Czasem jakaś książka przysłoni nagle dziecku cały świat. Wszystkie ukochane do tej pory lektury idą natychmiast w odstawkę, liczy się tylko ta jedna-jedyna, a paluszek wyciągnięty w stronę półki jest tak zdecydowany i rozkazujący, że rodzicowi nie pozostaje nic innego jak wziąć księgę i zacząć czytać.
Nie jestem z tych, co nadużywają słowa “kultowe”, ale pisząc o dwóch posiadanych przez nas wydaniach wierszyków Jana Brzechwy nie sposób nie użyć tego słowa. “Androny” z zabawnymi rysunkami Bohdana Butenki i “Brzechwa dzieciom” zilustrowane subtelną kreską Jana Marcina Szancera. A do tego klasyk sam w sobie czyli “starszy pan, który zwie się Brzechwa Jan”.
Nie byłabym sobą, gdyby na równi z treścią nie interesowała mnie estetyczna strona lektury. Mistrz Butenko obchodził ostatnio 83 urodziny, i tak się złożyło, że mniej więcej w tym samym czasie Młody pokochał wspomniane wyżej “Androny”. Sama nie wiem, co bardziej przekonało malucha do lektury – sympatyczne, dobrze brzmiące rymowanki, czy proste zabawne ilustracje, które tak dobrze zapamiętałam z własnego dzieciństwa. Książka wydana jest przepięknie – dość, ze zawiera pokaźny zbiór klasyków Brzechwy, to na dodatek jest bardzo solidna. Jest to pierwsza nie-kartonowa książka, którą bezstresowo powierzam synowi do oglądania, siedzę wprawdzie obok, ale nie drżę za każdym razem, gdy przewraca stronę – kartki są sztywne i porządne. Widzę też jak bardzo się cieszy, że tak sobie dobrze radzi z taką “dorosłą” księgą.
Czytamy więc ostatnio dużo i dużo rymujemy. “Na wyspach Bergamutach” i “Kaczka Dziwaczka”, “Entliczek-Pętliczek” i “Katar” i wiele, wiele innych wierszyków czytamy codziennie. Wiele razy dziennie. Maluch ma swoje ulubione wiersze, otwiera więc sam książkę na odpowiedniej stronie i patrzy na mnie wyczekująco. A ja czytam.. i zastanawiam się ile już pokoleń wychowało się na tych ponadczasowych utworach.
Drugą książkę przedstawiam Wam czysto informacyjnie, gdyż nie korzystamy z niej za wiele. Jest piękna, to fakt, ale trochę dla Młodego za poważna, póki co zachwycam się więc nią sama, czekając aż dziecię do niej dorośnie. “Brzechwa dzieciom” to pozycja Wydawnictwa G & P, zawierająca zbiór najbardziej znanych wierszy Brzechwy. Jest to wydanie bardzo eleganckie, wysmakowane. Trochę kolorowych ilustracji, przewaga delikatnych czarno- białych rysunków.
Ilustracje Szancera dają radę. Znacie je na pewno, znają je też Wasi rodzice, a bardzo możliwe, że także dziadkowie. Tak, słowo “kultowe” w tym wypadku nie jest żadnym nadużyciem, zresztą nie tylko w kwestii rysunków – sama kompilacja wierszy to też prawdziwa lista hitów (poniżej spis – sami zobaczcie). Niektóre utwory powtarzają się w obu książkach, co tak naprawdę bardzo mi się podoba – fajnie jest oglądać tak odmienne interpretacje graficzne tych samych wierszy. A najfajniejsze jest to, że kolejne pokolenie dzieci poznaje te wiersze i .. po prostu je lubi. I prosi, by czytać znów i znów, codziennie.
Szalejesz ostatnio z książeczkami :-)! Kiedy znajdujesz na to wszystko czas :-)? Kropka jest chyba mega grzeczną dziewczynką, że Ci na to pozwala :-). Tylko żebyś nie pomyślała, że narzekam! Uwielbiam Twoje recenzje i wielokrotnie już Ci o tym pisałam. Buziaki!!!!
