Siadam przed klawiaturą, by spróbować przekazać chociaż cząstkę tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. Patrzę w komputer, myślę. Jak to opisać, od czego zacząć? Jechać z naturalistycznym opisem porodu, wywalić z siebie wszystkie wielkie uczucia, tak wielkie, że aż nie mieszczą się na ekranie?
Napisać o Stworach, o ich reakcjach na brata (uprzejme zainteresowanie) i sposobach radzenia sobie z nową sytuacją (sporo łez i zwracania na siebie uwagi)? A może skoncentrować się na pięćdziesięciu trzech centymetrach Nowej Miłości, która zawitała do naszego domu i, mimo swych mikroskopijnych rozmiarów, totalnie nim zawładnęła?
Na wszystko przyjdzie czas, gdy tylko znajdę sposób, by wszystko sensownie opisać, to z pewnością to zrobię. Na razie nie bardzo wiem jak. Wszystko, co wyłazi mi spod klawiatury jest.. zbyt górnolotne, przepełnione euforią, dziękczynnymi tonami i jeszcze niedowierzaniem, że można mieć takie szczęście! Urodzić trzecie, zdrowe, cudowne dziecko, bez żadnych komplikacji, siłami natury, a po dwóch dniach znów być w domu z rodziną. I – mówiąc nieco bardziej przyziemnie – dzień po porodzie móc normalnie siedzieć na tyłku, co też bardzo cieszy.
Jak już ułożę sobie to wszystko w głowie, jak już ochłonę po tych wielkopomnych wydarzeniach, to z pewnością o tym napiszę. A teraz? Teraz nie myślę. Teraz odczuwam.
Rozkoszuję się czymś, co można nazwać “dojrzałym macierzyństwem”. Bo już to wszystko widziałam, już to przeżyłam. Już kiedyś frustrowałam się, że nocy nie przesypiam, że przewijanie non stop, i znów karmienie, i te wszystkie dolegliwości, które towarzyszą kobiecie w połogu. Tym razem nie ma żadnych zaskoczeń, ani frustracji. Dokładnie wiem, czego się spodziewać, zupełnie nie przeszkadzają mi drobne niewygody nocnych pobudek, mały nieszczęśliwy płacz, który trzeba ukoić o trzeciej nad ranem, a potem o czwartej, i szóstej, i po chwili znów.
Mam uprzywilejowaną sytuację, bo z racji zawirusowanych Stworów przechodzimy wraz z Lolkiem częściową kwarantannę i rezydujemy w gościnnym pokoju u Dziadków. Nie planowałam tego, nie chciałam się izolować od dzieci, ale nastąpiła wyższa konieczność i w gruncie rzeczy bardzo się z tego cieszę. Wprawdzie codziennie po śniadaniu (które mi przynoszą do łóżka!!) biegnę do starszaków i spędzam z nimi większość dnia i aż do wieczornego czytania bajek jestem do ich dyspozycji, ale noce i poranki są zarezerwowane tylko dla najmłodszego. To jest cudowne, gdy jesteśmy tylko we dwoje. Śpimy w wielkim łożu, przytulamy się dużo, dużo śpimy i jemy. Coraz przyjemniej nam razem. Chłonę to macierzyństwo jak najbardziej się da, raduję z reakcji mojego dzidziusia na pierwsze przytulenia i głaskania, na jego szeroko otwarte, szczęśliwe oczy, które mówią: “ooo, jakie to miłe! Co za dziwne uczucie, nigdy wcześniej go nie doświadczyłem!”. Obserwujemy się podczas karmienia, mierzymy wzrokiem, zapamiętujemy topografię twarzy. Mogłabym pisać jeszcze z godzinę o tym jak nam przyjemnie, a tekst spłynąłby lukrem niczym wielki urodzinowy tort.
Tymczasem zostawię Was z kilkoma kameralnymi zdjęciami z naszej kryjówki i czekam na kolejny wysyp gratulacji :).
No to gratulacje! Wielkie! Ogromne! :) Lolek przesłodki. Z wpisu przenika spokój, niemalże sielanka… :) Trzymam za Was kciuki!
PS) a kanapki prezentują się przepysznie! :)
Mąż przyniósł prosto do łóżka, chętnie zachowałabym te nowe zwyczaje na dłużej :D
Oj, jak to możliwe, że to już ?! Pomijąc cudnego Maluszka urzekły mnie paznokcie mamy :) Klasa!!! Gratuluję
Paznokcie trzymają się od tygodnia. Przed porodem jeszcze ogarnęłam pedicure. SAMA :)
Gratulacje! Lolek nie mógł trafić lepiej.
Kochana piękne dziecię☺☺☺ Cudne nóżki i wszystko☺☺ chłońcie te pierwsze chwile i wyciśnijcie je jak cytrynkę☺☺☺ Wielkie gratulacje i dużo zdrówka dla Całej Rodzinki☺
Dziękuję, staramy się :)
Achjej jakie cudne te stopki!
