Nagle wszystko zrobiło się takie samo – jak okiem sięgnąć blogosferę przykryła biel, niczym zeszłoroczny śnieg. Z początku podobała mi się ta moda – na proste, jasne wnętrza inspirowane Skandynawią. Może nawet dalej mi się podoba, ale gdy zaczęła zataczać coraz szersze kręgi i zagarniać coraz więcej blogów, to zaczęłam na nią reagować niekontrolowanym ziewaniem.
Nagle wnętrza mieszkalne zamieniły się w coś, co wygląda na profesjonalne studia fotograficzne – jasno, przestronnie i jakoś pusto. W środku wysublimowane dzieci bawią się wysublimowanymi zabawkami. Do tego białe tipi, biały jeździk retro, całe życie białe. Oglądam parentingowe konta na instagramie, gdzie dominuje bielszy odcień bieli – co najmniej jakby Królowa Śniegu wróciła na Ziemię i rozsypała więcej lodowych okruchów. Nie można odmówić uroku tym pięknym mieszkaniom i profesjonalnym zdjęciom, ale – cholera jasna – niech mi nikt nie mówi, że są oryginalne!
Przychodzi moment, gdy wszyscy zaczynają podążać za jednym trendem i rozpaczliwie szukają coraz kosztowniejszych gadżetów, by odróżnić się od konkurencji. Ubranek o jeszcze bardziej niespotykanych krojach, wyszukiwanych gdzieś po nocach w internecie, jeszcze ciekawszych zabawek i dekoracji do domu.
Tylko nie wiem dlaczego, gdy tak na to patrzę nie czuję już zachwytu. Mimo obfitego sypania groszem i wysiłków autorów, by pokazać coś jedynego w swoim rodzaju, coraz częściej mam wrażenie, że już to kiedyś widziałam. A w dodatku “to” jest bardzo pretensjonalne. Coraz częściej mylą mi się te blogi z katalogami z Nexta skrzyżowanymi z Zara Home. Wyglądają identycznie, naciskam więc krzyżyk w górnym rogu i nigdy nie wracam.
Zaczyna mi brakować ludzkiego czynnika w internecie, zwyczajności. “Czepiasz się” – powiecie, bo w sumie narzekam na to, że na blogach jest zbyt profesjonalnie. Bo jest – za dużo zaplanowanych sesji, a za mało spontanicznych zdjęć z życia. One przecież też mogą być ładne, trzeba się tylko postarać! Mieć trochę wyobraźni, wrażliwości, wiedzieć kiedy chwycić za aparat. Nie przejmować się, że fryzura latorośli jakby mało ułożona, ciuchy jakby brudnawe, a pod stołem góra okruszków. W zdjęciach liczą się przede wszystkim emocje, liczy się chwila. Dla mnie również kolor. Wprawdzie też zachłysnęłam się na mikrosekundę bielą, ale szybko wróciłam do moich korzeni. Energetycznych, wypełnionych pulsującymi barwami wnętrz, ubrań, a co za tym idzie zdjęć.
Tyle refleksji. Teraz oczywiście powinnam dodać coś w stylu, że u mnie jest tak inaczej, oryginalnie i w ogóle odkrywczo. Ale wiecie co – nie interesuje mnie, czy jest odkrywczo. Jest normalnie – po naszemu. Ktokolwiek trafia do naszego domu stwierdza, że “wow – ten blog to faktycznie kawałek Waszego świata, Wy tak rzeczywiście żyjecie”.
Weźmy taki balkon – bo ten tekst miał być w sumie o nim. Aż Wam wrzucę kosztorys tegorocznej edycji, by pokazać, że da się bez bólu portfela zrobić coś fajnego. Większość rekwizytów – mebli, donic, etc. – występuje na balkonie każdego roku, więc nie dodaję ich do rachunku. Jesienią kupiłam tylko dwie osłony w pasy – leżały na wyprzedaży w Ikei, w wielkich koszach i mówiły “kup mnie, kup mnie!”. To one zrobiły cały klimat na tym balkonie – w sumie za 10 złotych! Jest marynistycznie, niemal czuć powiew bałtyckiej bryzy, prawie słychać krzyki mew na falochronie. Do tego kolorowe latarenki po 10 złotych i zielony polarowy koc, którym lubię się okrywać siedząc tam wieczorami. Uwielbiam ten koc! Nie wiem jak zniesie kolejne prania, ale póki co jest gruby, miękki, idealny do opatulania. Kosztował .. serio 10 złotych (również Ikea). Koszyk z gwiazdą jest z Lidla (29 złotych), a cały make over nie pochłonął nawet stówki. Do tego wytargaliśmy z domu poduszki, dołożyliśmy koc piknikowy i wypuściliśmy Stwory na podwieczorek.
