Wszystko wskazuje na to, że luty będzie dla nas wyjątkowym miesiącem. Przede wszystkim dlatego, że w tym właśnie miesiącu w naszym domu pojawi się nowa lokatorka, na którą już nie możemy się doczekać. Zastanawiam się jak poradzimy sobie w nowej sytuacji, tym trudniejszej, że Młody jest wciąż małym chłopczykiem, wymagającym dużo uwagi i czułości. Ciekawa jestem jak ja to wszystko ogarnę i czy blog przetrwa zmasowany atak małoletnich na moje ograniczone zasoby wolnego czasu? Oczywiście mam nadzieję, że tak. A tymczasem nasze życie toczy się zwykłym trybem..
Przeziębienie powoduje, że nie wychodzimy ostatnio z domu. Zamiast brykać po ośnieżonej okolicy spędzamy dużo czasu na zabawie, czytaniu, oraz.. od niedawna malowaniu! Zaopatrzyliśmy się w zestaw ekologicznych kredek dla dwulatków, które Młody zaczął intensywnie eksploatować. Chociaż na razie układanie ich jest równie dobrą zabawą jak próby rysowania.
Gdy mąż jest w domu, to nawet panuje u nas pewnego rodzaju harmonia i względna higiena. I nawet znajduję wtedy czas na taką odskocznię (ha, ha:) od macierzyńskich obowiązków, jak na przykład wczorajsze pieczenie pysznej jabłkowej tarty tatin.. która wyszła zupełnie inna, niż to, co obiecywał Pascal B. Raczej nie da się jej wyłożyć na piękną paterę, by jabłka z zastygniętym karmelem zachęcały do spożycia. Karmel jest płynny, ciasto jakieś jeszcze bardziej kruche niż kruche. Nie wiem czy to mój „pregnancy brain” namieszał w proporcjach, ale wygodniej jest zrzucić winę na przepis – z pewnością coś z nim było nie teges. Trudno – moja tarta zdecydowanie nie ma aparycji, ale wyjadana z foremki z zamkniętymi oczami smakuje bardzo dobrze.
A to już dzisiejsze poranne scenki z cyklu Młody z ojcem („Luke, I’m your father„).
Tak. Nasz syn doskonale wie jak odpowiadać na pytania w stylu „A gdzie jest Darth Vader?”
Tak sobie wymyśliłam i ogłaszam wszem i wobec: luty upłynie na blogu pod znakiem książki! Postanowiłam nadrobić zaległości i opisać Wam w tym miesiacu książki, które towarzyszą nam od jakiegoś czasu, a także nowości, które wciąż pojawiają się w bilbioteczce Młodego. Więc – jeśli tylko dzieci pozwolą – postów książkowych będzie w tym miesiącu więcej niż zazwyczaj! Was również zachęcam do podjęcia wyzwania i zamieszczenia recenzji tego, co czytacie z Waszymi dziećmi! Jestem bardzo ciekawa jakie lektury znajdują się na Waszych półkach.
U nas też mnóstwo książek.Luty wydaje się być dobrym miesiącem na recenzje książkowe.Wchodzę w to;)
Super, bardzo się cieszę :)
Bardzo chętnie poczytam recenzje!
Trzymam kciuki za rozwiązanie!
Czytam i czytam i czytam z zapartym tchem, wszystko, i pół bloga wstecz. Dziewczyno, gdzie Ty byłaś jak Cię nie było?! Mam nadzieję że Kropka zdecydowanie Cię nie odbloguje, bo szkoda by było! :)
Bardzo mi miło, że chciało Ci się poświęcić czas na czytanie bloga wstecz :) To baaardzo duży komplement :) Też mam nadzieję, że Kropka mnie nie „odbloguje” :))
Najlepsza rzecz, jaką przeczytałam o kruchym cieście jest tu: http://facetznozem.blogspot.com/2013/09/kruche-ciasto-na-tarte-wytrawne.html. Moja osobista obserwacja jest następująca. Ludzie dzielą się na dwie grupy. Takich, którzy uważają, że kruche ciasto jest najprostsze na świecie i takich, którym za cholerę nie chce się ono udać. I przepis nie ma tu nic do rzeczy. Przepis jest zawsze z grubsza ten sam. A do tego trzeba mieć albo naturalne zdolności (twój naturalny sposób obchodzenia się z kruchym ciastem jest akurat przypadkiem taki jak trzeba), albo solidnych podstaw merytorycznych:D.