Gratuluję Ci naaaaaaajserdeczniej i trochę po cichu zazdroszczę;)
O dpoczywajcie sobie cieszcie się sobą. Wielkie uściski!!!
Dziękuję :) Jeśli dalej chcesz być moim wirtualnym bliźniakiem to masz co nieco do nadrobienia ;D
No buzia sie smieje i lezka kreci w oku. Najpiekniej :) tak bardzo zazdroszcze setny raz. Juz chyba bardziej domowo sie nie da.. dzieci, maz, dziadkowie ach ach. Dziekujemy ze sie tym z nami podzielilas i mialas ochote znalezc dla nas chwilke. Martyna
:*
Jak to mówi moja koleżanka “nie gratuluj, pogratulujesz jak już pójdzie na studia” :-)
Wzruszyłam się bardzo tym wpisem.. Jestem na etapie myślenia o drugim potomku i takie zdjęcia i relacje mocno wpisują się po stronie TAK :-)
Pięknie to opisałaś i oby ta błogość trwała i trwała… :-)
Pozdrawiam ciepło
Gratuluję raz jeszcze, przeogromnie, szczerze i z serducha ❤❤❤
Gratuluję, cieszę się razem z Tobą. I też dziękuję, że zechciałaś się z nami podzielić tym wszystkim, że znalazłaś czas. Masz wspaniałą rodzinę. Trójka potomstwa, wow!
WITAJ RUBY! Dopiero co czytałam o Twoim fitness z MEL B, a tu taka niespodzianka. “Milszy widok niż ma niebo w maleńskiej osobie.” Gratulacje!!! I Tacie też proszę przekazać! /Mąż ciągle podkreśla dyskryminacje Tatusiów w takich chwilach i spychania ich do roli “portiera” otwierającego drzwi gościom, a zasługi ma takie same:)
Fitness z Mel B – kiedy to było! (no i czas do tego wrócić :)
Nie wiem jak ty to zrobiłaś, ale czytając ten wpis czułam zapach noworodka.
Wow, mówisz że tak sugestywnie mi to wyszło? Super :)
Masz dar dziewczyno!
Czytam od dawna, komentuję po raz pierwszy! Nieco onieśmielona, ale jednocześnie świadoma, jakie komentarze dla Was, Osób prowadzących bloga, są ważne. Dla mnie natomiast ważne jest to, co piszesz Agatko. Tak często bowiem stawiasz kropkę nad “i” moich myśli i nad tym, co w danym momencie w duszy mi gra. Nie wiem, czy to jakieś pokrewieństwo dusz, czy też po prostu mamy i żony tak mają, że myślą o podobnych rzeczach i zbliżone kwestie zaprzątają ich uwagę. Dobrze wiedzieć, że jeszcze inni patrzą na ten świat podobnie, bo to pozwala wierzyć, że myśli się dobrze. Zresztą, nie od dziś wiadomo, że w kupie raźniej.:)
Gratuluję wydania na świat zdrowego Potomka i życzę, by tego zdrowia nie brakowało ani Jemu, ani starszemu Rodzeństwu, ani Tobie i Twemu Mężowi. Cieszę się Twym szczęściem co najmniej tak, jakbyś była moją Przyjaciółką! Zawsze mocno przeżywam ciąże, a jeszcze bardziej połogi bliskich mi Kobitek (sama mam dwoje Dzieci – 4,5 i niespełna 2 lata), dlatego ogromną radością napawa mnie fakt, że masz już trzecie Dzieciątko przy sobie. Tak cudownie móc Je przytulić po kilku miesiącach oczekiwania, prawda?
Doskonale znam wszystko, o czym piszesz, Agatko i jeszcze raz gratuluję serdecznie!
Dziękuję za cudowny komentarz (tak, one są dla nas naprawdę ważne, bo wtedy wiemy, że nie piszemy w próżnię).
Bardzo się cieszę, że mam takich Czytelników, naprawdę aż się wzruszyłam (to te hormony zapewne :).
Pozdrawiam serdecznie!
Gratulacje! Gdybym od jakiegoś czasu nie produkowała własnego drugiego małego człowieka, to na pewno Twój wpis by mnie zachęcił do rozważenia produkcji. ;)
Mam nadzieję, że u mnie też tym razem będzie spokojniej i bez paniki, albo frustracji.
Dobra robota!
Dziękuję za wszystkie miłe słowa! Jesteście kochane :)
Pięknie napisane,przeżywane.Szczęśliwa chwilo trwaj jak najdłużej!jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam :)
A ja dziekuję Ci za to, że o tej porze, mając troje Dzieci i będąc w połogu, znalazłaś czas i siłę (!), by odpisać. Masz jeszcze jedną fantastyczną Czytelniczkę, Agatko – moją najlepszą, najserdeczniejsz a Przyjaciółkę, która Twego bloga (tak samo jak ja) pokochała od pierwszego wejrzenia, z którą wymieniam wrażenia na temat Twych tekstów, i którą również inspirujesz. Wiedz, że nie raz zaczynamy nasze rozmowy od słów: “A czytałaś już najnowszy tekst Ruby?!”.:) Po prostu wyczuwamy, że nadajesz na tych samych rodzicielskich falach, co my, że podobają Ci się podobne rzeczy i że wkurza Cię to, co nas… No, ale nie chcę Cię już narażać na kolejne wrażenia o podłożu hormonalnym!;) Wszystkiego dobrego, Kobitko! Tak trzymaj, a my będziemy trzymać się Ciebie!!!:)
W takim razie pozdrawiam Was obie :)
I piszcie częściej!
