Jestem zdania, że fakt posiadania dzieci nie jest usprawiedliwieniem dla posiadania.. nadwagi. Gdy dumnie kroczymy z niemowlęcą gondolką lub nawet spacerówką to jeszcze uchodzi by mieć jakąś macierzyńską oponkę lub krągławe udo, ale.. w którymś momencie życia ta wymówka przestaje działać.
Ostatecznie, gdy nasza latorośl będzie bronić dyplom na studiach lub zacznie własną praktykę dentystyczną takie wytłumaczenie zacznie się wydawać nieco naciągane, w związku z tym warto działać z wyprzedzeniem i dbać o formę bez względu na liczebność posiadanego stada.
Mama ostrzegała mnie kiedyś, że po ciążach już nie wraca się do dawnego wyglądu, że „zmienia się budowa ciała”. Na .. jakby grubszą. A ja już udowodniłam jej, że to nieprawda.
Moje, póki co dwuosobowe, stado bezproblemowo w ciągu roku doprowadziło moją wagę z powrotem do poziomu satysfakcjonującego (i włosy do zaawansowanego osiwienia). Stało się tak bez żadnych dietetycznych wyrzeczeń, ale rozumiem, że nie każda mama jest w tak komfortowej sytuacji posiadania świetnej przemiany materii i rączych niczym gazele dzieciaków. Są różne sylwetki i różne przemiany materii, ktoś chudnie gdy tylko niedbale machnie nogą, a ktoś inny wyciska z siebie siódme poty, zjada codziennie warzywa z miniaturową kromką tekturki zwaną chlebem dietetycznym i waga ani drgnie.
Moja waga szybko wróciła do normy, ale postanowiłam zadbać nie tylko o ilość posiadanych kilogramów, ale również jakość. Czyli ćwiczyć!
Zbierałam się dość długo, bo należę do takiej kategorii ludzi, która za nic nie zmusi się do jakiejkolwiek nadprogramowej aktywności, jeśli nie poczuje głębokiej wewnętrznej potrzeby. Urodziła się Kropka, minęło te 17 miesięcy i nic nie zapowiadało, że wrócę do sportu. Może potrzebowałam chwili wytchnienia? Osiągnięcia przez dzieci wieku w którym potrafią na chwilę pobawić się razem i dać matce moment spokoju? W ostateczności moja doba ma tylko 24 godziny, a wykrzesać dodatkową godzinę na ćwiczenia nie zawsze jest łatwo. Ale początkiem lipca wyciągnęłam wreszcie zakurzoną karimatę i nagryzione zębem czasu czarno-złote najki i zaczęłam mój program.
Dość kontrowersyjny program ćwiczeń fizycznych i walki o to, by.. nie schudnąć.
Przy moim średnim wzroście obecna waga 51 kg jest idealna – gdy jestem chudsza zaczynam wyglądać niezdrowo. W związku z tym oprócz codziennych ćwiczeń fizycznych postanowiłam zadbać też o odpowiednią kaloryczność posiłków. Odżywiam się raczej zdrowo – pełno warzyw, przyzwoite pieczywo, domowe, raczej lekkostrawne obiady z niewielkimi odchyleniami w czasie urlopów i wypadów poza dom. Ale lubię sobie zjeść dobre ciasto. W lecie – w ramach nowego sportowego stylu życia – piekłam ich nieprzyzwoicie dużo. Torty bezowe, serniki z owocami, różne placki i muffiny, tarty owocowe z bezową pianką.. Niemal w każdym tygodniu, a czasem kilka razy w tygodniu. Zamiast jednego posiłku często było coś na słodko, w towarzystwie wielkiej słodzonej kawy z pianką. Wypieki wprawdzie domowe, z przyzwoitym składem, ale z słuszną dawką cukru. Wszystko po to, by ćwiczenia nie spowodowały przy okazji spadku wagi! Przez całe lato jadłam słodycze bezkarnie, ćwicząc jednocześnie i smuklejąc (tak, wiem, teraz część z Was mnie znienawidzi i przestanie czytać for ever).
