Znacie ten obrazek? Dwulatek wpatrzony nieruchomo w ekran telewizora, niemowlę po mistrzowsku przesuwające kolejne zdjęcia na ekranie smartfona, dziecię które ledwo umie chodzić, ale bez problemowo znajduje sobie bajkę na tablecie. Wszystko po to, by dać rodzicom chociaż chwilę wytchnienia.
Jestem daleka od demonizowania nowoczesnych technologii, wiadomo, że wszystko jest dla ludzi, Młody też czasem ogląda bajki – wszak nie jesteśmy Amiszami.
A jednak moje dzieci nie potrafią korzystać z laptopów i smartfonów, a my wciąż skutecznie odpędzamy je od tych sprzętów, przekonani, że nic się nie stanie jak nauczą się ich obsługi za kilka lat. W końcu czy jak byliście w ich wieku potrafiliście wysłać sms-a? Albo napisać email? Argument o tym, że stwory będą technologicznie zacofane w grupie rówieśniczej z przekonaniem odrzucam.
Nie podobają mi się dzieci tępo wpatrzone w ekrany urządzeń – w knajpach, na imprezach, w domach, na wyjazdach turystycznych. Rodzicom często wydaje się, że zamiast nauczyć potomstwo uczestnictwa w sytuacjach społecznych lepiej dać im znieczulający narkotyk w postaci wirtualnego świata. Jest chwila spokoju, jest fajnie, ale zobaczcie jak krótkowzroczne jest to myślenie! Wiecie, że w Wielkiej Brytanii już jest wielki problem z przedszkolakami nie radzącymi sobie z układaniem puzzli, czy przewracaniem stron w normalnej, dorosłej książce (co potrafi nawet roczna Kropka)? Ich rodzice z dumą opowiadają, że maluchy są obcykane w obsłudze domowego RTV i same sobie odpalają kreskówki. Od znajomej osoby pracującej w placówce edukacyjnej słyszałam, że w Polsce też jest z tym różnie – przedszkolaki niepotrafiące utrzymać kredki albo pędzelka u nas również się zdarzają.
I wiecie co, ja nawet te matki rozumiem! Wręczenie dziecku tableta jest takie proste, dom pozostaje czysty, można czymś się zająć na chwilę i niejednokrotnie ratuje to zapewne rodzicielski tyłek.
Ważne jednak by to była ostateczność, a nie norma. Dzieciaki w sklepie, kawiarni, na zabawie urodzinowej, czy wakacjach mają tyle możliwości obserwacji i nauki świata, że idiotyzmem jest zabierać im tą możliwość hipnotyzując je filmikami z telefonu. Gdy siedzą z nami w kawiarni popijając wyciskane soki i jedząc ciasteczka są naprawdę szczęśliwe, wprawdzie dość ciężko się rozmawia, gdy cztery osoby mówią na raz, z czego dwie stale w trybie rozkazującym lub pytającym, ale mimo wszystko jesteśmy tam razem. Ciałem, i duchem też. Ale.. to miał być tekst o naszym kąciku kreatywnym.
Kredki walają się po podłodze, farby póki co schowane na górnej półce, by Młody mógł korzystać tylko pod ścisłym nadzorem rodzicielskim.
Ale już słyszałam jak mówił sam do siebie: “Wejdem na ksesełko, zdejmem fajby”, więc.. to chyba tylko kwestia czasu. Odkrywamy nowe metody zdobienia ciała, jakich nie powstydziłyby się rozmaite kultury plemienne, a ja poznaję nowe sposoby zabezpieczania przestrzeni przed “sztuką”, w czym wybitnie pomagają plastikowe worki na śmieci. Odkrywam też nowe sposoby ścierania warstw koloru z mojego egzemplarza dwuipółlatka – zdecydowanie łatwiej by było nauczyć go rysować na jakiejś aplikacji mobilnej, ale .. nie tędy droga.
Bo w naszym domu zaczęło się artystyczne wyżywanie.
Trzy niepozorne półeczki RIBBA z Ikei (które każdy chyba ma, lub przynajmniej widział w internetach) idealnie zwieńczyły tablicowy kącik. Wyeksponowaliśmy na nich trochę puzzli, zabawek i materiałów plastycznych, a efekt bardzo mi się podoba. Malowanie farbami póki co i tak odbywa się w kuchni, na wyższym stole, do którego Kropka nie sięga. No i stresu nieco mniej, podłoże płytkowe w pełni ścieralne, więc do woli babramy się z Młodym w farbach. Nawet jeśli zabawa kończy się długotrwałym ścieraniem dosłownie wszystkich okolicznych powierzchni, a w pakiecie z młodym Picassem, dostajemy jego piszczącą siostrę, histerycznie domagającą się tubki z farbą. Mimo wszystko.. chwilo trwaj!

