Strona główna » Czytelnia – „Na straganie” – Jan Brzechwa

Czytelnia – “Na straganie” – Jan Brzechwa

Gdy już nasycimy oczy zaawansowanymi wzorniczo, nowatorskimi i nagradzanymi na międzynarodowych konkursach książkami dla dzieci fajnie jest czasem poczytać z maluchem coś klasycznego. Z tą klasyką to będzie dosłownie – no bo przecież Brzechwa w tytule, ale mam też na myśli styl i oprawę graficzną pozycji “Na straganie” z wydawnictwa Publicat. Ilustracje są tutaj niby proste i całkowicie zwyczajne, ale jednak czymś mnie ta książeczka ujęła, że bez wielkiego zastanowienia kupiłam ją kiedyś Młodemu w Empiku.

IMGP4193

Może chodzi o to, że “Na straganie” był jednym z moich ulubionych wierszyków w dzieciństwie? Od wczesnych lat życia przejawiałam wielką miłość do żywności i moje ulubione wierszyki (“Entliczek, pentliczek”) lub piosenki (“Ogórek, ogórek”) trzymały się zaskakująco blisko tematów kulinarnych. Hmm, nigdy wcześniej o tym nie myślałam, ale faktycznie tak było! A może po prostu polubiłam te łagodne i lekko rozmyte – niczym obrazy – ilustracje warzyw na straganie?

IMGP5708 IMGP5710

Dużym atutem książeczki są kolory – nie krzykliwe i pstrokate, jak w większości dziecięcych czytadeł, ale nasycone, głębokie, a mimo to delikatne. Dynia ma kolor dyniowy, a szczypiorek szczypiorkowy – tak, jak być powinno. Warzywa – poza cechami antropomorficznymi (buźki oczywiście muszą być:) są namalowane realistycznie, dzięki temu dziecko łatwo może skojarzyć jedzonko znane z własnego talerza z tym na rysunku.

IMGP5705 IMGP5707
Od jakiegoś czasu zauważyłam, że mój syn sięga po “Na straganie” wyraźnie częściej, ba – on “czyta” tę książeczkę w zasadzie codziennie. Myślę, że jest to spowodowane tym, że maluch robi się coraz większym ekspertem w dziedzinie warzyw, więc obrazki przestają być dla niego abstrakcją. Chętnie pokazuje pomidora i pęczek marchwi. Czasem zapyta o kalarepkę, albo seler. Nie może jeszcze skojarzyć, że te małe zielone kulki to ten sam groszek, który turla mu się czasem po talerzu (albo częściej po podłodze), ale wszystko w swoim czasie. Pamiętajmy, że mówimy o chłopczyku 13 – miesięcznym.
IMGP4185 IMGP4178 IMGP4197
Maluch bardzo lubi stronę z burakami i cebulą, chociaż wciąż mu się myli, co jest co:) I znów – czy zwróciliście uwagę na ten pięknie osiągnięty malarsko buraczkowy kolor? Sztuka wysoka, po prostu:)
IMGP4181 IMGP4182
Podobają się retro płaszczyki i siatki na zakupy na ostatniej stronie książki – przywodzą na myśl jakiś nieokreślony klimat przeszłości. Cała twórczość Brzechwy jest zresztą przesiąknięta tym klimatem – jakby nie było tworzył głównie w pierwszej połowie dwudziestego wieku, trochę lat już te wierszyki mają.
Książeczka jest z gatunku dziecioodpornych – ma kartonowe strony, a nawet zaokrąglone rogi. Została wydana przez Publicat S.A., a za ilustracje odpowiedzialna jest Marta Kurczewska. Przypuszczam, że ksiażka jest przeznaczona dla starszych dzieci, jednak maluchy powyżej roku mogą się nią z powodzeniem zainteresować. Uwaga: skutkiem ubocznym czytania jest ciągłe odpowiadanie na pytanie “A co to?”. Wygląda na to, że Młody codziennie chce utrwalać dopiero co zdobytą wiedzę z zakresu warzyw:))

IMGP4186 IMGP4186 IMGP5731

11 comments

  1. anluna says:

    O, czyżbym widziała jedną z naszych ulubionych książek?! Maja czyta ją niemal codziennie i jej ulubionym fragmentem jest właśnie strona z “bujakiem”. Zawsze przy niej śmiesznie zatyka nos i pokazuje palcem na cebulę. A na kapustę woła “pusta”. Śmiechu mamy przy niej co nie miara :)

  2. gate21 says:

    Muszę nabyć dla młodej jakieś pierwsze książeczki. Dziś nawet buszowałam na straganie bajko-wyprzedażowym. Te wierszo-bajki to podstawa! Póki co pokazuje małej obrazki i cieszę się, że zaczyna na nie reagować (choć pewnie głownie na kolory). Super, że takie bajki mu czytasz!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.