Zacznijmy od wsi. Od czegoś musimy bowiem zacząć, a mamy dziś w planach recenzje dwóch książeczek. Są to powszechnie znane i lubiane dziełka Ali Mitgutsch, zapełnione szczegółami i tłumami ludzi na każdej stronie. Zaczynamy więc, a przed Wami “1001 drobiazgów. Na wsi.”
Jeśli jesteście fanami “Ulicy Czereśniowej” i tym podobnych zatłoczonych książeczek, to seria “1001 drobiazgów” również powinna przypaść Wam do gustu. Książki są pięknie wydane w formacie A4, błyszczące i – co istotne – w całości kartonowe. “Na wsi” pokazuje nam typową niemiecką wieś z nieodległej przeszłości i pełno detali z nią związanych. Oryginalne wydanie pochodzi z lat 70, stąd taki trochę retro klimat ilustracji, specyfika ubiorów i kanciastość pojazdów. Poza scenkami rodzajowymi, bogatymi w zabawne historie, mamy tu również plansze z ilustracjami zwierząt i sprzętów rolniczych wraz z podpisami.
Niektóre doprawdy intrygują i rozśmieszają.
Na kolejnych stronach mamy ilustracje tartaku, budowy, sadu, a na końcu książki piękny, iście brueghel’owski obrazek zimowy. Śnieżna sceneria, tłumy ludzi, umiejscowienie w małym miasteczku – zupełnie jak na płótnach holenderskiego mistrza – to wszystko spowodowało moje niecodzienne skojarzenie..
Druga książka z tej serii to “1001 drobiazgów. W mieście”. Wiele można się tutaj nauczyć. No bo czego nie ma w tej książeczce – mamy lotnisko, i sklep, i pływalnię, i pchli targ, nawet zoo!
A wszystko to oczywiście napakowane szczegółami do niemożliwości! Tutaj również można dostrzec, że ilustracje przedstawiają minione czasy: ubiory, fryzury, pojazdy.. wszystko klimatycznie niedzisiejsze. Na końcu książki znajdują się fajne ilustracje pokazujące rozżarzone neonami centrum miasta nocą oraz to samo centrum, przykryte warstwą śniegu – tak dla kontrastu. Podoba mi się neon “Czytanie ma przyszłość” – tak a’propos blogowej akcji czytelniczej.
Jako dyplomowany krytyk literacki czuję się uprawniona do pogratulowania Ci świetnych recenzji wydawniczych :) Dobrze, że to robisz, bo na rynku TYYYYLE wszystkiego, że nie wiadomo, co warto dzieciom kupować. Sama chętnie pobawiłabym się takimi książeczkami i już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła zając się edukacją literacką (pre-literacką) mojej małej.
Dziękuję bardzo za “dyplomowany” komplement :))) Zobaczysz, ani się obejrzysz, a już będziesz musiała zacząć dostarczać lektury małej Polce. Młody zaczął “czytać” w wieku ok. 8-10 miesięcy, więc aż tak wiele czasu na rozeznanie rynku wydawniczego to nie masz :))
Już kupiłam jej karty z serii “Oczami maluszka” i zamówiłam od siostry kilka książeczek kontrastowych. Mam zamiar jej pokazywać od początku. Byłam kilka dni temu w Złej Buce na Rondzie w Katowicach i zakochałam się w połowie tych książek. Znajoma opowiadała mi ostatnio o książeczce o kolorach opartej na wierszu Rilkego. To musi być niesamowite wyzwanie dostosować niemiecką poezję do świata niemowlęco-dziecięcego :) To chyba to: http://www.zlabuka.pl/products/item/1404 (“Dźwięki kolorów”). Może dla młodego za wcześnie, ale spójrz na to przy okazji, wydaje się niezłe.
