiaduję się co się dzieje poza ścianami mojego Alcatraz. Poza tym za dnia lubię mieć przypadkowość repertuaru, której nie daje lista na kompie. Wzruszyć się przy dawno nie słyszanym kawałku, roześmiać, bo różne wspomnienia przyłażą do człowieka wraz z muzyką.

Zazwyczaj słucham radia typu Classic lub Gold, czasem rockowych stacji, ale te niestety grają dużo czegoś dziwnego z modulowanymi głosikami, co w moich czasach definitywnie nie kwalifikowało się jako rock. Kiedyś była jeszcze Trójka, ale jakoś straciłam do niej serce.

Przerwa na reklamę.

“Czy masz jakieś plany na karnawał?” – pyta głos męski. “TAAAK!” – odpowiada entuzjastycznie głos kobiecy, a potem z offu leci głos lektora, który informuje, że w jednym ze spożywczych dyskontów trwa wielki karnawał promocji, i że dużo taniej kupimy pierś indyka, siatkę pięć kilo ziemniaków i buraczki tarte w słoiku. “Osz kurde” – myślę sobie – “wypisz wymaluj moje plany na karnawał!”.

Całe szczęście, że mam poczucie humoru. Całe szczęście, że potrafię widzieć te wszystkie zabawne smaczki w mojej dość żałosnej egzystencji gospodyni domowej. Bez tego ciężko by było o dystans i równowagę, którą usilnie próbuję zachować, a wraz z nią ratować resztki ludzkiej godności. Gdy akurat moje stado przewala się z rykiem przez mieszkanie, z dźwiękiem który świętego wyprowadziłby z równowagi.  Ja myję lustro w łazience, a musicie wiedzieć, że to cholernie duże lustro. Myję więc ofiarnie, mozolnie wycieram zacieki przy brzegach i w tym momencie z radia płyną dźwięki “Chariots Fire”, słynnych “Rydwanów Ognia” Vangelisa.

Oni biegną. Pokonują własne słabości, dążą do celu. Walczą. Ja jakoś raźniej walczę z zaciekami na lustrze.

Innym razem spędzam popołudnie z dziećmi. Podłoga wygląda tak, jakby ludziki Playmobil, klocki Lego, gromady Transformersów, Avengersów, stada pluszowych i kartonowych zwierząt i kilku Ninjago, jakby oni wszyscy zrobili sobie mega balangę i w jej trakcie padli tak jak stali. Leżą teraz nieruchomo, zastygnięci niczym nieszczęśnicy z Pompejów, a ja brodzę stopami w tym morzu plastiku, kartonu i pluszu.

Spoglądam na moje kuchenne królestwo, a tam wcale nie lepiej. Wielki garnek z zaciekiem od zupy krem i drastycznie przypalonym dnem niemal wypływa ze zlewu. Pod spodem patelnia, bo pod spodem zawsze musi być cholerna patelnia. W pralce zawartość kisi się już drugą godzinę. Dzieci zbudowały imponującą konstrukcję na kanapie, tak że ciężko się domyślić, że to kiedyś była kanapa. Misterna kotłowanina z koca, poduszek i puf, ze sterczącą granią, na której brakuje tylko odrobiny śniegu dla realistycznego efektu.

Zbieram się w sobie, oddycham głęboko, profilaktycznie, bo jak nie odetchnę sobie, to zaraz ryknę jak lew żeby zbierali to do cholery natychmiast, że nie wytrzymam!! No więc oddycham, wstaję. Zakasuję rękawy. I dokładnie w tym momencie, mogę przysiąc, chociaż ciężko czasem uwierzyć w tak idealny “timing” radia. Bo nagle wśród tych nieprzebranych gór bajzlu i chaosu Rocky Balboa przybiegł uratować moje samopoczucie i psychiczne zdrowie.

https://www.youtube.com/watch?v=I33u_EHLI3w

Parskam śmiechem. Już w myślach widzę jak Rocky biegnie przez miasto w szarym dresie, mija koksowniki, zimno jest, co tu dużo mówić, widać jak mu “para-buch” robi z ust. Rocky się nie poddaje łatwo. Boksuje, robi pompki, a spocony jest niemiłosiernie. Ja robię przysiady zbierając klocki, motywuję dzieci, układam pufy na kanapie i szoruję ten wielki garnek, a potem ma się rozumieć patelnię. Na samym końcu oboje z Rockym wbiegamy na schody Filadelfijskiego Muzeum Sztuki (to znaczy: ja wbiegam na te antresolowe, tak po prawdzie) i podnosimy pięści w triumfalnym geście. Za nami wbiegają stada dzieci, podskakując radośnie, wszystkie ręce są w górze, jest mooooc.

Powiadam Wam. Naprawdę dobrze czasem słuchać radia. Życie robi się jakieś znośniejsze.

12 comments

  1. Kasia od Bliźniaków says:

    Parsknęłam ze dwa razy Kochana :) u nas wirus… Ja i mąż ledwo żyjemy ból mięśni stawów głowy gardła. Biegaja po nas nasze 2 i pól letnie bliźniaki. Oni mają tylko katar … Odpukać. My nie mamy na nic siły oni mają jej dużo. Rocky by się u nas przydał jak znalazł :) buziaki

  2. Marta says:

    O tak, ja też ciągle słucham radia, bo nie mam telewizora, słuchamy Radia Złote Przeboje. Dzieciaki też uwielbiają, ciągle tanczymy, nawet mój nietanczacy mąż z nami podskakuje :)

  3. mamamagda says:

    Melduję, że parsknęłam śmiechem i to nie raz ? trzymaj sie dzielnie dziewczyno, Lolek lada moment konczy roczek to juz bedzie z górki ? masz te moc, to widac w Twoich tekstach, które uwielbiam ? ja, odkąd wróciłam do pracy, robię jeszcze więcej różnych dziwnych rzeczy typu pieczenie chleba czy uczenie sie szycia na maszynie i czasami sie zastanawiam czy juz po prostu straciłam na zawsze umiejętność nicnierobienia czy może jednak kiedyś powróci spektakularnie, na co czasami po cichu liczę ? pozdrowienia dla Was!! Ps. Dzisiaj któryś już raz upiekłam sernik z Twojego przepisu na sernik idealny i, co tu dużo pisac, jest idealny ?

  4. Asia W. says:

    Hehe bez radia to się nie da.
    Ps. A temu co wymyślił kanapy z osobnymi poduchami to ech… Dzieciaki zawsze robią z nich rozwałkę. A jak każę sprzątać to mój trzylatek mówi cytat: “mamusiu chyba taki za mały jezdem”

    • Agata / Ruby Times says:

      A moi są zawsze totalnie zmęczeni, gdy tylko pada komenda sprzątania. Nagle padają jak muchy ! :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.