Strona główna » Książki wiosną.

Książki wiosną.

Każdą komórką chłonę tak zwane pierwsze oznaki wiosny. Powietrze powoli zaczyna pachnieć powietrzem, a nie węglowym dymem, zmęczona trawa wylazła spod śnieżnej skorupy i mozolnie próbuje nabrać kolorów. To taka dziwna pora, w czasie której wszyscy jakby zastygli w oczekiwaniu. Natura pracuje w pocie czoła, by już niedługo oczarować nas swoją różnorodnością, ale póki co jesteśmy skazani na przedwiosenny minimalizm kolorystyczny.

Właśnie teraz desperacko potrzebujemy barw. Wiedzą o tym wszyscy: autorzy sklepowych kolekcji wnętrzarskich nie bez powodu nęcą nas poduszkami w wielkie liście palmowe, a na wieszaki w sieciówkach wjeżdżają nagle płaszczyki w kolorze cytrynowym i ołówkowe spódnice we wszelkich odcieniach soczystej zieleni. Eleganckie koszule do pracy zyskują nieformalne wykończenie w postaci roślinnych motywów, wijących się gałęzi, plątanin bluszczu. Na tkaninach rozkwitają kwiaty, swojskie i tropikalne, wszelkie ich kolory i rozmiary. O tak. Oni wiedzą, że teraz najbardziej łakniemy koloru, dlatego karmią nas tym konsumenckim antidotum na prozaiczną zbutwiałość zaokienną.

Mnie też kupili w tym roku. Ale nie, nie ciuchami, nie dziękuję, pstrokacizny mam w szafie pod dostatkiem. Ale podeszli mnie ci spece od sprzedaży bardzo sprytnie. Książkowo. Intelektualnie wręcz. I tak oto, wprawdzie nie zaprezentuję Wam idealnego zestawu dnia na marcowy spacer po parku, ale chętnie pokażę Wam cudowne książki, które robią nam wiosenną atmosferę i dają życiu nowe kolory.

Co czytają Stwory w marcu?

Pszczoły. Piotr Socha.

Zachwyciłam się tą książką od pierwszego oglądnięcia na wystawie o pszczołach w cieszyńskim Zamku. Ilustracje są przepiękne, a dodatkowo otrzymujemy ogrom wiedzy, który możemy sobie zaaplikować w bezbolesny sposób – po prostu oglądając obrazki.

Alternatywne tytuły, jakie byłyby adekwatne dla tej pozycji to na przykład: “Pszczoły a kultura” albo “Znaczenie pszczół w historii, mitologii i kulturze”. Coś w tym stylu, wiecie – niczym nazwa laboratorium na studiach kulturoznawczo-pochodnych.

Bo ta książka jest bardzo kulturoznawcza! Samo życie pszczół, wychowywanie młodych, szczegóły pracy pszczelarza, rośliny z jakich pozyskuje się pyłek, etc. to niewielki procent tego, co w niej znajdziemy. Poza tym multum wiadomości z historii, mitologii – znaczenie pszczelarstwa i postrzeganie pszczół w starożytnym Rzymie, Egipcie, wśród Słowian. Jest Napoleon i jego złote pszczoły na płaszczu koronacyjnym, są tradycyjne polskie ule figuralne. I akcenty etnograficzne również, jak chociażby sposoby pozyskiwania miodu w różnych stronach świata,

No, naprawdę. Ta fascynująca książka, która powinna zachwycić zarówno rodziców jak i dzieci. U nas na stałe leży przy łóżeczku Kropki, która uwielbia przeglądać ją wieczorami.

Ilustrowany Inwentarz Drzew. Virginie Aladjidi, Emmanuelle Tchoukriel.

Ta książka jest dokładnie tym, co sugeruje tytuł – na każdej stronie znajdziemy krótką charakterystykę poszczególnych gatunków drzew, ilustracje liści, kwiatów, owoców, całej “sylwetki” drzewa i garść informacji o nim. To dobra lektura na wiosnę. Można zabrać na spacer, zadzierać głowę wysoko i próbować znaleźć w okolicznym parku okazy poznane podczas domowego czytania. Przynajmniej mam taką wizję, zobaczymy na ile realną (z trójką dzieci, wózkiem..).

Botanicum. Katie Scott, Kathy Willis.

Całą rodziną jesteśmy zakochani w “Animalium” z tej samej serii (pisałam o niej tutaj), więc wreszcie udało mi się wysupłać z chudego portfela fundusze i zakupić “Botanicum”.

Chodzą słuchy, że ta część jest o wiele lepsza od poprzedniej. Kwestia gustu – wiadomo, że przeciętna roślina to wdzięczniejszy obiekt do zilutsrowania niż przeciętna płaszczka czy ślimak morski. My lubimy oba albumy i oglądamy równie często. Prawdziwa przyjemność zarówno dla dziecka jak i rodzica.

I jeśli szukacie czegoś na prezent to również będzie idealna.. w zasadzie dla dzieci (i dorosłych:) w każdym wieku.

Ostatnia książka w tym kolorowym, wiosennym wpisie to:

Petit Inventaire Du Monde. Maya Hanisch.

Książka przyjechała do nas z Francji i ma na celu.. naukę języków obcych. W formie rysunkowej! Dodałam ją do wiosennego wpisu głównie z uwagi na dużą ilość barwnych, roślinnych plansz, które można w niej znaleźć. Każdy rysunek ma podane tłumaczenia w trzech językach, każdy język jest podany w innym kolorze, by się nam wszystko nie pomieszało.

