Gdy przychodzi wolny dzień większośc populacji myśli tylko o tym, by się wyrwać „za miasto”. Odpocząć od zgiełku, pooddychać innym powietrzem, które ponoć oferuje wieś, nasycić oczy zielonym kolorem, który rzekomo dominuje poza strefą zurbanizowaną, a na dodatek zrelaksować się w warunkach legendarnej wiejskiej ciszy.
Jako w miarę świeży mieszkaniec wsi, taki który napawa się tymi wspaniałościami od kilku dopiero lat muszę zdementować kilka wiejskich mitów.
Zielony kolor owszem jest, chociaż późną jesienią zamienia się zwykle w odcień błotnisto brunatny i dominuje w tej odsłonie aż do kwietnia. Jeśli chodzi o inne kwestie jest równie niejednoznacznie. Ale nie będę tu przecież narzekać na wszechobecne kosiarki, entuzjastów rąbania drewna za oknem sypialni, hobbystycznych majsterkowiczów umilających sobie i innym weekend przy pomocy piły tarczowej, miłośników psów, którzy muszą mieć przynajmniej pięć sztuk na swojej działce, co powoduje, że jeden pijak idący nocą przez wieś dostaje hojną psią owację z tysięcy wyjących gardeł. Nie wspomnę o ekologach opalających w piecach czym popadnie i lubujących się w nielegalnych aromatycznych szambach. No cóż – wsi spokojna, wsi wesoła jak to mawiają.
Gdy przychodzi weekend lubię więc odpocząć od mojej wsi. Czasem wybieramy w tym celu miejsca o walorach rekreacyjnych – pobliskie jeziora, nieodległe góry, trasy spacerowe, a gdy pogoda nie sprzyja ulubione kawiarnie. Zdarza się jednak, że mamy ochotę pobyć.. w mieście.
Katowice kojarzyły się kiedyś z szaroburym nieciekawym miejscem, z kopalniami, bezrobociem i nieprzejezdnym rondem. Czasy się zmieniły, miasto pięknieje. Nie wiem kto się tam zajmuje nadzorem architektonicznym, ale ze zdumieniem odkrywam, że każda kolejna miejska inwestycja jest na wysokim poziomie, że projekty i remonty, które są realizowane są po prostu udane! Weźmy nowy Rynek albo okolice Spodka z pięknym budynkiem centrum konferencyjnego, z nowoczesną filharmonią i pomysłowym projektem Muzeum Śląskiego. Już architektonicznie jest bosko, a samo Muzeum jest wysoko na naszej liście do zwiedzenia – według relacji znajomych naprawdę warto się do niego wybrać również z małymi dziećmi.
Katowice trzymają poziom – kulturalnie miasto robi się coraz ciekawsze, rozrywek nie brakuje, ostatnie koncerty w Strefie Kultury ponoć były rewelacyjne (ponoć – ja wtedy usypiałam dzieci). Na słynnej ulicy Mariackiej i w jej okolicach powstaje coraz więcej lokali, które zapełnione są bez względu na dzień tygodnia. Pomyśleć, że gdy pięć lat temu wracałam z emigracyjnego wygnania to miasto było nieprzyjazne, nudne i nijakie.
Teraz z przyjemnością przechadzam się po ulicach i obserwuję pozytywne zmiany. Chętnie odwiedzam lokale wyrastające niczym grzyby po deszczu. Naprawdę fajne knajpy, z pomysłem, wiele z nich prezentuje świetną jakość jedzenia i ciekawe menu.