Widzisz, sprytna mama w ramach syndromu wicia gniazda zapisała sobie też kilka “postów roboczych” z recenzjami jeszcze przed porodem :)))) Ale to prawda Kropeczka jest meeega grzeczna, leniuszek z niej taki, że nawet na jedzenie nie chce jej się wstawać :))
zatem jest dla mnie nadzieja, wszyscy mi mówią, że po małym nerwusie drugie będzie spokojne;P
Kurczę kolekcja książek M. jest tak imponująca, jak na ten wiek, że aż “strach” pomyśleć, jaka bedzie gdy młody będzie miał 4-5 lat! Chyba bedziecie musieli poświęcić jeden pokój na bibliotekę:)
Za tą pierwszą będę musiała się rozejrzeć jak pojadę do Polski – bardzo mi się podoba.
Uwielbiam i Brzechwę i książki :))) więc i ten wpis również ;)
Miałam dokładnie te obie książki jak byłam dzieckiem ;) Chyba wznowili wydanie :)
Syn też zna te klasyczne wierszyki.
o!! jest i katar ;) robienie przez moją Z. “a-psik” to już tradycja wręcz…
i ja mam w roboczych zapisany post o fenomenie Brzechwy ;)
Pierwsze wydanie super…takie obrazkowo-słowne ilustracje BAAAARDZO przemawiają do dziecka!
super!
drugą książeczkę na szczęście (zwłaszcza dla kieszeni) posiadamy ;p hehe
Andrny uwielbiałam musze poszukać w bibliotece młodemu
Czy Pani w tym roku kupiła “Androny ” tego wydawnictwa? Z tego co wiem to nakład już jest wyczerpany. POszukuję tej książki od kilkunastu tygodni,. Od kiedy wypożyczyłam stary, pożółkły i uszkodzony ezgemplarz z lat 70 zapragnęłam go posiadac na własność. Mój 3letni syn, pomimo niedoskonałości egzemplarzu który jeszcze mamy w domu, pokochał tę książkę a w ilustracje P. Butenki może sie wpatrywać bardzo długo . Ale na dniach muszę oddać książkę do biblioteki :-( i co wtedy ? :-) Gdzie Pani kupiła ten egzemplarz ?
Dzień dobry, książka nie była kupowana w tym roku, często kupuję książeczki dla synka z wyprzedzeniem i czekają aż do nich dorośnie:) Sprawdziłam w księgarni internetowej, w której o ile pamiętam książka była kupiona (selkar) , ale tam też już nie ma :( patrzyłam też na inne znane strony z książkami, ale ma Pani rację – nakład wszędzie wyczerpany! Pozostają chyba antykwariaty, albo czekanie na nowe wydanie! Przykro mi, że nie mogę pomóc, powodzenia w szukaniu.
Po 5 miesiącach od niniejszego wpisu udało mi się kupić egzemplarz Andronów z 1983 roku, był tani bo wydałam tylko 8 zł + przesyłka ale trochę uszkodzony. Jednak kilka dni temu udało mi się w końcu cudem kupić nowy i bardzo tani, także czekam na niego z synem i bardzo się cieszymy ….cierpliwość popłaca :-)
super, bardzo się cieszę :))) My – po 5 miesiącach – dalej często wracamy do tej książki :) Pozdrawiam serdecznie
“Androny” to moja książka dzieciństwa! Zawsze Tato czytał nam ją przed snem. I nie wiem czy dobrze pamiętam ale czy w niej jest wiersz o miasteczku, w którym wszyscy się posklejali i usnęli?? Kochałam i nienawidziłam go :-) Bo Tato zawsze tym wierszem kończył, a my chciałyśmy jeszcze i jeszcze… Przyjemnie powrócić do tych wspomnień.. Patrząc na te rysunki wspomnienia wracają i wzruszenie duże ogarnia. Dzięki Ruby! :-)
Taaak, jest tam wierszyk pt “Klej” (“idzie klej i po kolei, napotkane rzeczy klei..”)
Już znam na pamięć te Androny :D