Gliwice. Górny Śląsk, przemysł ciężki, węgiel, hałdy, tąpnięcia, strajki górników, giełda samochodowa, zanieczyszczenie powietrza.. Nie brzmi zachęcająco, prawda? Przy odrobinie dobrych chęci można jednak znaleźć tu coś więcej niż kopalniane szyby. I karminadle.
W centrum Gliwic, w okolicy wypełnionej dostojnymi willami znajduje się rozległy park. Stary park, z niemieckich, przedwojennych czasów, a wśród jego alejek góruje równie stara – choć pięknie zmodernizowana – palmiarnia miejska. Wybraliśmy się tam w chłodne, majowe popołudnie, by ogrzać się nieco wśród palm i sukulentów. Młody po raz pierwszy w swoim trzyletnim życiu zobaczył rosnące na drzewach banany, kokosy i mandarynki. Zachwycony biegał po krętych alejkach wśród bujnej egzotycznej roślinności, a za jednym z zakrętów spotkał nawet kameleona! Zwierz był dokładnie taki sam jak w ulubionej książeczce (“bowiem z łatwością kolory zmienia, nie chcąc się różnić od otoczenia..”).
Interesujący był też – i to nie tylko dla młodocianych – tunel dla mrówek połączony z dużym, przeszklonym mrowiskiem. No i akwaria oczywiście. Gdyby nie rozbrykane stado, to mogłabym posiedzieć tam dłużej na ławeczce, wpatrując się w przepływające ryby i płaszczki. To prawdziwy odpoczynek dla oczu. A skoro już jesteśmy przy płaszczkach, to Młody pokochał je teraz jeszcze bardziej – do tej pory znał tylko z książek i nie miał pojęcia, że one tak komicznie “falują”. To cudowne obserwować jak informacje z lektur, którymi dziecko nasiąka każdego dnia sprawdzają się teraz w praktyce. Jak procesor ciężko pracuje, przetwarzając i szeregując nową wiedzę.
Ale to nie tak, że edukacyjne walory przesłaniają nam podróżniczy hedonizm: na zakończenie wycieczki odwiedziliśmy też trochę oldskulową kawiarnię “Palm” na pierwszym piętrze budynku i zajęliśmy strategiczne miejsca widokiem na park. Polecam gigantyczne kawałki szarlotki z lodami i bitą śmietaną, kawa też całkiem dobra.
Palmiarnia. Informacje praktyczne.
Koszt biletu do obiektu jest naprawdę niewielki (więcej informacji na ten temat znajdziecie na stronie miasta), więc jest to idealne miejsce na spacery z całą rodziną. Alejki w palmiarni są dość wąskie, ale przejezdne dla wózkowców. Jest też górny taras, na który można wjechać windą dla niepełnosprawnych, trzeba tylko poprosić obsługę o asystę. W ten sposób również rodzice z małymi dziećmi mogą się bezproblemowo dostać do kawiarni.
Wewnątrz budynku jest ciepło, więc lepiej zostawić wszelkie okrycia wierzchnie w szatni. Ciepłe lato przed nami, ale czasem pogoda płata figle, a wówczas zamiast kwitnąć przy oknie w domu, można zapakować rodzinę do auta i przenieść się do tej małej słonecznej krainy.. wśród hałd. A jeśli nie jesteście ze Śląska, nie rozpaczajcie, nie porzucajcie nadziei – zamiast tego poszukajcie w swojej okolicy – jestem pewna, że palmiarnie, oceanaria i inne egzotaria są poukrywane we wszystkich województwach naszego kraju.
Spacer po rynku
Przy okazji takiej wycieczki, warto zajrzeć na miejski rynek. Obiektywnie patrząc nie różni się on zbytnio od tysięcy innych polskich ryneczków, ale ja lubię polskie ryneczki, więc gliwicki także mi się podoba. Jest niewielki, kameralny i zadbany. Oceniając z perspektywy moich dzieci, jest to genialne miejsce – spędziły tam naprawdę dużo czasu uganiając się za gołębiami. A my uganiając się za dziećmi, niestety. Zjeść przy rynku można w sieciowej pizzerii lub knajpce oferującej dania na bazie kaszy. Propozycja posiłku to chyba jedyny sposób, by na chwilę ujarzmić nasze stado, posadzić w miejscu i obciążyć trochę żywnością. Potem można takie napełnione jedzeniem i wrażeniami, a dodatkowo nieco senne stado zapakować do auta i zawieźć prosto do łóżek. Dobry to sposób, polecam!
Czyżby w centrum Gliwic wprowadzono jakąś politykę estetyczną? Nie widzę tu żadnych szpecących reklam i nawet parasole w ogródku piwnym są jakieś takie dyskretne. Czy to tylko odpowiednie kadrowanie? Bardzo ładnie wygląda ten ryneczek. A płaszczka w kropki – cudowna. Nie dziwię się Młodemu jego zachwytu.
Ten rynek jest właśnie taki estetyczny. Coraz więcej miast w Polsce decyduje się na usunięcie reklam przynajmniej ze starego miasta. Nie pomyślałam o tym, ale może faktycznie w Gliwicach to samo się dokonało :)
Znam znam, i to nawet dobrze! Mamy w Gliwicach bliską rodzinę, więc bywa(liś)my nawet często:)
Palmiarnia jest super!
Ruby, jesteś z Gliwic?
Nie, nie jestem z Gliwic, ale mieszkam niedaleko Katowic.
Jeśli kiedykolwiek będziesz odwiedzała swoją rodzinę w Gliwicach, to pisz, od razu pisz!
To by było spotkanie!
Z przyjemnością się odezwę:) Jak już wrócimy do Polski, ogarniemy się i znowu nam się zachce dalekich podróży samochodem;)
To ja dodam od siebie, że jeszcze z gliwickich ciekawostek warto zobaczyć Radiostację, a za niedługo zakończą się remonty uliczek wokół Rynku – mamy tu śliczną Starówkę :)
Mimo iż nie widzę twarzy dzieciaków to z całą pewnością mogę stwierdzić, że Kropka jest podobna bardzo do Młodego. Prawda :)?
Prawda! Są podobne te moje Stwory <3
No ładnie tam w Gliwicach :) do takiej palmiarni bardzo chętnie bym się wybrała!
No to w czym problem! (skąd jesteś?)
Odwiedziłam palmiarnię w Gliwicach i było rewelacyjnie, kupiłam tam nawet moją pierwszą w życiu roślinę – taką, której podobno nie da się zmarnować :) Rynek rzeczywiście wygląda bardzo “czysto”, super! Warto też w Gliwicach odwiedzić najstarszą na świecie drewnianą radiostację, z drewna modrzewiowego, jest piękna. Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
Pozdrawiam również :))
moje kochane rodzinne Gliwice… mam tam praktycznie całą najbliższą rodzinę… Palmiarnia odwiedzana jest przez nas bardzo często… pozdrawiam