Weźmy taki Kafej położony tuż przy rondzie Ziętka. Co za lokal! Idealny by wbić na śniadanie lub lunch – jajka na twardo z hummusem i warzywami, albo wieża z amerykańskich naleśników i wiele innych ciekawych pozycji w menu. Wyciskane soki, pyszne domowe ciasta, w tym mój faworyt – czekoladowe z burakiem. Właściciele to prawdziwi pasjonaci dobrej kawy – parzą nie tylko klasyczne espresso, czy cappuccino, ale również te wszystkie tajemnicze chemexy, aeropressy i drippery udzielając przy tym naprawdę wyczerpujących odpowiedzi kofeinowym laikom. Mały kameralny ogródek zupełnie niespodziewany w centrum miasta, posiada dodatkową atrakcję – piaskownicę dla Stworów (dzięki czemu ja sobie zjadam ciasto i piję gorącą kawkę). Nooo, zdecydowanie dobry materiał na ulubiony lokal w centrum miasta, chociaż trochę poza głównym knajpianym traktem.
Czuję coraz większą sympatię do Katowic. Miasto jest oryginalne, świeże, pełne energii i kultury. Jest coraz bardziej przyjazne mieszkańcom. I chociaż nie jestem mieszkańcem, chociaż przyjeżdżam spoza.. rzecznej granicy, to jednak utożsamiam się z nim coraz bardziej i mogę być z niego dumna. Z przyjemnością zapraszam tu przyjezdnych, gdy już znudzą się relaksem w wiejskim ogródku. A możecie mi wierzyć – wbrew pozorom znudzić można się dość szybko.
Niektóre ze zdjęć (czekoladowo – buraczane ciasto w trybie makro na przykład) zrobione przez moją siostrę K.
Tyle to razy przejeżdżałam przez Katowice, ale zawsze jak jestem w Rybniku to ciężko mi tam pojechać ;)
A to błąd! Bo w Katowicach naprawdę jest fajnie! A to nowe muzeum to już w szczególności do obczajenia!
Uwielbiam obecne Kato. I pomyśleć, że jeszcze X lat temu, gdy wybierałam KRK do studiowania, koronnym, był argument, że stolica śląska taka brzydka, szara i nijaka. Zawsze, gdy ktoś przyjeżdżał mnie odwiedzić, czułam delikatne zażenowanie odbierając gościa z dworca głównego. Jak bardzo się to zmieniło! jestem zachwycona obecnym kształtem miasta i chłonę go jak tylko jesteśmy na pd. Na uwagę zwraca też fakt, że całość modernizacji prowadzona jest stosunkowo szybko i sprawnie, z dbałością o komunikacyjny komfort mieszkańców. Może się tego nie docenia przebijając codziennie przez korki i objazdy, ale tak jest. Weźmy na przykład takie bulwary wiślane w Warszawie, o których pisałam ostatnio. Przebudowa niecałego kilometra promenady opóźniła się o ….prawie dwa lata. O budowie metra nie wspominając. Na tym tle Katowice wypadają super. I tak sobie generalnie myślę, że nie obraziłabym się tam wrócić :) A Kafej bardzo lubię, przede wszystkim za jego mysłowicką proweniencję ;)
No właśnie, w Kato te inwestycje przebiegają w miarę bezboleśnie, a miasto kwitnie. Z przyjemnością oprowadzam po nim gości z różnych stron kraju.. i dalszych stron również:) A Kafej wymiata, nie mogę się doczekać, by znowu tam pojechać :)
Jeśli w Katowicach jest tak jak pokazałaś na swoich fotografiach to warto się tam wybrać :)
Warto!
<3 <3 <3 <3 <3 UWIELBIAM!!!!!!!!!!!
Fajne miejsce, żeby pójść coś zjeść/napić się kawy z dziecięcą eskortą- BO TAK :) polecam. Akurat Restauracja moich koleżanek, ale nie tyko dla tego polecam, bo serio daje radę:) W niedzielę warsztaty dla mam, dzieci etc.
eskortom… nie ą (ups)
Nie no, chyba jednak „ą”! Pierwsza myśl dobra! :D
Ooo, super! Wegetariańska! Tym bardziej chętnie się przejdę (należymy do mięsożerców lubujących się w wege-kuchni).Dzięki za cynk!