Ciężko pokazać tę granicę na mapie, bo każdy z nas musi sam ustalić gdzie ona leży. Po jednej stronie jest nasza intymność, nasza domowa swojskość i codzienność, a po drugiej stronie leży publiczny wizerunek, przedstawianie myśli, uczuć, poglądów, pokazywanie siebie i swojego świata innym ludziom.
W dzisiejszych czasach każdy człowiek ma – a przynajmniej powinien mieć – dylemat związany z prywatnością w internecie, bo każdy z nas ma jakieś wirtualne alter ego.
By je mieć wcale nie musisz być blogerem, wystarczy, że wrzucasz zdjęcia na portalu społecznościowym, takie z koncertu, wakacji lub urodzin babci albo – w skrajnych przypadkach – z własnym potomstwem na nocniku. A nawet jeśli jesteś przeciwnikiem publikowania zdjęć, to może zdarza Ci się, że napiszesz gdzieś w sieci jakie masz odczucia po obejrzeniu nowego Bonda, albo po wynikach wyborów parlamentarnych? A może udostępniasz antyimigracyjne obrazki i cieszysz się z pobicia człowieka o ciemniejszym kolorze skóry? Na nasz publiczny wizerunek składają się te wszystkie małe cegiełki, które zostawiamy gdzieś tam w sieci, każdy z nas decyduje ile siebie ujawni i czy zachowa w tym przyzwoitość, umiar i klasę.
Bloger, zwłaszcza taki niby publicystyczny jak ja (przynajmniej w teorii), ale przede wszystkim parentingowy (mimo wielokrotnych, rozpaczliwych prób ucieczki od tematyki) i lifestylowy (cokolwiek to dzisiaj oznacza) ma tym większy i twardszy orzech do zgryzienia. Wszak pokazuje ludziom spory fragment swojej codzienności, wystrój mieszkania, pisze o zwyczajach żywieniowych, przytacza anegdotki z życia wzięte. No i jak tu, do cholery zachować jakąś prywatność?
Lawiruję w temacie od dawna, bo prywatność mojej rodziny to dla mnie wartość nadrzędna, o wiele ważniejsza od popularności bloga.
Wielokrotnie wspominałam, że wolałabym być postrzegana jako ktoś w rodzaju pisarza, niekoniecznie ze znanym wizerunkiem, niż celebryty, który codziennie prezentuje czytelnikom uśmiech lewym lub prawym półgębkiem. Postanowiłam więc iść w publicystykę i storytelling. Opowiadać historie. Wzruszać, zmuszać do myślenia. Przedstawiać swój punkt widzenia lub/i autentyczne historie z mojego życia i życia mojej rodziny, ale w nieco literackim sosie, trochę wyrwane z kontekstu i z powszedniej dosłowności. Przez lata nauczyłam się bawić językiem i przekazywać to, co chcę, milcząc jednocześnie na tematy, które – bez urazy – są moją i tylko moją sprawą.
Podejście do ujawniania prywatności trochę mi się zaostrzyło, gdy blog wypłynął wreszcie ze swojej anonimowej formy i nagle zainteresowali się nim moi bliscy. Zaczęłam dostawać gratulacyjne emaile od przyjaciół, a nawet dalszych znajomych. Pojawili się krewni i bliska rodzina, zapewniający że mam potencjał, którego nigdy wcześniej we mnie nie dostrzegali. Wszyscy oni śledzą kolejne teksty, więc.. odpowiedzialność zrobiła się jakby większa, niż w czasach, gdy mogłam wrzucić do sieci byle anonimową paplaninę.
Odpowiedzialność! Za swoje słowa, za jakość przekazu, pozbawioną – miejmy nadzieję – literówek i błędów gramatycznych. Ale przede wszystkim za wartościową treść.
Jest ten dylemat, gdy nagle w życiu pojawia się wielka, wielka nowina. Wypadałoby napisać o niej natychmiast, ręka aż świerzbi, klawiatura aż pali! No bo to historia z gatunku zmieniających życie, przewracających świat do góry nogami. Ale są ludzie, jest dużo bliskich, kochanych ludzi, którzy poczuliby się dotknięci dowiadując się o sprawach tak dużej wagi z internetu. O tempora, o mores! Gdy się zaręczasz, bierzesz ślub, rodzisz dzieci, a osoby, które uważałeś za bliskie dowiadują się o tym z sieci, a co gorsza, z publicznego bloga, którego może przeczytać każdy! Czekałam z moim newsem, aż kolejna ciąża przestanie być abstrakcją dla mnie samej. Aż będzie odpowiedni czas, by w pierwszej kolejności powiadomić bliskich, w tym najbardziej zainteresowanych – własne dzieci.
