Teoria idzie nam całkiem nieźle. Mówimy na ten temat, znamy profesjonalne słownictwo, mamy gadżety, by zacząć działać. Nocnik jest. Nakładka na sedes również. Posiadówy na nocniku też są, i to chyba od roku, z tym że Młody traktuje je bardziej jak.. hmm.. jakby to określić? Jak dorosły facet, który lubi czytać rubrykę sportową siedząc na kiblu. I siedzi tam bez względu na to, czy akurat “ma sprawę”, czy nie.
Ale jakoś nam ten trening czystości nie idzie, więc w przypływie desperacji postanowiliśmy .. zacząć czytać na ten temat. “Nocnik nad nocnikami” Alony Frankel to coś, co określam mianem “literatury roboczej” – ma do spełnienia pewną funkcję, podobnie jak książeczki o mającym się pojawić rodzeństwie, czy o mamie idącej do pracy. Są potrzebne dla dzieci w wieku Młodego i starszych, bo pomagają uporządkować w małych główkach pewne informacje, zweryfikować, czy to co rodzice mówią ma sens. Bo skoro w książce jest to samo, to chyba, od biedy, można im zaufać:).
Ta konkretna książeczka miała na celu pomóc zrozumieć synkowi ideę całego nocnikowania, bo niby wie.. ale.. może nasze tłumaczenia są jakieś mętne, mało wiarygodne? Może lepiej dowiedzieć się z innego źródła, czy faktycznie tyle zachodu jest potrzebne, czy nie można po prostu jak człowiek chodzić dalej w pieluszce?
Książka występuje w dwóch wersjach – dla chłopców i dla dziewczynek. Jako rodzice tak zwanej “parki” jesteśmy więc pokrzywdzeni, bo będziemy musieli wybulić na drugą książkę, gdy Kropka podrośnie. A sama lektura jest jak widzicie bardzo bezpośrednia i szczegółowa.
Młody z miejsca ją polubił, zaciekawił go temat, taki życiowy w końcu. Najbardziej podobają mu się strony, na których mały Bolek zastanawia się do czego służy to dziwne naczynie. Razem ze mną głośno mówi: “nieee!!!” gdy czytam, że to nie czapka, i nie miseczka na mleko dla kota. Dalsza część książki interesuje go o wiele mniej. Gdy dowiadujemy się, że to nudny nocnik często postanawia zamknąć książkę, i z trudem namawiam go do dalszego czytania.
Wybaczcie spoiler, ale.. pewnie i tak się domyślacie, że po wielu trudach i niepowodzeniach Bolkowi udało się.. że tak powiem.. ZWIEŃCZYĆ operację “Nocnik” sukcesem. Dużym sukcesem. Strona, na której Bolo przynosi nocnik swojej mamie średnio mi się podoba. Bo .. jakoś.. wolałabym, by mój syn nie chodził z pełnym nocnikiem w rękach. Już widzę oczyma wyobraźni rozmaite katastrofy, do których mogłoby wówczas dojść.
Zasadniczo książka jest bardzo fajna. Bezpośrednia, prosta, uniwersalna. Ładne ilustracje, sympatyczna treść. Lubimy, chociaż.. sytuacji nocnikowej u nas nie rozwiązała. Ani ona, ani nakładka na sedes. Podmiot treningu czystości odmawia współpracy, twierdzi, że ten podejrzany zapach to nie od niego i że on nie wie, o czym my mówimy. Negacja, wyparcie – i to na dwa sposoby :). A Wy, macie jakieś sprawdzone sposoby, by odpieluszkować dziecko? 2 lata i 3 miesiące.. to już w końcu czas najwyższy.
Mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że ta książka bardzo pomogła Arturowi oswoić nocnik i wszelakie problemy z nim związane :)
patrzyłam na tą książkę jak w księgarni buszowałam ;)
ALE…u nas jakoś tak dziwnie…najpierw zabawa jak u Ciebie, czyli czytanie literatury ;) w pozycji na nocniku ;) a potem długo nic ;) aż nagle, młodsze dziecię (14 miesięcy) zainteresowane podłapało temat i kilka razy zrobił siku na nocnik, Zosia 2latka pozazdrościła i NAGLE tak po prostu zaczęła korzystać jakby to od zawsze robiła :) (niestety na grubszą sprawę wciąż woła, żeby pieluszkę założyć) ;)
hehe
pozdrawiam i sukcesów nocnikowych życzę :)
Zapisywać mi sie, bo muszę Cię poznać! http://agnieszkanet.blogspot.com/2014/09/przypomnienie-o-spotkaniu.html?m=1
Zaraz rzucę okiem!
