W naszym domu, jak w klasycznej baśni, hasają złotowłose księżniczki, a rycerze pędzą przez leśne ostępy na białych rumakach. Na rycerskich obliczach maluje się odwaga i męstwo, chociaż dość często również pozostałości po czekoladowym budyniu, który serwowano na podwieczorek w przedszkolu. A księżniczki są zwiewne i piękne, lecz w ich złotych kosmykach uważne oko dostrzeże resztki sosu pomidorowego lub zabłąkany kawałek rozmemłanego daktyla.
Księżniczki są specyficzne.
Mimo braterskich nacisków i zmasowanego ataku Batmanów, Supermanów i innych Ninjago, one i tak uwielbiają kobiecą klasykę. Z wypiekami na rumianych buziach wsłuchują się w baśnie o rycerzach ratujących z opresji i czekających w wieżach księżniczkach. Wszystkie piękne panny, które ktoś kiedyś porwał, uratował, uśpił i obudził pocałunkiem, ewentualnie ocalił w jakikolwiek inny romantyczny sposób, mogą liczyć na ich zainteresowanie.
Niemal codziennie błagalnym tonem Kropka prosi domowników, by ją porwali do lasu ciemnego. Uwielbia wcielać się w Calineczkę, Czerwonego Kapturka i Śpiącą Królewnę. Te niemodne żeńskie role, które feministki najchętniej wymazałyby z kart historii (bo przecież w dzisiejszych czasach nie wypada być bierną, piękną dziewoją która tylko czeka, aż ktoś jej pomoże!) to ukochane postacie naszej córki.
Za to starszy brat Kropki wyrasta powoli ze słodkiego wieku trzyletniego i ma głowę wypełnioną uzbrojonymi kolesiami, którzy chcą ocalić jakieś miasto i przyłożyć złym potworom lub skorumpowanym policjantom. To wpływy przedszkola, na które nic nie możemy poradzić. Ostatnio oznajmił, że on “nie chce już oglądać bajek z piosenkami, tylko takie waleczne” i zrobił starszną aferę, gdy Kropka chciała zobaczyć ukochaną “Krainę Lodu” (chociaż po dwudziestu minutach przysiadł obok i zaczął obserwować akcję zbuntowanym kątem oka).
Młody nieustannie próbuje zyskać towarzysza do zabawy w piratów i przeganianie bandziorów, na co Kropka godzi się tyleż sporadycznie, co łaskawie, jak przystało na prawdziwą księżniczkę.
Mała dziewczynka zakłada wówczas swą (różową) maskę Spiderwoman i z okrzykiem “To ja, Spajbejmam!” – rusza walczyć ze złem. Zdarza się też, że przeistacza się w “złego Kapitana Haka” – z mieczem, w kapeluszu z trupią czachą i śmiesznie zmarszczonym noskiem daje nam do zrozumienia, że jest bardzo, bardzo groźna. Dużo częściej spotykamy się jednak z potajemnym wyciąganiem falbaniastych spódnic z szafy, zabawami w baśniowe królewny, a ostatnio również z solowymi występami w roli Elsy śpiewającej “Mam tę moooc!”, przy których można paść ze śmiechu.
Ciężko znaleźć kompromis w ich dziecięcych zabawach.
Gdy Młody pokochał “Wojownicze Żółwie Ninja” bezskutecznie próbował wciągnąć siostrę w nową pasję. Zapowiedział jej, że to Żółw Ninja uratuje Calineczkę z rąk złego chrabąszcza. “To był motylet tylto atujat!”– zaprotestowała Kropka ze łzami w oczach. Na szczęście w bajkach o księżniczkach są też dzielni książęta i rycerze, dzięki czemu dość często udaje się zażegnać poważne konflikty bratersko – siostrzane i znaleźć wspólne pole do zabawy.
Rycerze, królewicze, księżniczki i cała reszta barwnej, bajkowej menażerii, która opanowała nasz dom, potrzebuje odpowiedniej oprawy.
Na przykład pięknego zamku, ze strzelistymi wieżami i czerwonymi daszkami, z szeroką, kamienną bramą, rzędami okien i obronnymi murami, które zwieńczają ozdobne blanki. Tak się złożyło, że ostatnio w ramach akcji “Urodziny z Edukatorkiem” mogłam wybrać dla Kropki prezent z całego asortymentu sklepu “Edukatorek”. Najnowsze zainteresowania dzieciaków sprawiły, że zdecydowałam się (między innymi! O drugim prezencie będzie niedługo!) na drewniany zamek z klocków i wygląda na to, że był to idealny wybór. Od tygodnia w pocie czoła budujemy obronne fortece, a do zabawy zatrudniłam dodatkowo ludziki Playmobil, które świetnie sprawdzają się w roli księżniczek i rycerzy.