Wreszcie: aż pojawi się brzuszek wyglądający na coś więcej niż przejedzenie pizzą i opicie piwem w radosny filmowy wieczór. A Nowy Człowiek zacznie dawać odśrodkowe sygnały i zacznie budować swoją pierwszą, unikalną relację z mamą – nawet jeśli będzie to czynić za pośrednictwem szturchnięć i kopniaczków.
Siedzieliśmy ostatnio ze Stworami w łóżku w niedzielny poranek i czytaliśmy zupełnie nie-dziecięcą księgę o ciąży. Kultową można by rzec, bo zapisaną datami, pomiarami wagi już dwóch narodzonych i jednego jeszcze nienarodzonego dziecka. Popisaną długopisem, oznajmiającą wszem i wobec, że minęła połowa pierwszej ciąży i że to będzie chłopak, a potem, że minął 15 tydzień drugiej ciąży i że to będzie dziewczynka. A potem, że minął dwudziesty tydzień, i trzydziesty. Do tego jakieś liczby, jakieś centymetry, mówiące ile waży mała Kropka, a ile mały Młody. Następnie w tej samej książce pojawia się nagle nowy kolor cienkopisa, szukający miejsca gdzieś na marginesie, by zmieścić dodatkowe informacje o nowym lokatorze brzucha, o tym ile już waży i ile mierzy.
Siedzieliśmy więc w łóżku z tą książką i tłumaczyliśmy Stworom jak to jest z dzidziusiami w brzuchach.
“Ta jujka nazywa się pępowina” – powtórzył Młody ze znawstwem, szeregując nową wiedzę w mózgownicy. “I pzez nią małe dzidziusie sobie jedzą pjosto do bzuska”. Później, przy obiedzie zapytał z troską, czy dzidziuś nie jest głodny, bo jakby co, to on może oddać mu trochę swoich ziemniaków i kapusty. Na wszelki wypadek, gdyby gigantyczna porcja na moim własnym talerzu była dla dzidziusia niewystarczająca.
No to już wiecie! Uprzedzając komentarze i pytania dodam, że to prawie połowa ciąży, prawdopodobnie chłopak i że wszystko przebiega prawidłowo. Brzuszek jest coraz trudniejszy do przeoczenia, więc najwyższy czas podzielić się nowiną również w mym wirtualnym domku, zwłaszcza, że w pewnym sensie determinuje to nowe treści, jakie będą się tu pojawiać.
No to żeś mnie Matko zaskoczyła! Dopiero co wiadomość o powrocie do pracy a tu wiadomość o nowym potomku, niemniej wielkie gratulacje i przyznam szczerze, że podziwiam! Bo choć sama chciałabym mieć 3 to chyba nie starczy mi na tyle siły i odwagi aby wyjść poza standard rodziny 2+2 ;)
Oj tam, że podziwiasz! A cóż tu podziwiać – nie zawsze trzeba odwagi, czasem wystarczy.. przypadek :)
Agataaaa!!! Gratuluję !!! ;) Cudowne to wieści są ;* ściskam Was wszystkich!
Dziękuję <3
Ojej! Tak się niesamowicie cieszę! To wspaniała wiadomość! Mogłam wiedzieć juz kilka dni temu, a tu taka heca! Bardzo Ci gratuluję! Zapraszam na toastową kawę!
No właśnie! Ta kawa musi się wreszcie zmaterializować :)
Gratulacje!!! Już się cieszę na nowe wpisy o nowym maluszku i o modelu rodziny 2+3 :) No i co tu dużo mówić – szczęśliwe Wasze Stwory, że mają siebie nawzajem i to w tak bliskim sobie wieku :)
Oni tak, ale ciekawe jak będzie z nami – model rodziny z małymi dziećmi z roczników kolejno: 2012, 2014 oraz 2016 póki co jawi mi się w głowie niczym hardcore nad hardcore’y :D
Łatwo pewnie nie będzie, ale podołacie :) No i Młody jest już doświadczonym starszym bratem, już przejawia troskę o dzidziusia z tego co piszesz. Jeszcze będzie Wam podporą ;)
Mam taką nadzieję, zobaczymy jak będzie w praktyce z tą troską, gdy dzidziuś zacznie zabierać czas przeznaczony uprzednio dla starszych dzieci, albo ryczeć w niebogłosy nocami. No, ale zobaczymy. Ogólnie rzecz biorąc staram się nie myśleć za wiele o tym jak będzie, pójdę na żywioł :)
Fantastyczna wiadomość :)
Chociaż znam Cię jedynie z wirtualnego świata to mam wrażenie, że nowy brzuszkowy lokator nie mógł sobie znaleźć lepszego “wszystkiego” :)
Gratulacje!