I tak leżę z dziećmi na dywanie w ich pokoju, oglądamy razem książkę, a ja przy okazji zapamiętuję hiszpańskie słówka (na francuski jestem odporna). W fajny, zupełnie niewymuszony sposób przyswajam sobie wiedzę, jednocześnie spędzając czas z rodziną.

G.e.n.i.a.l.n.e.

Wiecie jak jest. Życiowe rush hour w postaci kilku lat wyciętych z życiorysu z bandą małoletnich pod pachą raczej nie sprzyja samorozwojowi. Dzięki mądrym książkom dla dzieci nie tylko one się uczą.

Jeśli tylko odpowiednio dobierzemy repertuar, to my też możemy czerpać garściami ze źródełka wiedzy. Niechby o roślinach, pszczołach, kształtach liści drzew, niechby jakieś podstawy obcych języków. Przecież moglibyśmy w tym czasie czytać książkę o “Psim Patrolu”, czy inne mądrości o tym co Barbie chciałaby założyć na urodziny znajomego kucyka.

Żeby nie było – drodzy obrońcy prawa dzieci do czytania bezwartościowych treści: zapewniam, że gdy Stwory nas przycisną to na tym dywanie czytamy im komiksy o Batmanie i lidze sprawiedliwych i książeczki o Ninjago. Wiadomo, że trzeba dywersyfikować i znaleźć miejsce na wszystko. No, prawie wszystko. Bo o ile Transformers, superbohaterów i Ninjago jakoś stoleruję, to z “Psim Patrolem” do naszego domu nie podchodźcie.

Tak tylko ostrzegam :).

Więcej naszych lektur znajdziecie w górnej zakładce menu pod tytułem “Czytelnia”. Alfabetyczny spis książek dla dzieci (z aktywnymi linkami do opisów), o których pisałam w przeszłości znajdziecie w tym miejscu.

13 comments

  1. Pszczoły mieliśmy z biblioteki (i przeciągnęliśmy nieprzyzwoicie długo) i zachwyceni byliśmy wszystkim, na Botanicum i Animalium też się czaję, a że zbliżają się urodziny obojga, będzie co podpowiadać dziadkom i ciociom :D
    (tymczasem właśnie mam w koszyku na arosie pewną książkę Marcina Brykczyńskiego, też polecaną jakiś czas temu u Ciebie ;) )
    A ta francuska zachwycająca jest, uwielbiam tamten rynek książkowy!

    • Agata / Ruby Times says:

      Moja siostra zawsze przywozi mi takie cuda z Francji. Faktycznie mają cudowne wydania, ale myślę, że my też nie mamy się czego wstydzić. Od paru lat nasze niewielkie wydawnictwa ksiażkowe dla dzieci naprawdę wymiatają :)

      • To prawda, bardzo dużo przepięknych wydawnictw się pojawiło ostatnio z pięknym ilustracjami i cudowną treścią, szkoda tylko, że w mainstreamie ciągle koszmarne pseudorymy, krzykliwe kolory i kretyńska treść;) Ale zdecydowanie jest w czym wybierać:)
        A tą o drzewach właśnie zamawiam dla siebie, zawsze chciałam się znać na drzewach a jestem strasznym ignorantem w temacie

          • Agata / Ruby Times says:

            A z książeczkami masz rację – mainstream dalej wygląda koszmarnie..Ale przy różnych okazjach, np. Dnia Dziecka czy Świąt nawet w marketach można dostać super piękne książki. W Lidlu były Zakamarki, w biedrze kupiłam “Rok w lesie”. Więc fajne wydawnictwa też się troszkę wpychają do tego mainstreamu. I dobrze!

  2. At says:

    inwentarz drzew bardzo mnie zaciekawił i chyba zamówię sobie na urodziny :) my natomiast mamy książkę “Prawie wszystko. Seria artystyczna” i bardzo polecam!

  3. Mag says:

    Bardzo ciekawe pomysły na prezenty, dziękujemy. Agato, po Twoim ostatnim wpisie o książkach, kupiłam kilka sztuk Map i teraz czekają na odwiedziny u znajomych dzieci. Myślę, że rodzice też się ucieszą :)

  4. Indicativusperfectiactivi says:

    To ja tylko podpowiem, że wspomniany wcześniej w komentarzach aros ma jeszcze tańszą twarz. Nazywa się bonito. I jestem pewna, że to to samo, bo ostatnio przysłali mi w ramach gratisu do zamówienia zakładkę z napisem ‘aros’, a stany magazynowe obu księgarni pokrywają się w 100%. Przy czym bonito jest jeszcze tańsze. :)

  5. e-milka says:

    Tez dostrzegam rozwoj na rynku ksiegarskim, 10 lat temu pozycje “encyklopedyczne” dla dzieci kupowalam tylko tu, w Niemczech. I drugi gatunek podowczas malo znany: ksiazki z obrazkami. Teraz naprawde jest z czego wybierac. Na Animalium i Botanicum czaje sie od dawna. Pszczoly tez bym kupila, ale mamy juz tyle ksiazek tego typu. Ale jak widze takie cudenka, to chociaz na prezent, byle nacieszyc oczy choc chwile.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.