haha, dobrze wiedzieć ;))
haha mi kruche nie wychodzi za nic ;)
się dzieje u Was :)
czekam na recenzje…może sama też się zmotywuję by coś zamieścic :)
bye :)
Trzymam kciuki za pomyślny luty! :-)
Darth Vader miłośnik patyków – kwiczę ze śmiechu… :P
BTW moim kruchym można zabić.
:)))
ale fajna podpórka na książkę:)
No to mam nadzieję, że dzieci pozwolą i podzielisz się Waszą biblioteczką bo u nas to samo wielkie Love książkowe się rozpoczęło i w ciągu dnia synek zasypuje matulę czytankami, aż bokami mi wychodzi. Ale jak już napisałam love to love więc czekamy z wypiekami na Waszych ulubieńców i może coś zgapimy:) Pozdrawiam cieplutko tej zimy:)
Książki są super i kiedy wszystko inne zawodzi, to one i tak zajmują moją Córkę… więc… czekam na recenzje! A nóż widelec mnie zainspirujesz do nowych zakupów (zawsze to jakaś wymówka żeby coś kupić:)).
Jak najszybszego i jak najmniej bolesnego porodu ze śliczną, zdrową Kropeczką w finale:)
pozdrawiam
czekam na posty ksiązkowe ja też postanowiłąm co raz sie odrywać od maszyny i popisać zaległości :)
Nam trzeba nowych książek. Kilka zostało zjedzonych, na kilka dostałam „uczulenia” :)
No to czekamy bo ten luty będzie zupełnie wyjątkowy :)
No to czekamy bo ten luty będzie zupełnie wyjątkowy :)
Widzę, że luty zapowiada się u Was bardzo interesująco.
Książki bardzo lubimy czytać i kupować, wiec chętnie podpatrzymy. Może coś nam wpadnie w oko.
Ciekawa jestem jak młody zareaguje na pojawienie się siostrzyczki w domu? :)
No właśnie, też jestem bardzo ciekawa.. i trochę zaniepokojona
Oooo, fajnie, czekam na jakieś ciekawe książeczki, bo w lutym planuję zakupy książkowe (w marcu goście z Polski;) )
U nas czytelnicze szaleńśtwo się zaczęło i szczerze mówiąc, uwielbiam to, choć niektóre książki mogę recytować z pamięci o każdej porze dnia i nocy;) I, co mnie zachwyca, czytamy już „prawdziwe” książki.
Antek jest fanem serii o Kacprze, kocha „Niedźwiedzia łowcę motyli”, „Gąskę Zuzię i pierwszą gwiazdkę” (od grudnia katujemy prawie codziennie;P ), „Julka i Julkę” – te traktuje z namaszczeniem, należą do kategorii „wspólne czytanie na kanapie”. W kolejce, jeszcze nieodkryty (dawkujemy sobie nowości), czeka Elmer – myślę że może być szał
I trzymam kciuki, żebyś dała radę.
Same fajne książeczki u Was :) Mam nadzieję, że coś Cię zainspiruje, skoro planujesz książeczkowe zakupy!
Elmer u nas również czeka w kolejce.. zresztą takich czekających lektur jest cały stos. Dziś zainaugurowaliśmy wieczorne czytanie serii „Poczytaj mi mamo”. Wyszło całkiem fajnie, chociaż niestety nie ma działania nasennego, a na to liczyłam :)
Pozdrawiam i dziękuję :)