Ja jestem w trakcie odpieluchowywania. Mala nosi jeszcze pieluche na noc. Wtedy raz wola raz nie.. Ale szczerze jakos to samo poszlo! Chyba dla kazdego dziecka musi przyjsc odpowiedni czas. Bo rowiesniczka mojej siosyry nocnika nie uznaje. A sposoby mojej siostry byly takie jak moje! Generalnie lato bylo dobrym czasem do tego. W dzien nie zakladalismy pieluchy tylko majteczki. Albo latala w samej sukience. I tu lato pomoglo ze malo ubran bylo zaszczanych :) generalnie dosc szybko pojela ze rodzicom nie podoba sie sikanie w majtki albo generalnie pod siebie. Ze trzeba na nocniczek. I coraz czesciej zaczela wolac. Teraz czasem troszeczke podsika i dopiero zawola a zeby sie calkowicie zapomniec musi byc czyms mocno zaoferowana i nie miec czasu na nocnik. Az mi jakos slabo sie zrobilo ze przyszlo na swiat Nowe i tych pieluch znowu miliony ;) ale latwiej z jednym ich rozmiarem
U nas w lecie nie dało rady. Młody nosił majteczki.. i wcale nie zwracał na to uwagi, że robią się mokre. Więc może jeszcze nie jest gotowy. Zasadniczo, to wszystko już kuma – wie po co jest nocnik, czasem nawet o niego poprosi. Wie, że nam się nie podoba robienie w pieluchę.. ale.. najczęściej brzydko mówiąc rżnie głupa – i pokazuje, że to za oknem ktoś puścił bąka,a jego pieluszka jest jak najbardziej czysta :)))))
A mi się ta książka nie podoba. Mamy w wersji dla dziewczynki. Wcale nie pomogła, a nocnik jest w starym stylu i Polka na początku mówiła, ze to kubek. Poza tym podsyła dziecku pomysły, ze nocnik moze być zabawką, wiadomo, ze dzieci w tym wieku bardziej zwracają uwagę na obrazki, bo czytać nie umieją, więc biorąc do ręki samemu, widzą, że książkowe dziecko bawi się nocnikiem. Moja zrozumiała tylko, że ma dziurkę w pupie.
Hmm..może zależy od wieku? Fakt, że może podawać dziecku pomysły, by wykorzystać nocnik do zabawy.. u nas na szczęście Młody szybko załapał, że nocnikiem się nie bawimy, no i – jak pisałam w tekście – nie podoba mi się że małe dziecko samo niesie ten nocnik mamie. Z ZAWARTOŚCIĄ! Brrrr.. Rysunki mi akurat się podobają, chociaż faktycznie dizajn nocnika może być na początku mylący dla malucha.
U nas ta książka nie “przemówiła”;P Polecam inną lekturę: “Mała książka o kupie” Pernilli Stalfelt. Bardzo bezpośrednie podejście do tematu i o to chyba chodzi;) Ale tak naprawdę to dziecko musi samo do tego dojrzeć. Oswajanie z tematyką oczywiście bardzo wskazane!
Mój synek zachowuje się dokładnie tak jak twój. Nie ruszają go mokre majteczki. Ma to w nosie. Nie przejmuje się naszą irytacją. Uparta z niego bestyjka.
A u nas zamiast nocniczków i nakładek zadziałała metoda “na stojąco” :) Najpierw od czasu do czasu robił do nocnika, choć nieraz bywało latem że nie miałam go w co ubrać ;p Kiedyś przyjechała ciocia i powiedziała do małego “choć zrobimy na stojąco” podstawiła mu nocniczek wyżej żeby nie obsiusiał wszystkiego i maluch o dziwo się załatwił. Żeby nie zapomniał kilka razy wlazł za tatą do łazienki (wcześniej tata go wypraszał ;p) popatrzył jak to robią duzi chłopcy i mu się spodobało. Żeby mu było wygodniej siusiać do kibelka podstawiamy mu taką podstawkę z ikei. Także polecam spróbować może i Twojemu maluchowi się tak spodoba :D