Wszystkie materiały plastyczne kupiliśmy w Ikei. Świetnie wyglądają na półkach (tak, to dla mnie również ważne), ale przede wszystkim są super praktyczne – duża rolka papieru to lepszy pomysł niż ciągłe zastanawianie się ile kartek w bloku nam zostało. A farby mają obłędne, mocne kolory. Jeśli chcecie, by wasze czyste dziecko wyjrzało zza ekranu komputera i zaznało trochę koloru, to zdecydowanie polecam.
Pozdrawiam,
Ruby Soho
Ja też jestem przeciwnikiem zajmowania dziecka komputerem czy telefonem. Czasami tata z pracy wraca z laptopem więc włączamy woogie boogie ale to tylko na tamtym bo na domowym takich piosenek nie ma ;-) Bajki czasami są. A wszelkie prace plastyczne są świetne kiedy Niunia śpi a mama próbuje zrobić obiad, wtedy mały szykuje kolejne arcydzieło na lodówkę :-) Myślałam że mój robi bałagan ale nie, worków nie musiałam używać ;-)
U nas też bajki czasami są. Ale codziennie nie – często Młody sam o nich zapomina, a my nie zawsze mu proponujemy :)
Nie potrafię napisać nic innego jak: JESTEŚ SUPER MAMĄ!!! Jesteś mega dobry przykładem na to jak można rozsądnie, bez spiny wychować dziecko na mądrego człowieka :). Brawo!
Jestem przeciwnikiem zajmowania dziecka telefonem jednakże moja córka czasami bardzo się tego domaga. Włącza sobie swoje gry edukacyjne i kilka minut przy nich spędza. Telefon musi leżeć wysoko, bo w przeciwnym wypadku sama po niego sięga. Nasze telefony traktuje jak zabawki. Mimo to większość dnia spędzamy jednak przy normalnych zabawkach, kredkach. Trzeba znaleźć złoty środek. http://naslonecznej.blogspot.com/
Podoba mi się Wasz kącik ! BARDZO
Jestem za tym, żeby dzieci spędzały czas kreatywnie. Tablet i komputer? Jasne ale nie teraz.
Jakie fajne dzieciaczki.
Obserwujemy?
Pinaxi.blogspot.com
Swietne zdjecia i dzieciaki. Zgadzam sie co do ogladania przez dzieci tych wszelkich tv, moj siostrzeniec tez tak robi
A to drewniane trzymadło na rolkę z papierem też jet z Ikei?
Tak, też z Ikei. I rolki papieru można tam dokupić.
Czuję po przeczytanie tego tekstu przypływ wyrzutów sumienia:P Jestem okropną matką:P A tak serio zdarza mi się nawet często korzystać z pomocy nowinek technologicznych ale zazczyaj wspólnie z synem więc ani dom niewysprzątany ani obiad ugotowany. Chociaż od pewnego czasu zaczynami spełniać się artystycznie za pomocą nożyczek, stempli i ciastoliny. Przed farbami czuję strach i ciągle czekam na przeniesienie zabawy na jakąś podwórkową przestrzeń (czyli wiosno przybywaj:)) A kącik wyszedł Wam cudowny taki właśnie idealny dla małych rączek. Zdjęcie jak młody odgania Kropkę rozwala system ahh ta miłość:)
Jak zwykle inspirująco. Tak się właśnie zastanawiałam, kiedy jest dobry czas na rozpoczęcie zabawy z kredkami, bo gdzieś tam wśród prezentów “na przyszłość” świecowe znalazłam. Dałam, pokazałam, słonia narysowałam. Smaczne były. Pamiętasz kiedy Młody zaczął użytkować je, ale w celach innych niż konsumpcyjne?
Wydaje mi się, że w okolicy drugiego roku życia. Można próbować wcześniej, ale pod ścisłym nadzorem, bo faktycznie maluchy wszystko chcą zjadać, więc lepiej się jeszcze wstrzymac.
W sprawie kreatywnego urządzania przestrzeni dla Malucha. Poszukuje, jakiegoś sprytnego -estetycznego i funkcjonalnego zarazem-przybornika na kredki. Pilnie potrzebujemy czegoś fajnego na nasz nowy stolik. Może ktoś coś wypatrzył w sieci lub użytkuje i mógłby podpowiedzieć. Będziemy dozgonnie wdzięczni za wszelkie sugestie