ps. ja jeszcze pamiętam wpis o dodatkowym krzesełku (dla Kropki) :)
ps. 1 małe Ninja fajnie się prezentują!! :)
POZDRAWIAM i zdrówka dla Was
Pamiętasz te przedpotopowe wpisy! Toż to było.. zaraz, zaraz.. mniej więcej w połowie 2013 roku! :)Prehistoria!
Buziaki wielkie!
Gratulacje! No i nie mogę pozbyć sie wrażenia, ze “ciazy” nad nami jakiś synchron :) pamietam ile otuchy dodawały mi Twoje pierwsze komentarze pod koniec polkociazowania. Teraz Adaś na wylocie a u Ciebie półmetek. Cos tak czuje, ze znow nas czekają pikniki dziecięce w starym składzie ;)
Rety, no przecież Twój drugi dzidzio już faktycznie na wylocie! :) Jak ten czas leci!
A pikniki.. w zdecydowanie NOWYM składzie, nie zapominaj, że Nowi Ludzie będą chcieli wziąć udział :)
Pewnie: nowi, starzy (Ekhm, znaczy się po 30-ce) – trzeba to towarzystwo zaktywizować (oczywiście najlepiej na “moich” pałacowych polanach), ale baza znów będzie założycielska (względnie, bo to był chyba Judyty pomysł, której nie widziałam ani nie czytałam wieki już…)
No i stało się :) Oficjalne gratulacje, uściski i kciukasów trzymanie :))) I się nie martw, z Twoim zacięciem i talentem publicystycznym ugrzęźnięcie w parentingu Ci nie grozi :) Aczkolwiek cieszę się na powrót Ruby Samo Zło :)
Dawno nie było Ruby Samo Zło :)
Wow, to jest wiadomość – super, bo fajne są duże rodziny, a dla Was wyzwanie :)
To Kropka skończy chyba dwa latka, jak pojaw się synek?
A co z pracą – w połowie ciąży wystartowałaś z pracą? To w sumie niedługo pewnie znowu przerwa …
Pozdrawiam i powodzenia!
Kropka skończy 2 lata nieco wcześniej, dwa miesiące później pojawi się synek.
Koniec wychowawczego był ustalony zanim dowiedziałam się o ciąży, ale nie chciałam tego zmieniać – w połowie, czy nie w połowie ciąży, warto jednak popracować, ile się będzie dało, bo moja przerwa w życiu zawodowym niebezpiecznie się wydłuża. Nie muszę chyba wspominać o aspekcie finansowym sprawy, przy pięcioosobowej rodzinie :)
Pytałam o pracę w sensie organizacyjnym – w sumie, nie wiem czy to jest temat na takie publiczne forum, ale miło ze strony pracodawcy, że choć na tą chwilę dał popracować – pewnie u mnie kręcili by nosem, że im dezorganizuje pracę.
Masz rację z tą przerwą – u Ciebie będzie dość długa, ale ja bym się tym nie przejmowała, no ewentualnie poza aspektem finansowym , dzieci rodzi się raz, albo trzy :) i to jest najważniejsze w tym momencie – jeszcze masz jakieś 30 lat pracy conajmniej przed sobą, także zdążysz się znudzić.
Jeszcze raz gratuluje i życzę chyba, przede wszystkim, spokoju i cierpliwości, bo tak sie mówi, super, super, a wiadomo jak jest, trzeba anielskiej cierliwości, żeby to ogarnąć :)
Pozdrawiam
Pracodawca to po prostu duże korpo, więc przestrzega prawa pracy, nie może mi nie pozwolić wrócić, gdy przerywam wychowawczy. Nie planowałam wciskać się do biura w połowie ciąży, bo.. nie planowałam ciąży :) Plany były zupełnie inne. Skoro tak wyszło to nie chciałam/nie mogłam już zrezygnować. Przed nami remonty, kupno nowego auta i inne problemy, z którymi nie poradzimy sobie z jedną pensją. Ciąża, czy nie ciąża – trzeba jakoś zarabiać :)
Serdeczne gratulacje ☺☺☺☺
Dziękuję!