A potem potoczyło się samo.
A ja się pytam gdzie deska tarasowa i meble z palet? :D No gdzie?
NO tak! Ja wiem , że wszyscy je mają, ale przyznam nieoryginalnie,że meble z palet są taaakie ładne!
Nie miałabym nic przeciwko, by przygarnąć paleciaki.. i to nawet.. białe :)
Fajnie macie. Zazdroszczę, bo nie mam balkonu :( A u Was tak kolorowo, radośnie i wakacyjnie!
Zawsze wydawało mi się, że istotą bloga jest pokazywanie skrawka swojego życia, swoich zainteresowań czy też poglądów. Wiadomo, że każdy przedstawia się w nim w nieco lepszym świetle, ubarwia to i owo, stara się zaimponować swoim lajfstylem czy dobrym gustem. Problem pojawia się wtedy, gdy blogger zaczyna się wstydzić swojego prawdziwego ja i zaprzecza samemu sobie. Organizuje swój dom tak, jak jest trendy a nie jak lubi. Pilnuje żeby wnętrza stały się idealnymi kadrami dla swoich zdjęć. Nie wiem jak można żyć w takim muzeum? Przecież nikt nie uwierzy, że u niektórych nigdy nic się nie rozlewa na podłodze, a kurz omija półki szerokim łukiem. No i że dzieci w designerskich ubrankach się nie brudzą, a drogie zabawki mają tendencję do leżenia na swoim miejscu. To już tylko fałsz. A tak naprawdę dzieci mają to gdzieś, ile kosztowała ich zabawka. One potrafią bawić się wszystkim. A te wszystkie drogie gadżety i ubranka to bardziej dla zakompleksionych rodziców, a nie dla ich pociech. Podoba mi się Twój blog bo jest prawdziwy i pełen kolorów i miłości. Pozdrawiam
P.S. A ten sernik z truskawkami do mnie przemawia!
Aaaaa, dzięki <3 Tak - blog pełen kolorów, miłości.. okruchów i pogniecionych ubranek :)
Ciebie ZAWSZE będzie wyróżniała EKSPRESJA i bomba energetycznych kolorów :) :)
Tunika Kropki jest CUDOWNAAAAAA…chętnie sama bym taką przygarnęła dla “się” ;)
Hehe wiesz…u nas większość z mebli np z odzysku ;) i już kilka lat trwa moje “zabieranie” się za nie, żeby wyglądały w miarę przyzwoicie ;) żeby chociaż łączył je jeden kolor ;)…ciągle walczę sama ze sobą…biel na pewno nie, oboje z mężem wiemy, że nie biały…ale jak nie to, to CO?? nadal myślę ;)
pozdrawiam
Jak patrze ostatnio na sporo zdjec prawdziwych mieszkan (przeznaczonych na sprzedaz) to powiem ci, ze ten styl skandynawski wcale nie jest taki popularny _ ciagle kroluja zolte sciany i komplety pazdziochowych mebli w brw.
Osobiscie nie mam nic przeciwko jasnym przestronnym wnetrzom;)
A Wasz balkon prezentuje sie swietnie.
I jeszcze – mam podobny poglad dotyczacy blogow. Jakos sie zrobilo strasznie profesjonalnie, blogi staly sie serwisami bardziej, brakuje mi czasem takiego blogowego uroku niedoskonalosci:)
Wynajmując mieszkanie zdecydowanie wolałabym skandynawskie wnętrze niż staromodną boazerię i płyteczki ułożone w “karo” :)
Tu masz rację :) Po prostu wydaje mi się, że wszystko zrobiło się takie podobne do siebie..