Październik. Już nie da udawać, że to późne lato, próżna nasza negacja i wyparcie skoro jesień rozgościła się na dobre. Rozgościła się również w naszej Czytelni, w której ostatnio królują tematyczne lektury, wałkowane niezmordowanie raz za razem. Tak, dobrze widzicie – użyłam słów “wałkowane” oraz “niezmordowanie” w kontekście zapoznawania latorośli z literaturą, bo czytane przez nas książki są coraz dłuższe, fabuły coraz bardziej skomplikowane, a u rodziców coraz częściej wysychają gardła od nadmiaru słów, zdań, akapitów, stron.. Poznajcie nasze jesienne książeczki:
Pierwsza z nich to “Jeżyk wyrusza w świat” Ulfa Starka i Ann – Cathrine Sigrid Stahlberg, wydana przez.. Ikeę. Ikea bowiem od dawna ma w asortymencie książeczki dla dzieci, a w nich oczywiście dobre szwedzkie wzornictwo. Opowieść o małym jeżyku szukającym miejsca na nocleg w pełnym niespodzianek lesie jest pretekstem do pokazania pięknej grafiki. Rozmaite ślady, zostawione przez leśne zwierzęta, grzyby jadalne i grzyby trujące, połacie zielonego mchu, krzaczki jagód, leżące niby przypadkiem igliwie, szyszki.. No, całe leśne bogactwo!
Dużym atutem książki są: prosta historia, nieskomplikowane dialogi i przekaz. Dziecko uczy się, że warto sobie pomagać, że w grupie jest raźniej i bezpieczniej. Przy tym w delikatny sposób uświadamia sobie, że symbioza w świecie zwierząt oznacza również to, że jedni polują na drugich. Wprawdzie w książeczce obywa się bez scen drastycznych, ale maluch dowiaduje się, że istnieje coś takiego jak łańcuch pokarmowy, że mały jeż musi uważać, by nie zjadła go lisica, a wąż chce ugryźć niedźwiedzicę, a żaba zjada muchy. To wszystko bardzo wartościowa wiedza, a lektura idealnie trafia do dwulatka. Nasz egzemplarz dwulatka prosi, by czytać o “Zieziku” na okrągło..
Gdy akurat nie czytamy o Jeżyku dość często przeglądamy “Jesień na ulicy Czereśniowej”. Pojawiła się na blogu rok temu, ale nie mogę o niej nie wspomnieć, zwłaszcza, że jakiś czas temu schowaliśmy letnią odsłonę tej serii i wyciągnęliśmy właśnie tą, wypełnioną przenikliwym wiatrem, spadającymi liśćmi i wielkimi pękatymi dyniami. Przynajmniej tutaj gardło nam nie wysycha od czytania, bo to obrazkowa lektura, jakby ktoś nie wiedział :).
Na koniec prawdziwa perełka. Książka.. którą osobiście uwielbiam, hicior nad hiciory, najukochańsza książeczka z całej biblioteczki synka! Pojawiła się na blogu dawno, dawno temu (tutaj), gdy Młody miał 10 miesięcy. Tak naprawdę dopiero niedawno maluch dostał ją w swoje rączki i również się zakochał w tym uroczym piesku, który chodzi na swoich trzech łapkach i szuka niewiadomo czego (tu zwykle następuje spoiler w wykonaniu Młodego, który od razu z entuzjazmem wyjasnia nam czego szuka pies;).
Jak się nad tym porządnie zastanowić to jest przecież klasyczna ‘książka drogi’, w której bohater przemierza miasto, przeżywa przygody i pokonuje przeciwności losu by dotrzeć do celu. A przy okazji miasto pokazane jest niebanalnie, ludzie są fajnie ubrani, jest kolorowo, ale nie infantylnie. I, co ciekawe, na rysunkach prawie w ogóle nie ma dzieci, a to nieczęsto się zdarza w książeczkach dla najmłodszych. Uwielbiam tą grafikę – jednocześnie prostą i bogatą w szczegóły, przepełnioną pięknymi żywymi kolorami, ale nie jaskrawą. Uwielbiam ten klimat jesieni uchwycony przez zdolną ilustratorkę – Martę Szudygę. Podoba mi się matowy papier, jego konkretna gramatura, dzięki której nie tak łatwo pognieść stronę. No wszystko mi się w tej książce podoba!
“Piesiek!! Piesieeek, biały-mały!! Biega, bieeeeega, szuka!” – opowiada czasem Młody z przejęciem. Czasem naśladując pieska też biega, i też szuka “tej jednej jedynej rzeczy”. Usypiając w łóżeczku prosi by czytać “(o*) pieśku” (* w wypowiedziach malucha ‘o’ jest w domyśle;), jednocześnie przytulając swojego pluszowego przyjaciela psa. Z pewnością jego miłość do psów kwitnie za sprawą niepozornego bohatera tej uroczej książeczki, którą serdecznie wszystkim polecam, zwłaszcza jesienią!
Uwielbiam Cię za te książki! W dobie telewizji i internetu, Ty kupujesz dzieciom książki. Jestem dla mnie inspiracją i powoli zaczynam kompletować księgozbiór :) Teraz zbieramy Tupcia Chrupcia!
ale mam tyły z IKEA :) hehe…dawno mnie tam nie było…a tam taka książeczka czeka na nas :)
super pozycje przedstawiłaś :)
pozdrawiam!
Tak, warto się wybrać do Ikei po “Jeżyka” :)
Niesamowite jak on chwyta ducha tej książeczki (“biega, bieegaa, szuka!) :))))
O, tego pieska szukającego nie znaliśmy, zapowiada się świetnie. Wpisuję na listę do przywiezienia przez następnych gości:D
Zdecydowanie, jestem pewna, że maluch pokocha tego psa!
Patrząc na kuchenne zainteresowania Szanownego Młodego chyba spodobałaby mu się książeczka SKLEPY z wydawnictwa Ładne Halo. Polecam!
Mamy tą książeczkę w szufladzie, czeka na specjalną okazję :)