Kontrastowe książeczki też muszę zakupić, bo Młody akurat takich nie miał – tylko zabawki czarno – białe.Ta książka o której piszesz.. czytałam o niej na blogu u Olgi: http://www.otymze.pl/2012/12/jednak-bardziej-ja-niz-ewka.html i bardzo mi się podoba.. zresztą jeśli chcesz wpaść w dziecięco – książkowy nałóg, to najlepiej zrobić mocny research tego właśnie bloga :) Tam sa same skarby :))) Ostrzegam, kończy się pustym portfelem ;)
Dodałam sobie do ulubionych :)
oj, strasznie mi się podobają te książeczki o wsi i mieście i też koniecznie chcę je kupić małej :) założyłam nowego bloga , zapraszam! Marysia z Apetytu na książki
proszę o link!
Ależ śliczne te książeczki!!!! A “kuzyn z miasta” po prostu wymiata :-)
Twojego Elmera czytam codziennie przed snem:) Ostatnio doszła jeszcze książka “obrazkowy słownik języka angielskiego”. Nie uczę dziecka angielskiego, ale tam jest dużo fajnych obrazków:). Dlatego ją lubimy. A tak poza tym to książki “na wsi” i “w mieście” wyglądają na bardzo fajne! Bez tekstu, sporo się dzieje. Dziękuję!
Bez tekstu jest też świetna “Mapy” (dostępna w Empikach itp.). Każdy kraj opisany jest w formie obrazków z podpisami (http://www.empik.com/mapy-mizielinska-aleksandra-mizielinski-daniel,p1059466744,ksiazka-p). Kiedy dziecko wskazuje na absurdalne zwierzątko, którego nigdy w życiu nie widziałaś, a Ty niczym znawca od razu podajesz jego nazwę (zgodnie z podpisem obok) – satysfakcja jest ogromna. A dzieciak jest przekonany, że wiesz wszystko! :) Obdarowałam tym sporo maluchów w mojej rodzinie w przedziale wiekowym 3-7. Sprawdza się nawet, kiedy dzieciaki umieją już czytać.
“Mapy” z rysunkami Mizielińskich też mamy :) Jak na razie to my z mężem jaramy się tą książką, Młody musi jeszcze poczekać. Zresztą.. takich schowanych przed nim książek dla dzieci mamy całkiem sporo ;)
Natalko, bardzo się cieszę, że Elmer podoba się maluchowi :)) Pozdrawiamy!
haha my z mężęm (notabene niepracującym w zawodzie – nauczycielem geografii) też uwielbiamy Mapy Mizielińskich!
W mieście mamy i jest w codziennym stosiku do “czytania”. Nasz maluszek uwielbie książki obrazkowe. “Na wsi” kusi, bo jeszcze nie mamy
dobijesz mnie ;) już dawno zbankrutowałam przez/dzięki książkom ;)
uwielbiam Waszą biblioteczkę!
ja raczej nie “estetka” a matka jak dziecko co przyjemnośc sprawia mi samo oglądanie takich książek i wyszukiwanie w nich szczegółów :) razem z Z. UWIELBIAMY to…
u nas na tapecie ostatnio wyszukiwanie we wszystkich naszych książeczkach obrazów NOCY ;p
taka faza się mojej Z. włączyła…na NOC ;) podpowiesz coś ciekawego? (co robią mrówki-obrazek nocny jest ;) noc na ul. Czereśniowej też…hmm?)
pozdrowienia dla Młodego i Kropki :)
Oj tak, od razu pomyślałam o “Nocy na ul. Czereśniowej” – tam noc jest na każdej stronie..w “mamoko na litery” jest noc, i “jest tam kto?” też jest, ale to zwykle tylko jeden mały obrazek. Hmmmm.. muszę pomyśleć, czy znamy jeszcze jakąś książkę o nocy!
“mamoko-litery” FAKTYCZNIE…a “jest tam kto?” to kolejna z serii książek co my chyba mamy “Gdzie idziemy?”nie? (tam też noc na ostatniej stronie ;p
ostatnio w księgarni wypatrzyłam kilka nocnych obrazkowo książek ze świetnymi ilustracjami, ale jakoś w portfelu się tak pusto zrobiło hehe ;) noc bym rzekła ;) ciemna i głęboka ;p
O rety, niby temat książeczek dla dzieci mnie jeszcze (już?) kompletnie nie dotyczy, ale mamoooo, jakie one cudneeee…