Ale ćwiczenia też były całkiem na serio: codzienna rozgrzewka, ćwiczenia na mięśnie brzucha, nóg, pupy i ogólny trening całego ciała. Zestawy na mięśnie rąk sobie daruję, bo odkąd jestem mamą bicepsy i tricepsy dumnie napinają się na mych rękach niczym łańcuchy górskie. Już po tygodniu poczułam różnicę w napięciu mięśni, po dwóch, trzech wyraźną różnicę jędrności. Teraz, po około dwóch miesiącach regularnych ćwiczeń, z zadowoleniem spoglądam na delikatnie zaznaczone mięśnie ud i coraz wyraźniejsze mięśnie brzucha. Mój mąż natomiast z zadowoleniem spogląda na pośladki, które też ponoć zmieniły się na (jeszcze) fajniejsze.
Dwa miesiące – i tyle. I już czujesz przede wszystkim chęć do ćwiczeń, nakręcasz się i potrzebujesz więcej.
Dzieciaki też przyzwyczaiły się, że nagle zakładam buty sportowe i zaczynam swoje serie z You Tube (ćwiczę z Mel B, jakby to kogoś interesowało). Gdy jestem z nimi sama nie zawsze te ćwiczenia mają dokładnie taki przebieg, jaki powinny mieć. Rozgrzewka, przerwa na mycie nocnika po czyjejś dwójeczce, ćwiczenia na brzuch, przerwane przytulaniem, bo akurat Kropka potrzebowała miłości, mięśnie nóg, runda do kuchni by nastawić zupę, dalszy ciąg mięśni nóg, przerwane czyimś rykiem, odcedzaniem kartofli, jakimś ugryzieniem i pocieszaniem ugryzionego. Potem na czworakach ćwiczysz mięśnie pupy i nagle ktoś podłazi pod nogę, przytula się do napiętego brzucha, albo całuje po biodrach i ramionach, gdy akurat robisz pompki.
Nie mam wielkich szans na uprawianie sportów na świeżym powietrzu, w towarzystwie małych dzieciaków to trochę trudne. Z podobnych względów odpadają ćwiczenia na siłce – brak czasu plus koszty dojazdów i karnetów powodują że zapał do sportu nieco słabnie. Ale naprawdę – wystarczy odrobina chęci, karimata i sportowe buty. I tyle. W zaciszu własnego domu można poprawiać swoją sylwetkę bez żadnych dodatkowych kosztów. A że trzydziestka niestety minęła już jakiś czas temu, w związku z tym warto zadbać o swój wygląd i przede wszystkim zdrowie na poważnie.
Dziś wyjrzałam przez okno i zobaczyłam pierwsze jesienne mgły. Idzie czas obtłuszczania zimowego, czas, gdy naturalnie chce się jeść treściwsze posiłki. Słowem: nadchodzi czas żuru z kiełbą.
Dodatkowo jeszcze powrót z urlopu, podczas którego nie odżywialiśmy się zbyt zdrowo, to wszystko spowodowało, że postanowiliśmy skończyć bezwstydny cukierniczy proceder i piec mniej ciast niż latem. Dalej ćwiczę, ostatecznie nie chodzi mi o jakiś sezonowy „bikini look” tylko o własne zdrowie i samopoczucie. Ćwiczę bez spiny i nie denerwuję się tym, jeśli danego dnia mi się nie uda – denerwuję się dopiero, gdy dwa dni z rzędu mi się nie uda. Ale.. fajne jest to, że zazwyczaj się jednak udaje.
Po tych dwóch miesiącach mówię Wam: warto się zmobilizować!
