Mamy dwójkę małych dzieci, a w niedługim czasie na świat przyjdzie trzecie, w związku z tym postanowiliśmy z mężem wreszcie zgłębić temat i dowiedzieć się .. skąd się oni biorą? Przyda się taka wiedza na przyszłość, choćby prewencyjnie!
Zaopatrzyliśmy się w odpowiednie lektury, które mają dać nam odpowiedź na wiele skomplikowanych pytań związanych z tematem.
Przy okazji pomagają podczas rozmów z dziećmi, które robią się coraz bardziej dociekliwe i rozmyślają nad moim okrąglejącym brzuchem. Ustaliliśmy już, że w środku tej kulistości mieszka niejaki Lolek, który jest malutkim dzidziusiem. Wiadomo też, że gdy jem obiad, to ów Lolek dostaje swoją porcję za pośrednictwem pępowiny. Młody był kiedyś bardzo zgorszony, gdy napiłam się kawy. “Mamusiu, ale pseciez dzieci nie mogą pić kawy! A Lolek tejaz wypije kawę pzez pępowinę!”.
Młody rozumie już dosyć sporo i sporo kombinuje, czasem rzuci całkiem przytomnym pytaniem w stylu: “A któjędy ten dzidziuś wyskoczy?”. Staramy się wówczas dawać jak najprostsze i najbardziej szczere odpowiedzi, bez rumieńców i przesadnej pruderii. Tak jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie – bo przecież.. kurde jest! Nasze dzieciaki są w wieku 3,5 oraz prawie 2 lata. Edukacja musi być dostosowana do wieku, odpowiadać na pytania, ale bez niepotrzebnego wdawania się w szczegóły i drążenia tematu, if u know what i mean.
Idealną książką, od której można zacząć jest “Skąd się biorą dzieci?” Marcina Brykczyńskiego.
Ładne, delikatne ilustracje i wierszyk, przybliżający sam proces powstawania dziecka, ale w ogólny, nie epatujący detalami sposób. Historia mamy i taty, którzy bardzo się kochają i lubią się przytulać (zwłaszcza nocą), potem pojawiają się jakieś enigmatyczne nasionka, łączące się z jajeczkiem i z tego powstaje nowe życie. Wiedzieliście? Następnie do fabuły wkracza dzidziuś, rośnie rodzina, happy end. Bardzo przyjemna i ładnie zilustrowana ksiażeczka, idealna dla dzieci w tym przedziale wiekowym. Czytamy dość często.
“Basia i nowy braciszek” Zofii Staneckiej z ilustracjami Marianny Oklejak.
Książka nie zgłębia wprawdzie kwestii technicznych, ale świetnie przedstawia jak zmieniają się relacje w rodzinie, gdy pojawia się w niej niemowlę. Zwłaszcza z perspektywy starszego rodzeństwa. Pisałam już nie raz, że nasza rodzina to idealna kopia rodziny z serii książek o Basi – przypominamy bohaterów zarówno wizualnie, a wkrótce będziemy także liczebnie. Naszym dzieciom dość łatwo więc przychodzi utożsamienie się z postaciami.
Okazuje się, że przybycie do domu niemowlaka nie jest takie różowe jak to zwykle opisują nadgorliwe ciocie i babcie. To nie tak, że jest piękny, miły, można się z nim bawić i TRZEBA kochać. Dzidziuś ryczy, zajmuje czas rodziców i naprawdę .. trzeba zaakceptować fakt, że początki nie będą lekkie. Książka koncentruje się na uczuciach starszaka, który czuje się odrzucony. Jak wszystkie książki z tej serii jest po prostu mądra, napisana z dużą dawką empatii i szczerości i dzięki temu trafia do dzieci.
A teraz idziemy w konkrety. Księgę “Było sobie życie. Encyklopedia dla dzieci. Tajemnice ludzkiego ciała” Młody otrzymał w prezencie od Chrzestnego.
Jest wypełniona szczegółami dotyczącymi ludzkiego organizmu i pewnie bardziej przyda się w wieku wczesnoszkolnym, ale na razie też daje radę. Jest tu rozdział o ciąży i porodzie, są ilustracje dziecka w brzuchu mamy, jest komórka jajowa i plemnik. Dosłownie 2-3 strony na te tematy, ale jako uzupełnienie wiedzy z innych źródeł sprawdza się bardzo dobrze. Lubimy dywersyfikować.
A teraz książka, którą być może pamiętacie z własnego dzieciństwa. Elżbieta Pajączkowska/Krystyna Ponińska i ilustracje Edwarda Lutczyna: “Nie wierzcie w bociany”.
Jest to lektura na tyle dosadna, że póki co postanowiliśmy nie dawać jej dzieciakom. Głównie dlatego, że idea, jaka nam przyświeca to odpowiedź na pojawiające się pytania, zaspokojenie ciekawości, a nie.. generowanie jeszcze większej liczby pytań. Lepiej, by pojawiały się naturalnie, wychodziły od dziecka. Świetna książka, mądrze napisana, odpowiadająca na wszystkie istotne pytania związane z prokreacją. Jest dość szczegółowa i konkretna, myślę, że idealna dla dzieci około szóstego, siódmego roku życia. W bonusie bezpruderyjne ilustracje Lutczyna, choćby ta z gołymi mamą i tatą (tyle nagości na tym blogu jeszcze nie było!:).
