Relacja z przyjęcia musiała poczekać – tyle się działo, że komputer poszedł w odstawkę. Planowanie, szykowanie, ozdabianie, pieczenie, sprzątanie, przyjmowanie gości i świętowanie.. a potem znów sprzątanie i odpoczywanie po tym wszystkim. To miało pierwszeństwo.
Urodziny. Były fajne, chociaż nie wszystko udało się idealnie. Było za gorąco, a nasze menu nie przewidywało aż takich upałów, baliśmy że wszystko się rozpuści. Ale jakoś daliśmy radę – zrobione wcześniej kruche babeczki wyglądały apetycznie na kartonowej paterze, tort pieczołowicie zdobiony trochę przez męża (boki), trochę przeze mnie (góra) wyglądał bardzo profesjonalnie i był pyszny. I nikt nie musi wiedzieć, że był robiony na gotowym biszkopcie, prawda? Dziadkowie Z Gór z radością zajęli się dzieciakami, dopieszczając rozkoszną i uśmiechniętą Kropkę oraz bawiąc się z Młodym w ogrodzie, by nie zobaczył co też rodzice dla niego szykują w domu. Chyba tylko dlatego udało się nam to wszystko zorganizować! A było tak:
Młody wie, że skończył dwa latka, przygotowywaliśmy go do przyjęcia, mówiliśmy, że to wyjątkowy dzień, że wszyscy przyjadą, by z nim świętować. Ale gdy wniosłam go do salonu wypełnionego najbliższymi mu ludźmi, śpiewającymi mu “Sto lat”, a potem zobaczył dekoracje i balony! I te słodkości!! Wtedy po chwilowej konsternacji bardzo, bardzo się ucieszył i wielki uśmiech rozjaśnił jego niewielkie oblicze.
A potem zdmuchnął swoje dwie świeczki, po kilku próbach, ale za to samodzielnie..a wtedy to już sami wiecie, mogliśmy się wreszcie zabrać do konsumpcji. Solenizant był zachwycony swoim rozpaćkanym kawałkiem tortu i innymi słodkościami, ale i tak dość szybko poprosił o arbuza i winogrona!
Jego mała siostrzyczka wyglądała prześlicznie w swoim nowym francuskim wdzianku od Cioci K. Szkoda tylko, że nie do końca dojrzałe brzoskwinie zepsuły smak popisowej tarty z migdałami i pysznym kremem patisserie z ziarenkami prawdziwej wanilii. Jak widać czasami pozory mylą, bo tarta wyglądała obiecująco :/ To chyba była największa obsuwa przyjęcia, poza tym było dobrze.
Przyjęcie zaczęliśmy planować dość późno – jakiś tydzień przed wydarzeniem naszła mnie refleksja, że przecież przyjadą goście, więc może by coś jednak zacząć działać. Dekoracje kupiliśmy na szybko w sklepie internetowym Partybudziki, gdzie mają zarówno kartonowe patery, balony, papierowe słomki, jak i wielkie imprezowe obrusy – ceraty, w oszałamiających cenach (jakieś 13 zł za jeden:). Girlandę z napisem “Happy Birthday” wydrukowałam z tej strony i posklejałam sama, małe flagi wbite w babeczki to również DIY, które znalazłam tutaj, a przepis na tort truskawkowo serowy jest z ‘Kwestii Smaku’ (poza biszkoptem, który był z marketu, no ale czas nie był naszym sprzymierzeńcem). Wszystkie słodkości demokratycznie przyszykowaliśmy na spółę z mężem.
Wiem, że współczesne trendy nakazują bardziej jednorodne kolorystycznie przyjęcia – miętowo-białe, lub cytrynowo-szare aranżacje wyglądają niezwykle szykownie, ale wiecie co? To było przyjęcie dla małego chłopczyka z okazji urodzin i wcale nie miałam chęci by ograniczać się kolorystycznie, a różnokolorowy, choć być może niemodny efekt bardzo mi przypadł do gustu.
Przepięknie! Co to za krem w babeczkach z czereśnią?
To creme patisserie, czyli coś w stylu budyniu z ziarenkami wanilii – taki typowy krem do kruchej tarty. Podobny jest na przykład tutaj: http://kotlet.tv/tarta-z-malinami/ Pychotka!
pięknie, kolorowo, apetycznie
wpadłabym.. ;)
O mamo, jak z ‘Home&Living’ w rzeczy samej albo co najmniej z mojego ukochanego bloga ‘I heart organising’. Pięknie, pięknie, pięknie i och i ach! Nie zostały Wam jakieś resztki?:>
Oj tam resztki, chcesz przyjechać to się coś zorganizuje:) No bo chyba nie chcesz jeść bitej śmietany z zaawansowaną metryką? :)
‘Jak z Home and Living’ – no to mi zapodałaś komplementa, wzrusz, wzrusz :)
No jasne że chcę przyjechać, ale masz rację, wolę bitą śmietanę bez metryki:))))
Chyba “Art of Living” – co za kolory! Widzę lekką inspirację latami 60-tymi (paskowany obrusik, termosy). Absolutnie piękne przyjęcie i takie jak ma być dla dzieci – kolorowe, na wypasie.
O kurcze! Z ciebie, ależ z Ciebie PPD! Przy dwójce dzieciaków taka piękna imprezka:)Tort imponujący, pożyczysz mi swojego męża;)?
Nie przepadam za PPD mówiąc szczerze, taka wysztywniona jakaś ;)
Imprezka nie udałaby się, gdyby nie dziadkowie, którzy zajęli się dzieciakami na czas przygotowań, po prostu nie bylibyśmy w stanie nic zrobić, gdyby nam maluchy kwiliły na zmianę.
Wypożyczalnia męża do celów cukierniczych – może to będzie mój nowy pomysł na biznes ;)
A co na to mąż?:>
pięknie, pięknie, pięknie!
Mówiłam już, że jesteś dla mnie ideałem matki i żony???!!!!! ;*
Kochana, lepiej nie pisać takich rzeczy na podstawie kilku zdjęć! Wiesz.. taka sytuacja: ja właśnie siedzę w piżamie przed kompem, a mąż zrobił śniadanie i nawet po nim posprzątał, a teraz ogarnia dzieci.. cóżżż, różnie to bywa z tymi ideałami ;)
Hahaha. Lubie to! :)
bardzo mi się podoba Twoje podejście do takich “imprezowych” klimatów…najważniejsze DZIECKO w takiej chwili a nie trendy itp :) zresztą wyszło Ci bajecznie, kolorowo-idealnie dla malucha :) he te kropki zdałyby też pewnie egzamin na urodzinowym przyjęciu Miss Kropeczki :)
Wypieki Twoje i męża jak zawsze wyglądają tak, że chciałoby się od razu wypróbować!
Wszystkiego dobrego dla jubilata raz jeszcze!!
Spisałaś się Mamuśka na medal!! :) :) :)
Aaaa, ale pyszności. Cuuuuuudowne przyjęcie. Wszystko wygląda wyśmenicie. A jeśli chodzi o tartę , to zdradź sekret jeśli chodzi o krem?
To żaden sekret! Krem mnie więcej taki jak ten: http://kotlet.tv/tarta-z-malinami/‘
Super mieliście ! Ach, co my byśmy zrobiły bez dziadków? ;)
No właśnie!
Zdrówka :)
Zjadłabym i babeczkę i tort i ciasta i krówkę ;)
Jejku ale pysznie musiało być! Sto lat Młody!
ojej jak pięknie i cudownie :) sto latek i samych słodyczy