We wszystkich etapach mojego życia, w których obecny był sport zawsze miałam w sobie dużo więcej pozytywnej energii i witalności. Dużo więcej sił i optymizmu, by mierzyć się z życiowymi i zawodowymi problemami. Teraz dodatkowo daje mi to wiarę w siebie, że mogę coś zrobić, mimo bycia mamą z małymi dziećmi uziemioną w domu, że wystarczy chcieć i wstać z kanapy. I Ty też możesz! Tak naprawdę każdy może. I to nic, że letni sezon właśnie się kończy. Może właśnie teraz warto pomyśleć o tym, by nasze ciałka także pod jesiennymi sztruksowymi sukienkami, wełnianymi golfami i ciepłymi rajtuzami wyglądały równie dobrze. Ja w każdym razie tego się trzymam i walczę dalej, tym razem już bez sernika i bezy. Noo, przynajmniej nie na co dzień :).
Popieram, popieram! Nie ma to jak ćwiczenia z obciążeniem dwudzieciowym;) muszę wrócić też do mojej rutyny, bo opuściłam niestety ćwiczenia odkąd wróciliśmy do Polski.
Ps. Ale masz nogi!
Ja właśnie wróciłam do rutyny po 4 dniowym urlopie. Za to nad Bałtykiem robiliśmy masę kilometrów z obciążeniem, więc uznaję, że odpowiednia dawka ruchu była utrzymana :)
Zdecydowanie wyglądanie fit i wyglądanie zdrowo ujmuje lat i dodaje skrzydeł – udało Ci się to perfekcyjnie. Przy dwójce dzieci tylko gratulować rycerskiej postawy. Ja zdecydowałam się na bieganie – samolubne to, ale z ulubioną muzyką i własnymi myślami /nawet “jeśli nie ma ich zbyt wiele” jak mawiał Joy w “Przyjacielach”/ ładuje mi baterie energią z kosmosu. Początki były trudne, postojów wiele, ale widać efekty. Nury pod tapczan po zabawki bez uczucia rozlewających się oponek są bardzo przyjemne.
Super – czasem potrzeba nieco egoizmu dla zachowania równowagi psychicznej :) Tak trzymaj!
Dokladnie! Nic nie usprawiedliwia oponki u matki, która ma starsze dziecko niż to leżące w gondoli. Wstyd się przyznać, ale ja jestem teraz grubsza niż 3 mieskace po porodzie…to jest żałosne jak się zapuscilam. Na szczęście wprowadzilam trochę dawki ruchu, ale to i tak za mało. Ćwiczenia z mel b uwielbiam, ale ciężko się za nie zabrać ;(
Ja bym powiedziała, że jest wiele rzeczy, które mogą usprawiedliwić posiadanie oponki (kwestie genetyczne, kiepska przemiana materii, choroby, przyjmowane leki, etc.), ale nie samo macierzyństwo. Samo bycie mamą to nie powód do spasienia. Inne wyjaśnienia mogę przyjąć :)
A gdzie ten przypał?:>>>
Zdrowy tryb życia = ćwiczenia, karimata, aktywność
i przypał = beza, sernik, ciacho, wielka kawa z pianką i takie tam.
Jak nie przypał, jak przypał ? ;)
A, ok. Bosz, to u mnie całe życie na przypale:D
Haha, dlatego nie skapowałaś gdzie ten przypał, proste :)
:)
To się nazywa ZDROWY egoizm :)
Rzekłabym apetyczny wpis. Pod wieloma względami ;-)
Przez ostatni miesiąc miałam przymusową przerwę od wszelkiej aktywności sportowej ze względu na kontuzję kolana (spadłam ze schodów) i muszę przyznać, że nie był to dobry okres dla mnie. Sport daje energię, radość, siłę, satysfakcję, uczucie spełnienia i doskonale wpływa na dietę – po prostu jesz rozsądniej. Ale miesiąc minął i jestem właśnie na fitness campie w Szczyrku! Szczęśliwa podwójnie. Wyrwałam się z domu, dzieci przeżywają chwile radości z babcią, a ja, cóż, ładuję akumulatory :-) Mam nadzieję, że wszystko co słabe już za mną i to początek dobrej passy w moim życiu ;-) Pozdrawiam.
Trzymam kciuki, by tak było!