Młody jest małym geekiem i uwielbia zupełnie nie-dziecięce lektury, u Dziadków dość często “czyta” starą książkę o anatomii. Jest to wielkie tomisko z drobnym pismem i niewielkimi rysunkami, wydane za komuny, wyglądające jak podręcznik ze studiów medycznych. No, zupełnie nie dla dzieci, ale co poradzić, skoro on uwielbia, dopytuje o ścięgna, tętnice, kości.. w związku z tym uznałam, że równie dobrze mogę mu pokazać moją kultową księgę o ciąży.
“Ciąża. Poradnik dla rodziców”.
Kultową, bo kupiłam ją na początku pierwszej ciąży. Bo to jedyna książka, po której bazgrzę długopisem, zapisując kolejne ciążowe historie, informacje o minionych tygodniach ciąży, o wadze kolejnych dzidziusiów (bo jak wiecie u mnie jest tego więcej). Ilustracje i zdjęcia rozwijającego się płodu, schematyczne rysunki przedstawiające poród, zdjęcia pokazujące niemowlaki, mamusie z brzuchami, rodziny z małymi dziećmi – to wszystko by pomóc maluchom ułożyć sobie w głowach całą wiedzę i porównać z innymi źródłami.
Wiadomo, że nie da się tak naprawdę przygotować rodziny na noworodka, który przybędzie do naszego domu. Możemy prasować, układać w szafach, kupować wyprawki, możemy czytać książki i oswajać dzieci z tematem, ale i tak każdy nowy człowiek w domu pozostaje olbrzymim zaskoczeniem, niewiadomą, źródłem chaosu i chwilowych zawirowań w funkcjonowaniu rodziny. Tym bardziej warto chociaż trochę przyzwyczaić się do tego, że ów dzidziuś się pojawi, a mając tyle źródeł o wiele łatwiej się rozmawia z dziećmi i mierzy z ich wątpliwościami.
A ja mam pytanie do rodziców, którzy mają więcej niż jednego potomka: czy przygotowywaliście/-łyście jakoś swoich starszaków na zbliżające się zmiany? Dajcie znać w komentarzach!
O tak, przygotowywaliśmy naszego syna na narodziny córki – temat karmienia piersią był na pierwszym miejscu. Niemal przy kazdym karmieniu tłumaczyłam, że z dużego brzuszka mamy pojawi się dzidziuś i tez będzie pił mleko mamy. Fajny to czas był :) Kupiłam potrzebną lekturę o karmieniu, inna nie była na tym etapie potrzebna :) Antek był w ogóle nie zainteresowany innymi tematami ;)
Aż mi się chce znów :)
Fajny to czas. Niełatwy, ale fajny <3
“Nie wierzcie w bociany”… Boże.. Mam to do dziś, bardzo stare i bardzo poniszczone. Dostałam od mojej Mamy..
Świetne są te książki, dobrze że powstają. Bardzo przydatna rzecz!
Też pamiętam to stare wydanie, trochę naszukałam się nowego, ale okazało się,że jedna z Autorek ma aukcję z nowym wydaniem na OLX i można kupić te książeczki u źródła.
Tam obojczyk, tu tętnice – matka, szykuj się na Pana Doktorka w rodzinie :)
Przez taki wpis chce mi się tych dzieci już-teraz-zaraz :)
A ja pamiętam doskonale jak pierwszy raz zadałam to pytanie rodzicom (miałam około 4 lata), mimo że mój brat był dopiero w planach. Odpowiedzieli mi wtedy “na szybko”, w trakcie gotowania obiadu, że mamusia z tatusiem muszą się mocno przytulić, tata da mamie ziarenko i po jakimś czasie z mamy brzucha wyjdzie dziecko. Poprosiłam o mocnego przytulasa, więc się objęli. Dałam tacie ziarnko fasoli (mama gotowała zupę fasolową :) ), żeby podarował mamie i chodziłam wokół nich wypatrując: “no i gdzie ten braciszek, albo siostrzyczka?” :)
Słodko! :)
A tu trzeba się postarać trochę bardziej! ;))))
Cudne książki :). “Było sobie życie” uwielbiałam jako dziecko :).
U nas jest jedno dziecko, ale wiem na pewno, że jeśli w przyszłości ponownie zostaniemy rodzicami to będę chciała Lili jak najbardziej na to przygotować :).
Ja też uwielbiałam “Było sobie życie”.
Mam nawet całą kolekcję filmów, bo kiedyś dodawali je do jakiejś gazety (nawet nie miałam wówczas dzieci :) i chyba niedługo zacznę je serwować Stworom.
Fajne te książeczki!
U nas jakiś wielkich przygotowań nie było, bo różnica wieku niewielka. Oczywiście mówiliśmy, że w brzuszku jest dzidziuś, siostrzyczka i się urodzi itd, ale szczegółowych informacji nie było;)
Jeśli zdecydujemy się na nr 3, to pewnie takie książeczki się przydadzą;)
A termin na kiedy masz tak swoją drogą?
U nas też wcześniej nie było przygotowań, z podobnych względów jak u Ciebie. Ale teraz to już jednak było niezbędne. Termin mam na drugą połowę kwietnia.
Ja w zasadzie pokazywałam Poli tylko “Czekamy na dzidziusia” (dobre dla Was, bo i u bohaterów w drodze trzecie). Super książeczka, bo pokazuje nie tylko ciążę, ale też poród – co dzieje się w szpitalu i co dzieje się z dotychczasowymi dzieciakami – że u babci (przykładowo). Kompleksowe przygotowanie: od poczęcia po wprowadzenie nowej kołyski do pokoju dziecięcego. Polecam!