Wow! Ale news! Gratuluję serdecznie!
Chętnie poczytam o Waszym pięcioosobowym życiu, może mnie natchniesz do podjęcia decyzji;)
Powodzenia:)
Zawsze piszesz, że jesteśmy blogowymi siostrami i wszystko u nas dzieje się w tym samym czasie.. No więc wiesz:)
O rety, rety! GRATULACJE!!! Tak długo nie chwaliłaś się z czytelnikami tą szczęśliwą nowiną :D
Łamiąca wiadomość! Ściskam z całych sił!
Gratulacje, wspaniała nowina! Życzę Maluszkowi i Tobie pięknej i spokojnej ciąży i dobrego porodu (trzeci to chyba powinien pójść piorunem). W trudniejszych chwilach – wiary, że Maluchowi nigdy nie zabraknie tego, co najważniejsze, czyli Waszej miłości. I, kurczę, nie wiem, jakiejś genialnej metody zbijania kokosów na blogu przy pisaniu zgodzie ze sobą :) Żeby się na wyprawkę migiem uzbierało ;)
Dzięki, co za wspaniałe życzenia! Niech się wszystkie spełnią :)
Gratulacje! Zdrówka życzę :)
No to serdeczne gratulacje. Bardzo się cieszę i bardzo podziwiam. Życzę jednocześnie zdrowia, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia oraz… dużo sił!. Dobrze, że macie Dziadków. Nawet jeżeli nie zajmą się dziećmi 8 h dziennie, ale “tylko” z doskoku – to jest zawsze pomoc. P.S. Nawet przyszło mi to do głowy, gdy czytałam post o omdleniu, ale pomyślałam, że mam bujna wyobraźnię :P
Taaak, Twoja wyobraźnia jest całkiem w normie :)
No ale jeszcze w wakacje byl post o fit mamie ;) przyzwyczajalas sie znowu do rosnacego brzuszka? Niezle to ukrylas! Jakie to dziwne, ze znam Cie tylko z Twojego pisania, a tak mnie ucieszyla twoja wiadomosc. Gratuluje! Zyczenia duzo zdrowia! Stwory Ci pomoga. Podziwiam szczerze i zazdroszcze takiej szczesliwej gromadki. Mi sie marzy o drugim, Maz nie Chce i sie wkurzam. Nie Chce jedynaka. Dbaj o siebie!
Noo, był post o fit mamie, ćwiczenia mięśni brzucha i inne takie. Kto by się spodziewał, że chwilę później będę musiała przestać pracować nad mięśniami brzucha i przestawić się na ogólne/łagodne ciążowe rozciągania i zestawy ćwiczeń dla pań z brzuszkiem! Bo wkrótce po tym wpisie o fit mamie właśnie na takie ćwiczenia musiałam się przestawić :)
Dzięki <3
Kochana, jeszcze raz gratuluję! Nie ma wspanialszej nowiny, niż nowy maluszek w rodzinie :-).
Dziękuję serdecznie!
Aaaaa Agacia, dopiero przeczytałam (buduję celową ścianę, żeby zebrać nowe siły)!!! Bardzo się cieszę i mocno gratuluję, Naprawdę się cieszę. <3 5-osobowe rodzinki ;-) I oczywiście nie mogę doczekać się nowej-starej Ruby we wpisach. Całuję Cię i ściskam najmocniej.
P.S. Teraz rozumiem Twoje ostatnie omdlenie ;-)
Czasami tak jest, że nasze plany niekoniecznie są zbieżne z tym co nam szykuje los. Trójka dzieci – to brzmi dumnie! Gratulacje!
Teraz to juz musisz napisac ksiazke!
Gratulacje i ahoj przygodo! Ps. Pomimo trzeciej ciazy Twoja podloga lsni jak w katalogach Ikei. Jestes niesamowita! Moja informacja o trzeciej ciazy nie ujrzalaby swiatla dziennego, bo lzami zalalabym klawiature, a od Ciebie tyle pozytywnej energii. Podziwiam i chyle czola.
Haha :)
U mnie też łzy zalewały klawiaturę, ale pozbierałam się jakoś.
Teraz brzuszek się zaokrąglił, cóż więc mogę zrobić jak tylko się cieszyć.
A podłoga? Zdradzę Ci sekret – jest ze specjalnego lakierowanego drewna. Lśni nawet nie myta od miesiąca.. z tym że kłaki kurzu pałętają się po kątach, ale któż by kłaki fotografował :)