Zestaw Zamek z wieżami “Toys Pure” jest duży – to aż 150 drewnianych klocków, okienek, daszków, balkonów i wielu innych elementów ozdobnych, dających ogromne możliwości budowania. Zapakowany w solidną, drewnianą skrzynkę świetnie nadaje się na prezent. Producent, firma “Toys Pure”, jest znana z prostego, surowego wzornictwa, oszczędnej kolorystyki, a przede wszystkim ze świetnej jakości. Klocki są pomalowane nietoksycznymi farbami i wyprodukowane zgodnie z zasadami “fair trade”, a czy spodobały się Stworom? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie:
Wpis powstał w ramach akcji “Urodziny z Edukatorkiem”, o której możecie przeczytać tutaj. Serdecznie dziękujemy za prezenty! Zamek z wieżami – do kupienia tu, a inne fajne klocki znajdziecie tu.
Wykorzystane dekoracje ścienne pochodzą z książek: “Baśnie” Hans Christian Andersen (wydawnictwo Nasza Księgarnia, ilustracje: Krystyna Michałowska), “Śpiąca Królewna” na motywach braci Grimm (wydawnictwo Olesiejuk, ilustracje: Manuela Adreani), “Wielka księga baśni” (wydawnictwo Zielona Sowa, ilustracje: Marcin Piwowarski).
Fajny zamek. Sama bym się chętnie pobawiła :)
Uświadomiłaś mi, że w naszych zabawach i książeczkach jakoś mało tych klasycznych baśni, magii, smoków, księżniczek i rycerzy… Nie wiem, jak to się stało, ale nasze dzieci jakoś mocno zakorzenione w rzeczywistości… Zdecydowanie czas to zmienić (a zbliżające się urodziny obojga będą może niezłą okazją)
Fajny ten zamek jest
U nas tak było do niedawna, ale okazało się, że klasyczne baśnie potrafią rozpalić wyobraźnię najmłodszego pokolenia! Celujemy zwłaszcza w Andersenie i historiach na motywach braci Grimm (w lajtowych wersjach, bo wiadomo, że oryginalne nadają się na dobry horror :).
Ależ cudowny ten zamek! Zdaje się rozszerzam wishlistę urodzinową Mill… Ona zupełnie nie jest księżniczkowa ani rycerzowa póki co – prym wiodą zwierzęta egzotyczne typu monkeys i tigers (wraaaaaał!) – ale zaopatrzeni w tony klasycznych baśni i już niedługo koronę z HM planuję zmienić ten stan rzeczy. Edukatorek jak zwykle stanął na wysokości zadania (WSZYSTKO mi się podoba!) – klocki wspaniałe, a jaka aranżacja! To tło, łał! Tylko błagam, powiedz mi że nie rozbebeszyłaś książek żeby oplakatować ściany?! :O :D
PS Ruby Samo Zło zdaje się powróciła! Znów chcę wszystko o czym piszesz. Wrrrr!
Nie no, nie rozbebeszyłam książeczek. Zużyłam za to resztki tuszu w drukarce, ku rozpaczy męża :D
DZIĘKI :)
Tak, Ruby Samo Zło jakby powraca, ciąża sprzyja gromadzeniu :)
Piękny zamek. To niesprawiedliwe, że moje dzieci mają już wystarczającą ilość zabawek, w tym klocków :( I że młodsza córka i tak najczęściej bawi się plastikową rurką pozostałą po starym aspiratorze do nosa…
Ilustracje świetne, przypominają mi stylistycznie karty do Dixit :) I te korony, kwiatuszki, peleryny – wszystko się fantastycznie komponuje :)
Wielkie dzięki! U nas też wszelkie nie-zabawki są i tak największymi hitami. Ostatnio maski zrobione przez tatę (wydrukowane i podklejone tekturką). Oczywiście Spiderman, Batman, żółwie Ninja.. :D
Sedno sprawy to właśnie te zabawki “nie-zabawki”…u nas one wiodą prym…wiklinowy kosz na zabawki służy maluchom za tratwę, zielony kocyk jest raz “jeziorem” a raz kocem na plażę (czyt. podłogę)…tekturowe pudełka służą za garaże, domki, budy dla ukochanych pluszowych piesków…a ostatnim hitem jest taca-stolik, która córce służy za łóżeczko dla jej pluszaka…
Dla młodszego klocki-wafle, drewniane i inne służą do budowy “wiaduktów, filarów i mostów”
Ale faza na rycerzy i księżniczki też bywa czasami…tylko czemu wtedy NAJWAŻNIEJSZYM elementem zabawy jest wspiąć się jak najwyżej?? Na komodę, na odwrócony i oparty o ścianę materac? hmm? ;p
POZDRAWIAM