Postawiłam je razem na półce, bo.. ładnie wyglądają. Pasują do siebie – każda w innym stylu, a jednak łączy je jakaś szlachetna prostota graficzna. Wprawdzie Młody z powodzeniem ‘czyta’ już dorosłe, niekartonowe lektury i – co bardzo mnie cieszy – traktuje je z dużą ostrożnością, ale w dalszym ciągu chętnie sięga po książeczki dziecioodporne. A mnie czasem zdarza się wrzucić kartonową lekturę do koszyka podczas wizyt w księgarni, mimo że w domu mamy ich mnóstwo! A bo wiecie. Siostra Młodego rośnie, niech ma coś mało używanego i nie zżutego do oglądania..
Pierwsza z brzegu: “Robimisie” Agaty Królak wydana nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry. O pierwszej części- “Różnimisie” – pisałam na blogu dawno temu – gdy Młody rozpoczynał swoją przygodę z czytaniem i miał.. jakieś 8-9 miesięcy. Wciąż bardzo lubimy tą książeczkę, więc bez wahania zakupiłam kontyuację, w której misie wykonują rozmaite zawody.
Młody kojarzy już coraz więcej faktów z otaczającego go świata, wie, że jest coś takiego jak ‘praca’ – coś co zabiera tatusia na dłuuugie chwile. Rozgląda się – widzi panią kelnerkę w knajpie i pana policjanta podczas patrolu. I strażaka w wypasionej wspaniałej furze robiącej ‘iiiii-ooo iii=ooo’ (prawdziwy autorytet dla dwulatka :). Ta książka w prosty sposób przedstawia wybrane zawody i może być punktem wyjściowym do wielu interesujących rozmów z dzieckiem. Do tego minimalistyczne ilustracje Królak – jedni lubią, inni uważają, że to dziecięce bazgroły. Ja akurat lubię, Młody też. Gdy nie patrzy, książkę stawiam przed Kropką, bo fajnie skontrastowana, więc zainteresowanie niemowlęcia jest duże. Ojjj, chętnie by zżuła tą okładkę:).
Książeczka numer 2 to prezent od kochanej Cioci Z., która ma podobną dizajnersko-książeczkową zajawkę do mnie. Zawsze trafia idealnie! “Ciekawe co myśli o tym królowa” Pawła Mildnera (Wydawnictwo Dwie Siostry) to książka o prostej grafice – nie może być inaczej, wszak to post o minimalistycznych lekturkach, ale za to warstwa tekstowa poważnie zaskakuje. Pozycja dla osób (małych i dużych), których pociąga abstrakcyjny humor – znajdziecie w niej dziwne rymowanki, totalnie nie związane ze sobą frazy, zabawne skojarzenia i zaskakujące zwroty akcji. Młodemu jakoś nie przeszkadza brak fabuły i ogólny brak sensu.. a dla mnie to również przyjemność czytać mu tą książeczkę i myślę, że spokojnie możemy ją rekomendować.. zwłaszcza miłośnikom Monthy Pytona!
I książeczka trzecia, najmniej minimalistyczna ze wszystkich wymienionych. Młody dostał ją w prezencie na drugie urodziny.. trzy miesiące minęły, a ja dopiero teraz zebrałam się w sobie, by ją pokazać na blogu. “Drugie urodziny Prosiaczka” Aleksandry Woldańskiej – Płocińskiej to kontynuacja bestsellerowej opowieści o.. no właśnie, zgadnijcie o których urodzinach Prosiaczka?? ;)
Książka została wydana przez wydawnictwo “Czerwony Konik”, które w naszym domu zasłynęło głównie dzięki opowiadaniu o żukach (znam na pamięć, Młody mi pomaga w recytacji – przynajmniej od roku na topie), ta lektura jest równie oryginalna. Fabuła prosta jak to w książkach dla dzieci bywa: sympatyczne zwierzątka (w tym Bóbr, Borsuk, a nawet Pijawka) zastanawiają się jak spędzić urodziny kumpla Prosiaczka. Zwierzaki narysowane są w schematyczny – typowy dla Autorki – sposób. Co świetnie kontrastuje z elementami tła.. tu piękne listki z rosą, ażurowe białe gałązki na stronie ze ślimakiem.. noo coś co lubię – proste, lecz niebanalne te ilustracje!
Fajny efekt osiągnięto stosując różne, pozornie niepasujące do siebie rodzaje czcionki i jednokolorowe intensywne tła a do tego jeszcze dodam takie graficzne smaczki jak ta marchewa poniżej i już.. wystarczy, bym była wielkim fanem:). Tak więc wiecie.. z niecierpliwością czekamy na “Trzecie urodziny Prosiaczka”!
Super te książeczki – kolory, urocze czcionki, humor, no bardzo sympatyczne. Poczytałabym z Natankiem:) Pozdrawiam
Oooo o “Robimisiach” nie słyszałam, bo “Różnimisie” mamy i Zoch uwielbia!
Ciekawe co myśli o tym królowa <3
naprawdę <3
Fajne te zwierzaki. Chyba zakupię Małej. U nas Robimisie są ulubioną książeczką!
Mamy dwie, brakuje nam tylko “Ciekawe co myśli o tym królowa”, muszę się za nią rozejrzeć :-).
Bardzo lubimy książki. Lubimy je czytać, kupować i dostawać! Nie wiem do końca, co sprawia, że są tak atrakcyjne dla dzieci, ale moja córa, jak widzi, że biorę do ręki książeczkę- siada na swoim foteliku i czeka. Książka to jedyna siła, która jest w stanie ją okiełznać i zmusić, aby chociaż na chwilę usiadła w jednym miejscu:)
U nas jest tak samo.. a odkąd Młody sam mówi “Mama, chodź tu, czytaj, CZYTAJ TO!” to już nie ma, że nie rozumiem o co chodzi i poczytamy później ;)
fajnie, jak coś takiego malucha zaciekawi :)
A przeglądałaś już z Młodym “Mapy” A.D. Mizielińskich?
pozdrawiam!
O mamo, mamo, jakie cudowne! Ty zawsze jakieś wspaniałości książeczkowe wygrzebiesz! Aaaaaach! Wszystkie chcę! Montyphytonowskie architektoniczne szkodzenie fryzurze bieganiem to mój absolutny hit! <3 <3 <3