Ojkurczę, to jest takie wzruszające :) albo mi jeszcze hormony nie opadły po porodzie (a było to pół roku temu), albo gdzieś z tyłu głowy już chodzą myśli o następnym ;) Wielkie gratulacje :)
Jest idealny, a Ty jesteś super, że nie raczyłaś nas zbyt długą przerwą. ani przez chwilę nie wątpiłam, że wszystko pójdzie gładko. Dobra robota. Teraz serio jesteś guru parentingu i możesz się na maksa wymądrzać. Całusy dla Waszej PIĄTKI (omg!)
Dobra, to teraz się faktycznie zacznę wymądrzać :D
Ja jeszcze napiszę, że podziwiam. Z serca i szczerze. W weekend, przez krótką chwilę, doznałam co czuje mama trójki dzieci z różnicą wieku około 2 lat. Opiekowałam się czterolatkiem, dwulatkiem i trzytygodniowcem ;-)
Na placu zabaw było spoko! Czterolatek ogarnięty, dwulatkowi trzeba czasem pomóc i nie byłoby problemu, gdyby noworodek nie płakał i nie wymagał uwagi..
W domu wydawało się błogo. Czterolatek zajął się sobą, dwulatek spał, noworodek spał na mnie.. Do czasu aż obudził się dwulatek i też chciał na ręce. Jak podzielić czas, ręce, uwagę między dzieci? Nie krzywdząc żadnego i nie pozwalając by dwulatek niechcący nie skrzywdził noworodka?
Czekam na post tego typu z niecierpliwością..
Wiadomo, kto, jak nie my – kobiety, mamy – damy radę :-) ja podołałam ale logistyka, opanowanie, cierpliwość i wyrozumiałość w cenie :-) A to tylko na chwilę.. a gdzie codzienność?
Tak, wypadałoby podzielić się na trzy części – każda do opieki nad jednym dzieckiem. Bo czterolatek niby ogarnięty, ale wyczulony na to, by zwracać na niego uwagę, rozmawiać, spędzać czas. No i jeszcze czwarta część mamy przydałaby się.. do gotowania i sprzątania. To też przecież ważne!
P.S. właśnie po raz pierwszy zostałam z nimi sama, a mąż pomaszerował do pracy. Na razie dwójka śpi, ale jak się obudzą to będzie wesoło! :)
Gratulacje wielkie :)
Trafiłam na Twój blog czytając jakiś wcześniejszy wpis dot. puzzli i zostałam na dłużej. Podczytuję teraz archiwum
Miło tu u Ciebie :)
Sama mam trójkę dzieciaczków – najmłodszy ma 10 mies. i muszę przyznać Ci rację, że przeżywając to wszystko po raz 3 odczuwam niesamowity spokój.
Brakowało mi go tylko podczas porodu, gdyż malutki był owinięty pępowiną wokół szyi i końcówka była b. nerwowa, ale gdy emocje i strach o maleństwo już opadły – jest niesamowicie.
Śmiejemy się z mężem, że trzecie dziecko jest taką nagrodą – dla tych którzy się odważyli skoczyć na głęboką wodę i zdecydowali się na trójkę – jest najspokojniejszy, najbardziej pogodny i nawet w pierwszych swoich miesiącach dał nam się wyspać.
Pozdrawiam i życzę dużo radości
Kasia
Dziękuję za miły komentarz! Też słyszałam, że trzecie dziecko to nagroda za wcześniejsze trudy. Zobaczymy czy u nas się sprawdzi :)
Na razie maluch skończył tydzień, a ja już nie mogę sobie wyobrazić bez Niego życia! Pozdrawiam!
Czekałąm Ruby ach jak czekałam i przeogromnie Wam wszystkim gratuluję!! Dziękuję że napisałaś szybko i nie trzymałaś w niepewności;)) Piękne zdjęcia i relacja pełna spokoju i radości – cieszę się że doczekałam a my czekamy na czerwiec;))
Jestem ze wszystkim bardzo do tyłu i dopiero teraz nadrabiam blogowe zaległości. Z opóźnieniem więc baaaardzo gratuluję! :) Trzecie… kurczę, ogromne szczęście mieliście z tą wpadką, trudno mi sobie wyobrazić lepszy scenariusz. :D Bo decyzja o trzecim dziecku jest jednak duuuuużo bardziej trudna.
Bardzo dziękuję:) Tak – olbrzymie szczęście, chociaż te 9 miesięcy temu miałam lekko odmienne zdanie :)